Komentarze 105  Wszystkie komentarze »
  • gosc
    10.09.2018 11:07
    Nareszcie jakiś głos rozsądku. Dziękujemy kard. Angelo Scola.
    • nicki
      10.09.2018 16:43
      Głos rozsądku? Kardynał mimochodem dał do zrozumienia, że drugi związek zawarty w czasie ważnego małżeństwa sakramentalnego jest dopuszczalny w Kościele - o ile para zaprzestanie współżycia seksualnego:

      "..Osoby rozwiedzione i pozostające w ponownych związkach nie mogą otrzymywać Komunii, jeżeli nie zdecydują się żyć w zupełnej powściągliwości seksualnej."

      Czyli małżeństwo zostało sprowadzone jedynie do aspektu seksualnego. Jeśli odchodzisz od małżonka i mieszkasz z inną osobą i z nią współżyjesz - to grzeszysz. Ale jeśli zostawiasz swojego małżonka i bierzesz innego i prowadzisz z nim wspólne życie we wszystkich aspektach oprócz seksu - to nie grzeszysz, tylko żyjesz w łasce.
      Mam wątpliwości czy to jest rzeczywiście nauka Pana Jezusa.
      • lars
        10.09.2018 18:24
        Nie jest to nauka Pana Jezusa, ale świętego Jana Pawla II w Familiaris Consortio. To tam są korzenie Amoris Lateitia. AL to po prostu twórcze rozwinięcie tematu. I nie jest to ostatnie słowo, bo wprawdzie na ostatnom syndzie nie przeszedł punt o unikalnych darach, które wnoszą do Kościoła homoseksualiści, ale to kwestia czasu i oswojenia owieczek z niespodziankami Ducha Świętego.
      • tempestas
        10.09.2018 21:06
        Nie wiem czy wynika to z niewiedzy czy ze złej woli, ale chodzi tutaj o pary, które nie mogą się rozstać ze względu na dzieci. W innym wypadku mieszkanie razem osób nie pozostających w związku małżeńskim, jest konkubinatem, nawet jeżeli nie współżyją i ciężkim grzechem zgorszenia.
      • tomaszl
        10.09.2018 22:18
        @Lars - przeczytaj dokładnie i ze zrozumieniem ta dwa zdania z FC: "Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom"
      • nicki
        11.09.2018 18:53
        Nie rozumiem jakie znaczenie ma fakt, że para w drugim związku ma dzieci? Fakt posiadania dzieci ze zdrady nie umniejsza grzechu drugiego związku. Nadal taki związek jest jest sprzeczny z Bożymi zasadami i jest zgorszeniem (przede wszystkim dla tych dzieci!) nawet gdy jest bez aktów małżeńskich.
      • tomaszl
        12.09.2018 06:37
        Dzieci nie są winne i nie powinny ponosić kary za grzechy ich rodziców. Patologia rozwodów doprowadza do sytuacji, która nie ma żadnego dobrego wyjścia. I wtedy przy pomocy spowiednika trzeba wybrać najmniej krzywdzące dzieci rozwiązania.

