Problemem nie jest bezrobocie rejestrowane, tylko niska aktywność zawodowa. W Polsce pracuje tylko niewiele ponad połowa ludzi w wieku produkcyjnym, poniżej średniej unijnej.
Bezrobocie rejestrowane to ilość osób, które poszły do urzędu pracy i zostały zarejestrowane jako bezrobotne. Tych osób jest relatywnie niewiele. Realnym problemem są osoby, które nie pracują, mimo, że mogą. Oczywiście, jest pewien "zdrowy" odsetek w każdym społeczeństwie, który musi nie pracować, mimo, że jest w wielu produkcyjnym. Do takich osób zalicza się osoby wychowujące dzieci lub opiekujące się innym członkiem rodziny, studentów itp. Problemem są osoby, które nie pracują, bo żyją "z renty babci", są na utrzymaniu współmałżonka, albo tak zwani "wieczni studenci". Generalnie osoby które nie mają przeciwwskazań, by podjąć pracę, ale nie są tym zainteresowane. Takie osoby nie rejestrują się jako bezrobotni, więc nie są uwzględniani w statystykach, ale realnie dla gospodarki stanowią obciążenie, ponieważ kto inny musi pracować na ich utrzymanie. Jest to realny problem polskiej gospodarki. Niestety, rządowy program wsparcia rodzin betonuje ten stan, zamiast go zwalczać. Konieczny jest szeroki program aktywizacji zawodowej społeczeństwa, bo to wstyd, że Polacy wolą siedzieć w domach na utrzymaniu państwa, albo rodziny, a firmy muszą zatrudniać pracowników z Ukrainy.
Wg definicji bezrobotny to nie jest osoba która jedynie nie ma zatrudnienia. Bezrobotny to osoba niezatrudniona, zarejestrowana w urzędzie i aktywnie szukająca pracy, godząca się ślepo na każdą propozycję urzędu. Wg GUS 13,5 mln Polaków jest bierna zawodowo. Wg definicji bierni zawodowo to jest część społeczeństwa, którą stanowią osoby w wieku powyżej 15 lat nie pracujące i nie będące bezrobotnymi (które nie spełniają ustawowej definicji bezrobotnego). Do osób biernych zawodowo wliczane są również osoby które były zarejestrowane na listach bezrobotnych ale zostały z nich wykreślone, np z powodu nieprzyjęcia oferty, pomimo że nie mają zatrudnienia. W ten sposób również spada bezrobocie rejestrowane na papierze, choć osób zatrudnionych w gospodarce nie musi przybywać. Wyrzucenie z listy bezrobotnych (bez możliwości ponownej rejestracji przez okres 120, 180, 270 dni) oznacza też pozbawienie takiej osoby ubezpieczenia zdrowotnego, a tym samym prawa do korzystania z publicznej opieki zdrowotnej. Można się chwalić niskim bezrobociem, a dodatkowo dla budżetu państwa jest to oszczędność, człowiek nie liczy się tutaj.
Niestabilna sytuacja na rynku pracy, czasowe umowy, dyskryminujące umowy śmieciowe, brak szacunku, zwalnianie z pracy, brak stabilizacji, niskie płace, może prowadzić do utraty zdrowia i zwykłego zniechęcenia. Często tak bywa, że przez problemy zdrowotne osoba ma problem ze znalezieniem pracy, z aktywnym jej szukaniem, a system taką osobę pozbawia "bezpłatnego" leczenia, a tym samym możliwości powrotu do aktywności zawodowej. Jest to nieludzkie. Taki mamy chory system, najpierw cię zwalniają, a później obrażają. Nic w tym temacie się nie zmieniło od wielu lat.
Można prościej, wystarczy tak jak teraz skomplikować procedurę rejestracji bezrobotnych i rzucać przysłowiowe "kłody pod nogi". Ludzi bez pracy nie ubędzie, ale zarejestrowanych bezrobotnych będzie mniej.
Nie jest to prawda, mam bardzo liczne przypadki, że pracownice wolą1500 zł z 500+ na trójkę nastolatków, niż pracę za 2300 na rękę. O ile rozumiem matki małych dzieci, które wymagają uwagi, to w przypadku nastolatków jest to zwyczajnie nierozważne.
Mnie matka wychowała, że większą wartość ma złotówka zarobiona samemu, niż sto złotych z zasiłku. Kobieta, która zamiast uczciwej pracy woli żyć z zasiłku nie wychowa dobrze dzieci.
Do "Gość". Nie, nie wybierają słusznie. Przekazywanie dzieciom wzorców, że zamiast pracy zarobkowej lepiej siedzieć w domu i "gotować obiady" jest szkodliwe. Takie wzorce pokazują, że "praca jest dla frajerów" i "szlachta nie pracuje". Jak stwierdził przedmówca, życie z zasiłku od państwa w żadnym wypadku nie jest lepsze od pracy.
Wg GUS 13,5 mln Polaków jest bierna zawodowo, 27,3% Polaków w wieku produkcyjnym (18-64) nie ma zatrudnienia. Wiele z tych osób nie ma ubezpieczenia zdrowotnego i to jest dopiero tragedia. Czarowanie rejestrowaną stopą bezrobocia, która jest kształtowana administracyjnie, tego nie zmieni.