Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
Definicja z Ordinatio sacerdotalis 4 całkowicie wyczerpuje formę definicji dogmatycznej.
Do tego dochodzi też kwestia posłuszeństwa, które często jest traktowane albo jako zło, albo jako okazja do życia kosztem innych.
No i tak przy okazji dyskusji zawsze powinno padać pytanie o zapędy do biznacjum księży i biskupów gdy wiadomo że to oni powinni być najmniejszymi.
Oczywistym jest że oboje małżonków zawierających małżeństwo ustalają między sobą jak ma ich rodzina, czy dom wyglądać. Więc również narzekanie kobiet na fakt konieczności dbania przez nie o rodzinę jest co najmniej dziwne.
Co znaczy ostatnio - o ile dobrze pamiętam, to kobiety pracują i realizują się zawodowo od co najmniej II wojny światowej.
Mam znajome i koleżanki pracujące zawodowo na wielu różnych stanowiskach, mające swoje rodziny, wychowujcie dzieci. Wiec nie jest prawdą że kobiety nie chcą być matkami i żonami.
Może obecnie nie jest problem z kobietami, ale z mężczyznami, którzy kurczowo trzymając się mamusinych spódnic nie potrafią zbudować trwałej, szczęśliwej rodziny? Może dziś nie mamy kryzysy kobiecości, ale męskości?
Może kobiety nie chcą mieć dzieci bo boją się samotnego ich wychowania, bo nie maja zaufania do mężczyzn, bo nauczone doświadczeniem znikających "ojców" nie chcą takiej traumy fundować niewinnym dzieciom?
Warto zobaczyć jaki obecnie model "męskości" dominuje obecnie. Ilu mężczyzn dziś broni swych nienarodzonych dzieci a na wieść o potencjalnej chorobie dziecka zostaje aby je wychować? A ilu tchórzliwie ucieka?
Ba, ilu tchórzliwych mężczyzn wybiera antykoncepcje (i to jeszcze stosowaną przez kobiety) a nie liczną rodzinę.
To kto jest dla nas ważniejszy - patrząc tylko z perspektywy naszego stroju i wyglądu: moja żona, przed którą paraduję jak żul/dresiarz, czy moi studenci, do których przychodzę wyelegantowany? A dla kobiety: jej mąż, któremu się pokazuje byle jak, czy szef w pracy lub koleżanki w restauracji, dla których zakłada drogie ciuchy, biżuterię i spędza godziny na makijażu?
To nie jest zarzut do kobiet ani do mężczyzn, ale do naszej kultury, która chyba jednak nieco stoi na głowie...
A z uwag praktycznych polecam pochodzić cały dzień przez miesiąc w garniturze, pod krawatem, ogolonym, pachnącym, z zadbanymi rączkami. Szczególnie w mieszkaniu. no bo skoro wymagasz tego od kobiet, to zacznij wymagać od siebie.
Z Tobą dyskutuje poniżej i tam możesz mnie zaczepiać.
To że kilka (o wiele mniej niż tych niedorosłych chłopców) czyni inaczej, nie można uznać za jakiś poważny kryzys.
Czy spotkałeś kiedyś kobietę, która nie chciała by mieć u boku silnego, zdecydowanego, odpowiedzialnego mężczyznę?
Ale takich nie ma, bo nawet na forach zamiast mówić o pięknie kobiecości opowiadają o jakiś kryzysach.
I jeszcze jedno - oprócz jednej różnicy wynikającej z płci, czyli kwestii rodzenia dzieci całość tzw. ról społecznych wynika nie tyle z dzieła stworzenia, lecz ze społecznej umowy. Jedno jest tylko pewne, każdy z ans ma być sługą dla innych. Mąż ma służyć żonie, rodzic dzieciom.
Wiele kobiet chciałoby mieć trwały, monogamiczny związek, a jednocześnie nie potrafią odrzucić dominującej mentalności, w której kobieta musi być bardzo aktywna seksualnie, zachowywać się i ubierać prowokacyjnie etc.
Być może większość kobiet chciałoby założyć szczęśliwą rodzinę, realizować się jako matki, a jednocześnie nie potrafią przeciwstawić się oczekiwaniom, że będą robiły karierę w korporacjach, jako businesswoman etc.
Moim zdaniem, na tym polega kryzys kobiecości: na ich rozdarciu pomiędzy własnymi oczekiwaniami i nieumiejętności wyboru oraz konsekwentnego realizowania własnych poglądów i wartości.
"Może z jednej strony chciałyby mieć przy sobie silnego mężczyznę, ale nie chcą być nikomu podporządkowane, chcą przynajmniej czuć, że to on jest im podporządkowany, robi to, co one chcą. ...."
Co do zasady to kobiety kierują mężczyznami ;) Natomiast kobiety potrzebują bezpieczeństwa czyli nie życiowego fajtłapy, mamisynka.