        Niestety często pójście drogą FC jest zbyt trudne stąd oczekiwania co do akceptacji przez Kościół rozwodów i ponownych związków ciągle rosną i mało to decyduje sie na czystość w temacie seksu pozamałżeńskiego. Takie są realia więc dyskusja o tych dwóch zdaniach FC jest stricte akademicka.
      • nicki
        12.09.2018 17:42
        Według encykliki Veritatis Splendor są czyny, które są wewnętrznie złe "zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, a niezależnie od ewentualnych intencji osoby działającej i od okoliczności." Takim czynem wewnętrznie złym jest z pewnością drugi związek zawarty w czasie trwania ważnego sakramentalnego małżeństwa, gdyż sprzeciwia się zasadzie nierozerwalności i zakazowi drugich związków po rozwodzie cywilnym. Wg. pkt 81 VS i św.Pawła "nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro." Czyli okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot (drugiego związku) w czyn „subiektywnie” godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić (wychowanie dzieci). Cel nie uświęca środków. Zatem nie można usprawiedliwiać trwania w grzechu ciężkim drugiego związku tym, że urodziły się w nim dzieci i trzeba je wychować. Krzywdą dla dzieci większą, bo duchową, jest wzrastanie w rodzinie cudzołożnej i wiarołomnej. Dlatego usprawiedliwianie drugich związków dla 'dobra"(?) dzieci jest sprzeczne z ich rzeczywistym dobrem i z zasadą przedstawioną przez VS oraz św.Pawła i innych ojców Kościoła
      • tomaszl
        12.09.2018 21:52
        Jeżeli dwie osoby ze sobą nie uprawiają seksu i tez tego seksu nie pragną to nie ma mowy o grzechu cudzołóstwa.
        Pozostaje pytanie, czym grzeszą dwie osoby mieszkające razem, które zostały rozgrzeszone z rozwodu. Czy jak zamieszkają osobno np w dwóch sąsiednich mieszkaniach zmieni ich sytuację gdy i tak razem wychowują swoje dzieci. A jak zamieszkają w dwóch różnych pokojach, bo przecież nie dzielą łoża?

        No i raczej wątpię aby św. Jan Paweł II sam sobie zaprzeczał, więc może nie warto być bardziej papieskim od papieża
      • tempestas
        13.09.2018 09:23
        FAMILIARIS CONSORTIO 84 (Rozwiedzeni, którzy zawarli nowy związek): "Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom."
      • nicki
        13.09.2018 15:57
        TomaszL - jeśli małżeństwo kojarzy Ci się wyłącznie ze współżyciem seksualnym, to nigdy nie zrozumiesz o czym mowa w pkt 81 veritatis splendor; nie znasz też nauczania Kościoła sprzed FC;
        Tempestas - według zacytowanego przez Ciebie fragmentu FC odejście od ślubnego małżonka i zamieszkanie z innym partnerem jest dozwoloną formą życia, byle para unikała współżycia. To całkowita niedorzeczność, którą zauważy każdy, kto nie kojarzy małżeństwa wyłącznie z seksem.
  • Ben
    10.09.2018 11:20
    No nareszcie! Amen.
    • nicki
      10.09.2018 16:51
      Nareszcie co? No tak, nareszcie kardynał Kościoła potwierdził, że można się rozwodzić i żyć w kolejnym związku cywilnym, byle tylko zaniechać współżycia (np.. na starość) i można przystępować do Komunii. Czyli wniosek jest taki, że łamanie przysięgi małżeńskiej nie jest grzechem.
  • Teolog
    10.09.2018 11:38
    Osoba, która zawarła ważny sakrament, ale potem małżeństwo zamieniło się w koszmar i jedynym wyjściem była ucieczka. Wchodzi w kolejny związek i tworzy szczęśliwą rodzinę. Jest uznana za grzesznika, nie dopuszcza się takiej osoby do komunii. Własna wina polega tylko na tym, że ponownie się zakochała i nie chciała żyć w celibacie do końca życia. Czyli de facto karze się kogoś za miłość (zakładamy, że pierwsze małżeństwo rozpadło się wyłącznie z winy drugiego z małżonków). Naprawdę nie widzicie tu absurdu? To jest klasyczny przykład, gdy normy prawne Kościoła nie nadążają za rzeczywistością. A w końcu prawo ma być dla ludzi, a nie ludzie dla prawa.
    • Alicja
      10.09.2018 11:50
      Kiepski z Pani/Pana teolog....
      • Teolog
        10.09.2018 12:21
        A może tak konkret, a nie tylko ad personam? Teolodzy są właśnie od tego, by zadawać takie trudne pytania. Zapytam raz jeszcze, jaki grzech popełnia osoba w opisanym przypadku? Wymaganie, by za grzech swojego małżonka ta osoba poświęciła całe swoje życie jest żądaniem heroizmu, czego nie wolno robić.
      • kj
        10.09.2018 12:46
        Ale mi trudne pytanie!!! Kurcze, na doktorat po prostu!!!
        Pan/Pani "teolog" pyta - czyli nie wie - jaki grzech popełnia osoba pozostająca w cudzołożnym (tzn. nieważnym) związku? "Kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa" (Mt 5,32).

