Przez spalanie gazu i produktów ropopochodnych do atmosfery emitowane jest rocznie ok. 20 bln m3 pary wodnej . Jest to dodatkowa para wodna w atmosferze oprócz tej wyparowanej naturalnie. Duża zawartość pary wodnej w atmosferze zwiększa ciężar właściwy powietrza, co powoduje duże wahania ciśnienia, a co za tym idzie, gwałtowne wiatry i burze, oraz nawałnice w których skroplona para wodna powoduje ulewy , a więc powodzie i podtopy. Zwiększona zawartość pary wodnej w atmosferze powoduje duży efekt cieplarniany i ogranicza dochodzenie promieni słonecznych do ziemi, co powoduje ograniczenie fotosyntezy, w której następuje asymilacja dwutlenku węgla. Duża zawartość pary wodnej w powietrzu sprzyja też rozmnażaniu się różnych grzybów, które atakują rośliny, a to pociąga za sobą zwiększone zużywanie środków grzybobójczych, który nie są tez obojętne dla zdrowia ludzi i zwierząt. Ciekawe, że ten problem nie absorbuje tzw ekologów? Nikt im za to nie płaci? Albo naraziliby się bogaczom?

Panie Albercie kochany, atmosfera przyjmie tyle pary ile ma pojemności przy danej temperaturze. Jak się ochłodzi (np. zapadnie noc, albo masy powietrza popłyną znad Azorów do Skandynawii), to się para skondensuje i opadnie jako deszczyk lub śnieżek. A jak człowiek zaprzestanie emisji pary wodnej, na to miejsce przyjdzie para wodna z oceanów (70% pow. planety) i transpiracji, i będzie jej DOKŁADNIE tyle samo. Ani mniej, ani więcej. A wody w atmosferze jest ok. 10 x tyle co we wszystkich rzekach razem wziętych, stąd też niewielkie opady często powodują, że rzeki występują z brzegów. To co Pan pisze, może mieć znaczenie lokalne, jak smog, i tu była by zgoda, ale w skali globalnej emisja antropogeniczna pary wodnej nie ma znaczenia.