Komentarze do materiału/ów:
Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
Wiara zakłada jedność z rozumem, a nie z pustymi emocjami.
Radość przeżywania wiary nie manifestuje się emocjonalnymi zachowaniami, jakie maja ci, co im się wydaje, że już się nawrócili.
I tak, spotykam osoby mające i radość i dobro w swoim sercu. Na zewnątrz nie musza tego okazywać.
@Tempestas - wiedza tajemna towarzysząca "wybranym" czy "samozwańcom" to chyba norma w okolicach Kościoła. Po tamtej pamiętnej dyskusji o "ognisku" martwi mnie jak szybko ludzie wpadają w ten gnostycki nurt zabobonów.
Dalej idąc Chrzest i Bierzmowanie są wystarczające, nie potrzebne są jakieś zielonoświątkowe chrzty w Duchu i inne rytuały wynikające z braku rozumienia Sakramentów. Dalej - każdy z nas otrzymał podczas tych Sakramentów potrzebne mu dary Ducha Świętego, nie potrzebuje żadnego lidera, jakiejś tajemnej wiedzy czy też specjalnych tzw. nabożeństw aby z Darów korzystać. Tego uczy się przed Bierzmowaniem, a popularność zielonoświątkowych pomysłów wynika z braku wiedzy religijnej.
Cóż, o ile wiem wiara wielkości ziarnka gorczycy przenosi wielkie drzewa. Wiesz jak wygląda ziarnko gorczycy?
Miłość to widać, jak zanegujesz słowa jakiegoś lidera wspólnoty. Popłynie ona strumieniami hejtu.
Jedyne z czym się zgodzę to emocje - nigdy nie są wyznacznikiem doświadczenia duchowego. Mogą być, może ich nie być. Stąd zresztą śmieszy mnie gdy cały kościół klaska i się raduje bo "tak wypada", bo tak mówi jakiś lider zebrania.
Przyznam, że trochę wkurzające są takie wypowiedzi biskupa, ponieważ tak naprawdę to nikt nie wie o co chodzi, albo o kogo. Żadnych konkretów. Charyzmatycy traktują to jako atak na nich, a przeciwnicy charyzmatyków cieszą się, że wreszcie robi się porządek z tymi o których sami myślą.
A może się okazać, że problem leży w małych szerzej nieznanych wspólnotach, a nie takich "popularnych " czy rozpoznawalnych jak M. Zieliński, Witek Wilk, o. Witko itp.
A jeśli są zastrzeżenia do takich osób jak np. M. Zieliński to przecież jest Katolikiem, ma swojego spowiednika, ojca duchowego, podlega i współpracuje w swojej posłudze z swoim proboszczem i działa za wiedzą swojego Biskupa, to jaki problem z nim porozmawiać i wyjaśnić sporne tematy?
Lektura katechizmu Kościoła katolickiego jest jednoznaczna - grzech jest naszym wyborem, a ten największy czyli śmiertelnym naszym w pełni dobrowolnym i świadomym wyborem. Nie ma furtek, drzwi, okien.
Tak samo z tymi grzechami pokoleniowymi. Nie ma szans, aby się przeniosły, natomiast jak najbardziej grzech osobisty konsekwencjami dotyka także innych. Jak ojciec pije, to konsekwencją jego grzechu może być osobisty grzech pijaństwa jego dzieci. Tyle tylko, że te dzieci mają wolną wolą, mają wybór i absolutnie grzech ojca nie determinuje ich grzechów. Jeżeli z winy ojca dzieci zaczną być pjakami, to winę ponosi ojciec i on się ma z tego spowiadać, a nie jego dzieci. Co więcej, pomysł, aby dzieci przepraszały za grzechy rodziców, dziadków etc jest pomysłem przeciwnym pojęciu grzechu.
Tylko jakimś trafem tam gdzie są różnego rodzaju wspólnoty, szczególnie charyzmatyczne to jakoś Kościół rozkwita.
Najlepiej to wciskać współczesnych ludzi do przedsoborowych bukłaków i dziwić się że coś się wali.