        Pochwali się Pan/Pani, na jakiej uczelni kształcą tak niekompetentnych "teologów"?
      • Teolog
        10.09.2018 13:00
        Proszę sięgnąć do kontekstu. "Oddalona" to niewierna żona. Ja zaś mówię o osobie, która nie z własnej winy znajduje się w separacji. Chyba, że bezmyślnie stawiamy znak równości między sytuacją zawinioną i niezawinioną. Konczyłem PWT we Wrocławiu, ale na każdym innym wydziale teologii podejmowany jest problem współczesnej sakramentologii wraz z absurdami do jakich prowadzi podejście juryczne.
      • kj
        10.09.2018 13:16
        "<<Oddalona>> to niewierna żona" - o, to ciekawe! Od kiedy "bycie oddalonym" - czyli w separacji (separare znaczy oddzielać, odłączać i jest synonimem dividere, czyli rodzielać rozwodzić) - oznacza "bycie niewiernym"?


        Ufff, dobrze, że nie moja alma mater! PWT, czyli stara, dobra szkoła księdza Waldemara Irka (kto nie zna, proszę sobie wygooglać).
      • Teolog
        10.09.2018 13:47
        Proszę sięgnąć do ST i przeczytać kiedy można było "oddalić" żonę. A szkołę konczyłem za czasów biskupa Ignacego, wtedy jeszcze nie biskupa. Ks. Irek był parę lat później ;)
      • kj
        10.09.2018 14:09
        Oddalić żonę można było w dowolnej sytuacji - wystarczyło napisać jej list rozwodowy.
      • Teolog
        10.09.2018 14:26
        Sięgnij proszę do ew. Mateusza, gdzie jest mowa o "nierządzie". Jest to nawiązanie do tradycji żydowskiej odnośnie wspomnianego listu. Tak też rozumieli to faryzeusze, którzy wierni pismu i tradycji uznawali rozwód w przypadku nierządu za dopuszczalny. Jezus swoje słowa kieruje do faryzeuszów. Zgadzam się natomiast, że powtórne małżeństwo jest cudzołóstwem, wskazuje na to Paweł. Zagadnienie dotyczy tu pokuty. Skoro Kościół ma moc opuszczania grzechów, to może też odpuścić grzech cudzołóstwa. Zaś kierując się zasadą, że zadośćuczynienie nie może być bardziej dotkliwe od samego grzechu nie może automatycznie zalecać rozbicia nowej rodziny, tylko musi znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
      • kj
        10.09.2018 14:31
        Napisałeś "proszę sięgnąć do ST", więc nie odwracaj kota ogonem. Stary Testament pozwalał oddalić żonę z dowolnego powodu.
      • Teolog
        10.09.2018 15:09
        Dobra, wygrałeś, nie będziemy się kłócić, tym bardziej, że moje pytanie nie dotyczy tego, czy jest to grzech, czy nie (bo jest), tylko zagadnienia odpuszczenia tego grzechu. Bo sytuacja, gdy masowy morderca może bez problemu wrócić na łono Kościoła, a matka dwójki dzieci by to zrobić musi porzucić nową rodzinę i żyć jak zakonnica, jest trochę nie do końca w porządku.
      • kj
        10.09.2018 15:22
        Nie widzę w tym nic nie w porządku. Grzech to grzech. Bóg nazwał, co jest grzechem, a co nie. Cudzołóstwo jest grzechem i kropka.
        Różnica pomiędzy nawróconym mordercą a nienawróconą cudzołożnicą leży właśnie tu: pierwszy jest nawrócony, uznaje swój grzech i postanawia z nim zerwać, podczas gdy kobieta żyjąca w niesakramentalnym związku nie jest nawrócona, nie uznaje swojego grzechu i nie chce z nim zerwać (albo nawet go uznaje, ale nie chce z nim zerwać).
        Kościół może odpuścić tylko grzechy uznane, wyznane i do których petent postanawia już nie wracać.
      • TEOLOG
        10.09.2018 15:34
        No to wchodzimy na płaszczyznę sakramentu pokuty. Pokuta nie może mieć większego ciężaru, niż grzech i nie może prowadzić do większego zła. W opisanym przypadku naprawienie grzechu cudzołóstwa ma polegać na rozbiciu nowej rodziny, porzuceniu konkubenta i dzieci i albo powrót do męża, który bije, albo dożywotnio celibat.
      • kj
        10.09.2018 18:04
        "Pokuta nie może mieć większego ciężaru, niż grzech" - proszę o źródło tej zasady, oczywiście z dokumentu magisterium. To po pierwsze.