"odrzucić dominującej mentalności, w której kobieta musi być bardzo aktywna seksualnie, zachowywać się i ubierać prowokacyjnie etc"
Tego nie rozumiem kompletnie - o ile aktywność seksualna to kwestia wyłącznie małżeńskiego łoża, to co wy macie z tym ubiorem. Albo inaczej, ile macie lat, ze kobiety was ubiorem potrafią sprowokować? Trzeba mężczyznom ćwiczyć cnotę czystości, ale jak ktoś obecnie ma problem z tzw. prowokacyjnym ubiorem, to chyba ma większy problem.
"Być może większość kobiet chciałoby założyć szczęśliwą rodzinę, realizować się jako matki, a jednocześnie nie potrafią przeciwstawić się oczekiwaniom, że będą robiły karierę w korporacjach, jako businesswoman etc."
A co jedno drugiemu przeszkadza? Znam panie na wysokich stanowiskach, szczęśliwe mężatki i matki. I znam nieszczęśliwe panie siedzące w domu, gdzie rozwód jest pewnikiem, bo mąż ma darmową obsługę, ale nieszczęśliwą żonę.
"Moim zdaniem, na tym polega kryzys kobiecości: na ich rozdarciu pomiędzy własnymi oczekiwaniami i nieumiejętności wyboru oraz konsekwentnego realizowania własnych poglądów i wartości. "
A u mężczyzn to jak jest. Potrafią dokonywać wyborów i ponosić konsekwencje? Naprawdę?
"Co do zasady to kobiety kierują mężczyznami" - może u Ciebie w domu. Na pewno nie u mnie i nie w Biblii.
"ile macie lat, ze kobiety was ubiorem potrafią sprowokować?" Trzydzieści. A Ty ile, że jak widzisz kobietę w mini, to nie robi Ci się gorąco? Dobra, nie odpowiadaj, z innych Twoich komentarzy wiem, że jesteś ponad dwa razy starszy ode mnie.
Strój wyraża to, co mamy w głowie. Gdy kobieta ubiera się wyzywająco, nie powinna liczyć na to, że facet będzie w niej widział coś więcej, niż kawałek mięsa.
"Znam panie na wysokich stanowiskach, szczęśliwe mężatki i matki". Różnica pokoleń między nami. Ja znam fajne, inteligentne i piękne dziewczyny ok. trzydziestki, które robią kariery zawodowe, ale nie potrafią stworzyć związku. I nie znam żadnej rówieśniczki, która ma udaną rodzinę i jednocześnie robi jakąś zawrotną karierę. Przypadek?
"A u mężczyzn to jak jest. Potrafią dokonywać wyborów i ponosić konsekwencje?" Według mojego doświadczenia: nie mają z tym problemu. Kryzys męskości związany jest z czymś zupełnie innym.
Dalej - rozmawiając z porzuconym kobietami, bo urodziło im się chore dziecko, ba bo "tylko" zaszyły w ciążę raczej trudno uwierzyć ze mężczyźni potrafią ponosić konsekwencje swych czynów i dokonywać wyborów. Zresztą wystarczy popatrzyć na dwie statystyki, czyli kwestie niepłaconych alimentów oraz przemocy w domu, aby zobaczyć problem męskości - braku umiejętności dokonywania wyborów i braku umiejętności ponoszenie konsekwencji
I na koniec - to nie minispódniczka na Ciebie działa. Nic z zewnątrz Tobie nie zaszkodzi, bowiem grzech rodzi się w myśli. A i oczywiście da się opanować swe problemy emocjonalne ze spódniczkami vide choćby lekarze ginekolodzy.
A ze akurat mieszkam w miejscu, w którym minispódniczka to jednak jest już całkiem dużym ubraniem, to mnie to nie wzrusza.
ps. w internecie istnieją tzw. emotikony
Nie napisałem nic o "braku umiejętności ponoszenia konsekwencji", tylko o "konsekwentnym realizowaniu własnych poglądów i wartości" - porzucenie żony/konkubiny, która urodziła chore dziecko, najczęściej świadczy właśnie o byciu konsekwentnym w prowadzeniu łatwego i przyjemnego życia. To samo odnosi się do niepłacenia alimentów - "a dlaczego mam płacić alimenty, skoro dziecko mieszka z matką?".
Widzę, że znasz mnie lepiej niż ja sam. Istnieją stroje tzw. "no sex" (np. stroje do biura, stroje, które najłatwiej zauważyć na politycznych spotkaniach wysokiego szczebla) i stroje "sex appeal", czyli mające przyciągać męski wzrok. Zdrowy facet zawsze umie odróżnić strój pierwszy od drugiego oraz komunikat przez niego wysyłany.
Problem polega na tym, że wiele współczesnych kobiet tego nie potrafi...
Jeśli zaś chodzi o nasze znajome trzydziestki: no więc widać, że mamy różne doświadczenia. I ani Ty, ani ja, nie powinniśmy ich generalizować.
brzmiąca "Według mojego doświadczenia: nie mają z tym problemu. " oznacza "konsekwentnym realizowaniu własnych poglądów i wartość"
No chyba nie ja tutaj usiłuje manipulować.
