Dziś po latach boleśnie odczuwamy (i przez dziesięciolecia będziemy odczuwać, jeśli będziemy istnieć jako Polska, a nie terytorium między Odrą, a Bugiem) owoce ówczesnego miłosierdzia bez skruchy i choćby próby naprawienia wyrządzonego zła, miłosierdzia dla Bestii która przebrała się w szatki anioła, miłosierdzia które wspierał ks. Tischner wspierając "salony" i "familie".
Oczywiście, to co mamy, tę polsko-mafijną wojnę, to nie tylko wyłączna zasługa ks. Tischnera, takie stwierdzenie byłoby niesprawiedliwe - byli jeszcze bardziej zasłużeni w ówczesnym "pojednaniu", ale, ze względu na jego zasłużony autorytet jako teologa i kapłana, bardzo sobą uwiarygodnił Bestię w jej "przemianie".
Red. Jacek Dziedzina tak to referuje:
"Oskarżając innych o tworzenie podziałów, sam niejako odmawiał dobrej woli tym, którzy domagali się rozliczenia z przeszłością. Nie zauważył w porę, że środowiska zainteresowane „grubą kreską”, chrześcijańskie miłosierdzie traktują jako świetne uzasadnienie swojej bezkarności. Zdaniem Zbigniewa Stawrowskiego, spór o dekomunizację „okazał się dla ks. Tischnera intelektualną, a także i ludzką porażką”. Później najwyraźniej żałował trochę swojego zbyt jaskrawego zaangażowania po jednej stronie sporu. W książce „Drogi i bezdroża miłosierdzia” pisał m.in., jakby odcinając się od tego epizodu: „Zasada sprawiedliwości rządzi społecznym współżyciem ludzi, natomiast zasada miłosierdzia rządzi bezpośrednimi relacjami osobowymi”."
Dziś po latach boleśnie odczuwamy (i przez dziesięciolecia będziemy odczuwać, jeśli będziemy istnieć jako Polska, a nie terytorium między Odrą, a Bugiem) owoce ówczesnego miłosierdzia bez skruchy i choćby próby naprawienia wyrządzonego zła, miłosierdzia dla Bestii która przebrała się w szatki anioła, miłosierdzia które wspierał ks. Tischner wspierając "salony" i "familie".
Oczywiście, to co mamy, tę polsko-mafijną wojnę, to nie tylko wyłączna zasługa ks. Tischnera, takie stwierdzenie byłoby niesprawiedliwe - byli jeszcze bardziej zasłużeni w ówczesnym "pojednaniu", ale, ze względu na jego zasłużony autorytet jako teologa i kapłana, bardzo sobą uwiarygodnił Bestię w jej "przemianie".
Red. Jacek Dziedzina tak to referuje:
"Oskarżając innych o tworzenie podziałów, sam niejako odmawiał dobrej woli tym, którzy domagali się rozliczenia z przeszłością. Nie zauważył w porę, że środowiska zainteresowane „grubą kreską”, chrześcijańskie miłosierdzie traktują jako świetne uzasadnienie swojej bezkarności. Zdaniem Zbigniewa Stawrowskiego, spór o dekomunizację „okazał się dla ks. Tischnera intelektualną, a także i ludzką porażką”. Później najwyraźniej żałował trochę swojego zbyt jaskrawego zaangażowania po jednej stronie sporu. W książce „Drogi i bezdroża miłosierdzia” pisał m.in., jakby odcinając się od tego epizodu: „Zasada sprawiedliwości rządzi społecznym współżyciem ludzi, natomiast zasada miłosierdzia rządzi bezpośrednimi relacjami osobowymi”."
http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=2&kolej=0&art=1277572062&dzi=1104785534&katg=