        Po drugie, zakaz cudzołóstwa nie jest pokuta. Konieczność zaprzestania seksu z kimś, kto nie jest ważnym małżonkiem, zaprzestania spania w jednym łóżku i (najlepiej) powrotu do swojego męża/żony nie jest pokutą. Jest warunkiem ważnej spowiedzi i dowodem nawrócenia, a nie pokutą (karą). Pokuta jest nakładana dopiero po tym, gdy owe warunki nastąpią i jest ona rzeczywiście dość lekka - zazwyczaj jest to modlitwa.
    • kj
      10.09.2018 11:57
      "Karze się kogoś za miłość" - za jaką miłość? Za cudzołóstwo. Tak powiedział Jezus (Mt 5,32) i się tego trzymamy.
      • Teolog
        10.09.2018 12:51
        Opisuję konkretny przypadek. Stawiasz znak równości między przypadkiem osoby, która ma kochanka na boku, a przypadkiem osoby, która w przypadku separacji i rozbicia małżeństwa znalazła się nie ze swojej winy. Czy osoba będąca nie z własnej winy w takim stanie nie ma prawa do realizacji swojego powołania, jakim jest stworzenie rodziny?
      • kj
        10.09.2018 13:12
        Tak, pod względem przedmiotu czynu - a on stanowi bezpośrednio o moralnej wartości całego czynu - stawiam znak równości pomiędzy cudzołóstwem z przypadkową osobą a z trwałym partnerem.
        Swoje "powołanie do stworzenia rodziny" (o ile takie istnieje) już zrealizowała, zawierając sakrament małżeństwa.
      • Teolog
        10.09.2018 13:27
        Czyli prawo stosujemy bezwzględnie, na zasadzie akcja-reakcja, bez uwzględnienia okoliczności? Gdyby tak było, to np. umyślne zabójstwo i niezamierzone zabicie kogoś q obronie własnej byłyby morderstwem, a nie są właśnie ze względu na okoliczności. Gdyby realizacja powołania małżeńskiego zrealizowała się w pierwszym związku, oznaczałoby, że dla Boga większą wartość przedstawia cierpienie w związku z "potworem", niż szczęście w nowej rodzinie. A nie istnieje "powołanie do cierpienia".
      • kj
        10.09.2018 13:48
        To są jaja! Kto Ci dał dyplom magistra teologii i misję kanoniczną, skoro takich podstaw nie znasz i nie rozumiesz?! To jest tragedia!

        Morderstwo ma inny przedmiot czynu niż samoobrona i różnica pomiędzy nimi leży nie w intencji lub okolicznościach, lecz właśnie w przedmiocie czynu.

