Własne małżeństwo pokazuje dobitnie na ile wiarę w to co Bóg nam przekazał traktuje sie poważnie. Albo uznajemy zamysł małżeństwa pokazany na kartach Biblii, albo traktujemy małżeństwo jako sprawę czysto ludzkich relacji. Niestety w obecnych czasach wielu katolików chce połączyć te dwa sprzeczne ze sobą pomysły i mamy to co mamy obecnie.
„Wyzwaniem jest to, aby nie ulec wpływom dominującej kultury, która ukazuje prymat uczuć lub indywidualnych praw,które przeważają nad drugim i nad wartością małżeństwa". Odważna teza, umniejszać prawom drugiej osoby. Nigdy bym się nie odważył powiedzieć małżonkowi który tkwi w nieudanym małżeństwie że jest częścią dominującej kultury w której panuje indywidualizm, i albo będzie nieszczęśliwy do końca życia w małżeństwie, albo wyjdzie na samoluba który myśli tylko o sobie. Swoją drogą jak ktoś wierzy że małżeństwo opiera się tylko na miłości, to nie powinien się żenić, bo to myślenie dziecinne.
"Nigdy bym się nie odważył powiedzieć małżonkowi który tkwi w nieudanym małżeństwie że jest częścią dominującej kultury w której panuje indywidualizm, i albo będzie nieszczęśliwy do końca życia w małżeństwie,"
I tak wygląda myślenie współczesnego świata i o tzw. szczęściu i o małżeństwie. Nie dziwi plaga rozwodów.
ludzie często decydują się na małżeństwo w stanie dużej niedojrzałości, że właściwie nie wiedzą co przysięgają, brane są pod uwagę różne uwarunkowania, potrzeba wzmocnienia poczucia bezpieczeństwa czy stabilizacji, podbudowanie własnej wartości, wyjście za mąż bo trzeba, albo dla zapełnienia pustki, rozumienie słowa miłość w sumie się omija, jak ktoś daje chwilowo zaspokojenie potrzeby akceptacji czy bliskości to już czasem nadto, tym bardziej dla kogoś kto nie miał tego za dużo w domu, za 2 lata dopiero dojdą do etapu poznawania się i się okaże czy w ogóle mają coś poza tym wspólnego, nie na darmo taki żart, że ona twierdziła, że mnie rozumie tzn. że musiało się skończyć ślubem
" ludzie często decydują się na małżeństwo w stanie dużej niedojrzałości" Naprawdę uważasz, że człowiek kiedykolwiek będzie w stanie faktycznej dojrzałości? Bo ja wątpię.
Natomiast oczywistą jest współczesne zmiana rozumienia pojęcia miłość i często odrzucenie miłości jako daru z siebie danego bezwarunkowo drugiej osobie. Dziś oczekuje sie własnego szczęścia i bycia kochanym. A to droga do dramatu rozwodów.
pełnej dojrzałości nie będzie, natomiast jeśli się przysięga cokolwiek warto mieć blade pojęcie o co chodzi, kiedyś życie było stabilniejsze, życie młodych niewiele różniło się od życia poprzedniego pokolenia, mniejsza alienacja społeczna i anonimowość, lepsza komunikacja w rodzinach więcej utartych pozytywnych wzorców do naśladowania, jak się trafił niedojrzały małżonek to nie tylko sama małżonka się z tym faktem biedziła, ale często reszta rodziny potrafiła dopełnić wychowania, podobnie kobiety wychowywane głównie na żony i gospodynie miały więcej cierpliwości do małżeństwa, nie będąc rozrywane robieniem kariery zawodowej, dzisiaj źle dobrane albo niedojrzałe stadło długo nie pociągnie, bo niewiele jest "grup wsparcia" coraz mniej też jest "filtrów" jak kiedyś obowiązkowe życie towarzyskie, kiedy istniała jakaś selekcja i poznawanie się przed samą konsumpcją znajomości kiedy już ta znajomość robi się jednoznaczna
I tak wygląda myślenie współczesnego świata i o tzw. szczęściu i o małżeństwie. Nie dziwi plaga rozwodów.
Naprawdę uważasz, że człowiek kiedykolwiek będzie w stanie faktycznej dojrzałości? Bo ja wątpię.
Natomiast oczywistą jest współczesne zmiana rozumienia pojęcia miłość i często odrzucenie miłości jako daru z siebie danego bezwarunkowo drugiej osobie. Dziś oczekuje sie własnego szczęścia i bycia kochanym. A to droga do dramatu rozwodów.