"porzucenie żony/konkubiny, która urodziła chore dziecko, najczęściej świadczy właśnie o byciu konsekwentnym w prowadzeniu łatwego i przyjemnego życia." - no poważnie? A może jednak świadczy o uciecze od dorosłej odpowiedzialności za dziecko, rodzinę czy małżeństwo?
Rozumiem chęć obrony za wszelka cenę tzw. mężczyzn, ale słabą drogę wybierasz.
A stroje - cóż w mojej ocenie rozmawiamy na portalu katolickim a nas katolików nie obchodzi poddział na klasy strojów, bo powtórzę to nie z zewnątrz grodzi się grzech. Grzechem jest myśl mężczyzny, a nie jak się ubierze kobieta. Ale w końcu można zwalić winę na kobietę, bo to takie "męskie" jest.
Mamy XXIw, skończy z wmawianiem winy strojom czy opowiadaniom ze kobiety mają się tak czy śmak ubierać. I dodawanie jakiejś ideologii sukienkom, makijażowi etc. Dorosły zdrowy mężczyzna mając żonę nie musi ulegać podnietom kobiecego wyglądu.
A napisałem wyraźnie: "Moim zdaniem, na tym polega kryzys kobiecości: na ich rozdarciu pomiędzy własnymi oczekiwaniami i nieumiejętności wyboru oraz konsekwentnego realizowania własnych poglądów i wartości." Faceci - znów: moim zdaniem - nie mają z tym problemu, ich kryzys ma zupełnie inne przyczyny i skutki.
To, że Ty jesteś wielkim światowcem z XIX wieku nie oznacza, że stroje nagle stały się neutralne: założenie mini jest konkretnym komunikatem, który każdy zdrowy facet rozumie; podobnie jak założenie garnituru na spotkanie jest komunikatem, który kobieta rozumie (tak samo, jak rozumie, co facet jej komunikuje przychodząc na spotkanie w dresie).
To jest rzeczywistość obiektywna, badana nie tylko przez antropologię i socjologię kultury, ale chociażby przez rozmaite neurosciences. Problem zaczyna się wtedy, kiedy znaczna część kobiet i TomaszL przestają dostrzegać tę obiektywną i często biologiczną konstytucję człowieka. Kościół akceptuje klasyczną definicję człowieka: jesteśmy zwierzętami rozumnymi i rozumem możemy kierować naszymi czynami, ale nie jesteśmy w stanie zmienić swojej natury. To, że nie rzucam się na każdą laskę w mini jest owocem mojego rozumu i wiary, ale jeślibym nie potrafił odczytać komunikatu, który taki strój wysyła światu, oznaczałoby, że przestałem być mężczyzną.
Co do możliwości grzeszenia strojem: KKK 2521-2522.
Zakładając dres na spotkanie biznesowe również wysyłasz pewien komunikat. Jeśli nie jest to umówiony np. jogging, to współczuję osobie, która tak by się ubrała np. na spacer w parku z szefem.
Twoje "życie w XXI wieku" wyjaśnia, dlaczego nie jesteś w stanie dostrzec kryzysu kobiecości - bo ten kryzys jest właśnie tożsamy z postnowoczesnością.
@KJ - znów jakiś "naukowy termin" - postnowoczesność. Możesz więc rozwinąć czym jest ta Twoja postnowoczesność? Bo jak widać Twoje poglądy na kobiecy ubiór nie mają nic wspólnego z nowoczesnością.
I przy okazji - jesteś żonaty?
a) jeśli dajesz radę z większą ilością tekstu: http://www.empik.com/plynna-nowoczesnosc-bauman-zygmunt,2628839,ksiazka-p
Albo jeśli wolisz krótkie teksty: http://www.ptta.pl/pef/pdf/p/postmodernizm.pdf
Moje poglądy na kobiecy ubiór są po prostu katolickie i racjonalne.
Nie mam żony, ale mam męża.
Rozumiem, że używając terminu postnowoczesność jako perioratywu czegoś, co wg Ciebie było dobre, czyli co - w strojach mamy się cofnąć w XIX wiek do czasu oświecenia?
I jak na to się zapatruje Twoja żona? Ubiera się tak jak proponujesz?
Ale tak konkretnie, a nie przez własne wyobrażenia. Np ciekawią mnie konkretne zapisy w Biblii mówiące, ze garnitur jest dobry jako ubiór codzienny w małżeństwie, a sukienka mojej pięknej żony musi być za kolana.
Dla mnie kobiety mogą się ubierać jak chcą, mogą chodzić nawet nago po ulicy. Tylko niech później nie płaczą, jak to źle je faceci traktują.
No cóż - winienie kobiet ze same poprzez strój chcą być źle traktowane właściwie nie wymaga komentarza i zamyka dyskusję bowiem tak bardzo usilnie udowadniasz, ze mężczyzn nie obowiązuje Ewangelia, w szczególności zaś MT 5.27-30 lub MK 7.14-23.