        Nie ma wcale dwóch opcji, jak Ci się błędnie wydaje. Istnieją trzy opcje: 1) pozostawanie we wspólnym zamieszkaniu z małżonkiem, 2) pozostawanie w separacji, czyli trwanie w małżeństwie sakramentalnym, bez wspólnego zamieszkiwania i bez prowadzenia życia seksualnego aż do czasu nawrócenia/wyzdrowienia współmałżonka, 3) utrzymywanie stosunków seksualnych z kimś, kto nie jest mężem/żoną. Tylko ta trzecia opcja jest zła/grzeszna, dwie pierwsze są akceptowane przez Boga i Kościół.
      • tempestas
        10.09.2018 14:13
        Czynię to z pewnym wewnętrznym oporem ale muszę powiedzieć, że @kj ma rację. Kościół nie wymaga od nikogo cierpienia w związku z "potworem" separacja, a nawet rozwód cywilny mogą być moralnie uzasadnione (Por. KKK 2383), ale nowy związek już absolutnie nie. Tym bardziej to, że nowy związek jest "udany" nie może być podstawą do dopuszczenia do Eucharystii. Jedynym przypadkiem jaki przychodzi mi do głowy, w którym można by pomyśleć o dopuszczeniu osoby rozwiedzionej, pozostającej w nowym związku i współżyjącej z partnerem, do Komunii jest sytuacja w której osoba taka nawraca się, uznaje zło związane z zawarciem nowego związku, ale nie opuszcza go przez wzgląd na dobro dzieci, a do współżycia jest zmuszana. W takiej sytuacji, mimo obiektywnie poważnej materii, brak dobrowolności mógłby uzasadnić dopuszczenie takiej osoby do Spowiedzi i Eucharystii - ale to pojedyncze kazusy.
      • kj
        10.09.2018 14:28
        Oczywiście, Tempestas, masz rację. Tylko, że wówczas jest to sytuacja gwałtu i nowy partner seksualny zaciąga na siebie winę nie tylko cudzołóstwa, ale również gwałtu (zmuszania drugiej osoby do współżycia).
      • tempestas
        10.09.2018 14:40
        @kj: Oczywiście. Nie ma takiej możliwości by świadome, dobrowolne współżycie z osobą inną niż współmałżonek nie było grzechem ciężkim. Brak świadomości też raczej odpada, ale brak dobrowolności jest możliwy - choć to kazuistyka.
      • kj
        10.09.2018 14:45
        Pełna zgoda!
      • Teolog
        10.09.2018 14:46
        Cieszę się, że dostrzegasz różnicę w materii gdy chodzi o zabójstwo. Co do opcji, to w opisanym przypadku 1 jest żądaniem heroizmu, więc odpada. Porównajmy 2 i 3. 2 ma charakter pokutny, przyjęcie wbrew woli dziewictwa jako karę za grzechy innej osoby. 3 jest uznane za grzech, z powodów prawnych, mimo, że prowadzi do obiektywnego dobra, jakim jest nowe zgodne i szczęśliwe małżeństwo. Patrząc w kategoriach powołania, które ma prowadzić do szczęścia to opcja 3, uznana za grzeszną najbardziej jej odpowiada. Czyli gdzieś na etapie budowania prawa powstał jakiś zgrzyt.
      • kj
        10.09.2018 15:10
        Co w tym heroicznego? Sumienie decyduje o tym, czy w konkretnej sytuacji coś jest obowiązkiem moralnym czy nie.

        Twoje poglądy są po prostu heretyckie i tyle. Nauczanie Kościoła przez 2000 lat było jasne i nic Wasze obecne próby w tym nie zmienią. Seks jest dopuszczalny tylko pomiędzy małżonkami. Kropka.
    • tomaszl
      10.09.2018 12:24
      "Osoba, która zawarła ważny sakrament, ale potem małżeństwo zamieniło się w koszmar "
      Ciekawe podejście - małżeństwo jest bytem ożywionym, które zamieniło się w koszmar.

