• jo_tka
    04.01.2011 11:55
    jo_tka
    Myślenie w kategoriach polityki personalnej oznacza de facto uwzględnianie psychologii, czy bardziej teologicznie: zauważenie tej natury, na której buduje łaska. A także osobistych darów i charyzmatów.

    Stwarza natomiast pewien problem: podstawowej zastępowalności i ewentualnie poczucia bycia niezastąpionym. A w końcu Kościoła nie buduje się ludzkimi siłami.

    Zgadzam się z komentarzem, że pomijać tego nie wolno. Ale i też chyba nie wolno absolutyzować...
    • ks. Artur Stopka
      04.01.2011 12:13
      Czy proponuję absolutyzowanie? Nie. Proponuję nielekceważenie.
      • jo_tka
        04.01.2011 16:03
        jo_tka
        Nie powiedziałam, że proponujesz :-) To bardzo ważna kwestia. I nawet mniej mnie martwi, że ktoś się do czegoś mniej nadaje (chyba że się naprawdę ciężko męczy) niż marnowanie charyzmatów.

        Brak talentu czasem można nadrobić. Być może nie artystą ale dobrym rzemieślnikiem. Zmarnowanie daru to coś, co jest nie do odzyskania. Nie powinno się do tego dopuszczać ot tak.

        Tyle że takie zarządzanie zasobami ludzkimi wymaga kontaktu - rozmowy - życzliwego przyglądania się, by zauważyć, w czym ktoś jest najlepszy, co mu sprawia radość, czego chce i jak to wykorzystać dla dobra wszystkich. Czasem człowiek sam tego nie wie. To naprawdę potężna dziedzina wiedzy i włożonej pracy. Ale i efekty przynosi olbrzymie...

        Benedyktyni mówią (tzn. reguła benedyktyńska), że jeśli człowiek zaczyna mieć poczucie bycia niezastąpionym należy go natychmiast z jakiegoś zadania zabrać. Nawet wtedy, gdy następca będzie to wykonywał gorzej. I jest w tym jakaś mądrość.
  • owieczka
    04.01.2011 12:00
    Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty artykułu Księdza pt."Zespół szybkiego reagowania" z 30.05.2007r.

    "Rządzenie ludźmi jest trudnym zajęciem. To jedno z pól, na których mogą się rodzić w Kościele konflikty, ponieważ jest on również pracodawcą i często funkcje kierownicze w prowadzonych przez niego zakładach pracy sprawują księża.(...) Rzecz w tym, aby istniały wewnątrz Kościoła mechanizmy pozwalające sprawnie i bez czynienia z tego ogólnonarodowej sprawy, rozwiązywać powstałe problemy."

    Czy po paru latach od napisania przez Księdza tego swoistego apelu, powstał choć jeden Zespół szybkiego reagowania w sytuacjach kryzysowych w Kościele? Czy nadal jest Ksiądz przekonany, że sądy cywilne nie powinny być jedynym wyjściem w sytuacji konfliktu?
    • ks. Artur Stopka
      04.01.2011 12:16
      Zespół w sensie scisłym nie powstał. Ale jest w tej chwili w Polsce spora grupa ludzi rozumiejacych potrzebe zarządzania kryzysowego oraz posiadających choćby minimalne przygotowanie w tym kierunku.
  • ewa
    04.01.2011 14:43
    wiadomo, każdemu coś wychodzi lepiej, coś gorzej. Ale jeśli np. wikary ma świetny kontakt z młodzieżą i potrafi tych młodych rozpalić ku chwale P. Jezusa, (znaczy ma sukces) a następnie jest decyzją odgórną przenoszony do posługi np w domu opieki nad starszymi ludźmi, to rodzą się różne pytania, od trywialnego, czy to z zawiści?, do ... a co teraz z tą młodzieżą? Na pewno jest to niezła lekcja pokory, ale.... żal pozostaje i to głównie w sercach młodych ludzi, którzy czują się opuszczeni.
    • jo_tka
      04.01.2011 16:07
      jo_tka
      Ktoś powinien tę jego działalność podjąć. Tak zwyczajnie. A jeśli dużym problemem jest to, że to nie ten ksiądz, to to jest jakiś błąd... Bo przyzwyczajenie, nawiązane relacje - ok, trzeba od nowa - ale w końcu nie o księdza, tylko o Boga ma chodzić...
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
14°C Piątek
wieczór
12°C Sobota
noc
9°C Sobota
rano
17°C Sobota
dzień
wiecej »