Pycha kroczy przed upadkiem. To jednak sfera przyczyn, kuszenia, czasem i sfera celów. A ja mówię o samym grzechu - jego istocie (o "miejscu" zerwania związku duszy z Bogiem, fakcie zranienia bądź wręcz zabicia Miłości). Istotą każdego grzechu jest zdradzenie Boga w swoim sercu. To dlatego każdy grzech jest nazywany odejściem od Boga. Również grzech (a nie jedynie słabość, czy pokusa) pychy zaciągamy w momencie, gdy dopuściliśmy się w sercu zdrady.
Nie należy bać się zadawania pytań, szczególnie tam, gdzie coś nam nie grają jakieś słowa z naszym myśleniem.
Byłem kiedyś na takiej konferencji połączone z modlitwą o uwolnienie i faktycznie wiele sugestii powoduje, że zaczynasz się zastanawiać czy wina za moje grzechy nie leży w przodkach. Pech chciał, że w mojej znanej mi rodzinie nie było nic wiadomym o wymienianych przez księdza grzechach tzw. pokoleniowych. Dobrze że biskupi chwile potem jasno się wypowiedzieli na te tematy.
Lektura katechizmu Kościoła katolickiego jest jednoznaczna - grzech jest naszym wyborem, a ten największy czyli śmiertelnym naszym w pełni dobrowolnym i świadomym wyborem. Nie ma furtek, drzwi, okien.
Tak samo z tymi grzechami pokoleniowymi. Nie ma szans, aby się przeniosły, natomiast jak najbardziej grzech osobisty konsekwencjami dotyka także innych. Jak ojciec pije, to konsekwencją jego grzechu może być osobisty grzech pijaństwa jego dzieci. Tyle tylko, że te dzieci mają wolną wolą, mają wybór i absolutnie grzech ojca nie determinuje ich grzechów. Jeżeli z winy ojca dzieci zaczną być pjakami, to winę ponosi ojciec i on się ma z tego spowiadać, a nie jego dzieci. Co więcej, pomysł, aby dzieci przepraszały za grzechy rodziców, dziadków etc jest pomysłem przeciwnym pojęciu grzechu.
A do wiary i rozwoju życia duchowego tak naprawdę nic nie potrzeba. Co więcej łatwiej jest wzrastać w wierze będąc ogołoconym z różnych "dodatkowych pomocy wierzącego".
Eucharystia, szczera modlitwa, czasami spowiedź wystarczają.
Jestem wielkim sceptykiem jeżeli chodzi o usilne próby uwalniania poprzez jakieś gesty.
Jak dla mnie, a kilka razy to widziałem, są to psychomanipulacje i emocje tłumu. Zresztą podobnie ma się kwestia omdleń (nazywanych zaśnięciami), czy tzw .mówienie językami, choć tego mową nazwać nie da się.
I tak przy okazji, jak jakiś ksiądz powie, że został uwolniony od pokus pedofilii podczas Mszy św. o uzdrowienie to pozwolisz temu księdzu prowadzić zajęcia z dziećmi?
Ale niedowiarkom warto polecić taką "zwykła, nudną" Msze św. - tam zawsze dzieje się największy na ludzką logikę Cud. Nie ma od Niego niczego większego na tym świecie.
Pytanie czy się wierzy, czy też szuka się bez wiary jakiś emocjonalnych doznań.
A i gdyby zamiast szukania spektakularnych widowisk popatrzeć oczami wiary na ten normalny świat to można zobaczyć każdego dnia wiele cudów które dzieją się tu i teraz dzięki Bogu, a nie dzięki jakimś liderom czy wspólnotom.
Weryfikacja, czy takie uzdrowienia albo "uzdrowienia" przybliżają ludzi do Boga są te same spotkania. Jak ktoś pójdzie i zostanie powiedzmy uzdrowiony, to po co ma iść raz jeszcze? Z czego ma się uzdrawiać kolejny raz?
Co więcej, uzdrowienia opisane w Ewangeliach wcale nie są tak spektakularne, jak te "uzdrowienia" dzisiejsze. Bo te dzisiejsze często są efektem emocji. Jest to dokładnie opisane w medycynie, zwie się efektem placebo.
Co więcej, trzeba mieć wielką roztropność przy głoszeniu uzdrowień, bo warto zastanowić się, co stanie się z osobami wierzącymi w cud uzdrowienia, gdy taki cud nie nastąpi. Ile osób będzie w stanie zaakceptować śmierć najbliższych, o których uzdrowienie tak usilnie się modlili. Albo ile osób zaakceptuje fakt, że nie zostali uzdrowieni i umierają?