      Ale może warto wskazać w przysiędze małżeńskiej jakiś mały druczek, jakiś warunek który zwolni małżonka z danego osobiście, dobrowolnie i świadomie ślubu. Zawierając małżeństwo w kościele przecież oboje wiedzą, że małżeństwo bez względu jak będzie wyglądać jest nieodwoływalne. WIęc nie ma tutaj żadnego absurdu. Ale bez wątpienia absurdem jest domaganie sie prawa do kolejnych małżeństw zawieranych na tych samych warunkach jak to pierwsze, czyli prawa do monogamii seryjnej. Bo przecież nikt nie da gwarancji, że to drugie czy trzecie jak to piszesz nie "zamieniło się w koszmar"
      • Teolog
        10.09.2018 12:48
        Mówimy tu o kategorii grzechu. Jakkolwiek porzucenie małżonka świadomie i dobrowolnie jest grzechem, o tyle niezawinione znalezienie się w sytuacji, gdy w małżeństwie nie da się wytrwać nie może być traktowane jako grzech. Podobnie nie można żądać od człowieka heroizmu. Wskażę jeszcze jeden absurd, załóżmy, że ten człowiek będący w niezawinionej separacji dopuszcza się cudzołóstwa. Jeśli zrobi to kilka razy za każdym razem z kim innym, choćby i z prostytutką, to dostanie rozszeszenie. Jeśli natomiast wejdzie w trwały i zgodny związek, z miłością, dziećmi, wiernością, to nie dostanie rozgrzeszenia. Chyba, że spełni warunek, że wyrzecze się seksu i będzie żyć jak "brat i siostra", co poza wymiarem kary i pokuty do końca życia nie będzie mieć żadnego większego sensu.
      • kj
        10.09.2018 12:51
        Proszę mi powiedzieć, że Pan/Pani żartował(a) i nie jest teologiem...
      • Teolog
        10.09.2018 13:38
        Nie żartuję ;) Podam inny przykład nad którym głowi się obecnie sakramentologia. Nielegalne wyświęcenie na biskupa. W Niemczech przebywa obecnie ekskomunikowany i odsunięty od poslugi biskup, który jest jednocześnie alkoholikiem. Było kilka przypadków, że księża jechali do niego przyjąć święcenia biskupie za pieniądze. Jest to czyn niegodny, grzeszny, skutkujący ekskomuniką z mocy prawa. Ale następnie ci księża jechali do papieża, po sakrament pokuty. Papież nie może odmówić skruszonemu grzesznikowi. Ekskomunika zostaje zdjęta, ale święcenia biskupie zostają. Jeden z takich biskupów dostał później diecezję! Teraz porównajmy dwie sytuacje, "fałszywy biskup" ma możliwość skorzystania z pokuty i zachowania stanowiska. Rozwodnik nie ma prawa do pokuty, chyba, że porzuci nową rodzinę i będzie żyć samotnie (zakładamy, że nie wróci do pierwszego małżonka, bo ten ma już swoją nowa rodzinę). Nie widzisz absurdu?
      • tomaszl
        10.09.2018 13:42
        Ale nim zaczniemy mówić o grzechu przeciw małżeństwu może porozmawiajmy o pierwszych słowach Biblii i konsekwencji z nich wynikających. Czym wg Ciebie jest małżeństwo, a idąc już w chrześcijaństwo czym jest małżeństwo w rozumieniu katolików. Bo nie grzechy, ale kompletny brak zrozumienia pojęcia małżeństwo dziś jest problemem. W kościele ślubują sobie dwie osoby kompletnie nie akceptując faktu, że ślub jest nierozerwalnym. Bo w większości ślub w kościołach biorą ateiści, dla których ceremonia, oprawa, tradycja czy też emocja jedynie są ważne.
        A co do grzechów i spowiedzi, to czy ktoś otrzyma rozgrzeszenie bo chce żyć w świętości, czy też tak jak piszesz otrzyma aby być czystym przed ludźmi ma wielkie znaczenie.
        Upadek śmiertelny (choćby świadome i dobrowolne cudzołóstwo) winno być dramatem dla wierzącego. Dramatem na tyle poważnym, że zrobi się wszystko aby kolejny rz nie upaść.

        Ale dla religijnego ateisty nie jest to problem, zgrzeszy, wyspowiada się, zgrzeszy ….
        Ale czy to ma jakiś sens?
        Zresztą na upartego można chodzić do odległych kościołów, przyjmować Komunię św. i żyć w tzw. związku niesakramentalnym. Sens zerowy.
      • kj
        10.09.2018 13:51
        Nie widzę absurdu. Widzę całkowitą spójność i logiczność nauki katolickiej.
        Warunkiem otrzymania rozgrzeszenia jest m.in. nawrócenie, tzn. uznanie swojego grzechu i postanowienie porzucenia go. Jeśli warunki sakramentu pokuty są spełnione, można udzielić rozgrzeszenia, jeśli nie - to nie. Proste.
        A z tym biskupem alkoholikiem to ktoś Was nieźle wkrecił :)
      • Teolog
        10.09.2018 14:01
        Nie dotykam kompletnie problemu ślubów "bo w kościele ładniej niż w urzędzie". Jest to zupełnie inny problem od opisywanego. Grzech by zaistniał musi być świadomy i dobrowolny. Osoba, która nie z własnej woli staje w sytuacji uniemożliwiającej życie w małżeństwie jest karana za nie swoje grzechy. Patrząc na cele małżeństwa, osoba taka niejako "skazywana" jest na gorsze grzechy. Istnieje zasada, że lekarstwo nie może być gorsze od choroby. Potrafisz wyjaśnić jakim "złem" będzie dopuszczenie takiej osoby do życia w ponownym związku, po odbyciu odpowiedniej pokuty? Bo ja widzę tylko problem natury prawnej.
      • kj
        10.09.2018 14:15
        Bajki opowiadasz. Wg Twojej opinii:
        Osoba mająca skłonności homoseksualne też "jest karana za nie swoje grzechy" i powinno się jej pozwolić móc realizować swoją seksualność tak, jak chce.
        Osoba mająca skłonności pedofilskie też "jest karana za nie swoje grzechy" i powinno się jej pozwolić móc realizować swoją seksualność tak, jak chce.
        Osoba, która urodziła się z dysfunkcją mózgu i jest ponadprzeciętnie agresywna też "jest karana za nie swoje grzechy" i powinna móc wyrażać swoją agresję tak, jak chce.
        Słyszysz te bzdury?

        Jakim złem będzie dopuszczenie takiej osoby do cudzołożnego związku? Skazaniem jej na wieczne piekło.
      • Teolog
        10.09.2018 14:34
        Osoba z dysfunkcją seksualną może zostać wyleczona, wtedy obiektywna przeszkoda znika. W przypadku opisywanym nie ma takiej możliwości, zwłaszcza gdy obie osoby są w nowych związkach. W tej sytuacji "dobrem" byłoby rozbicie dwóch rodzin. Trudno uznać to za zgodne z wolą Boga.
      • tomaszl
        10.09.2018 14:34
        @Teolog - czy jak z nie swojej winy małżeństwo nie może mieć dzieci (jeden z celów małżeństwa) to można się rozwieść?
        A jak mąż z własnej winy stanie sie w trakcie małżeństwa impotentem i wtedy aż dwa cele małżeństwa są niespełniane, to czy można się rozwieść?
      • kj
        10.09.2018 14:42
        Nieprawda, obiektywna przeszkoda w tej sytuacji również znika w przypadku śmierci współmałżonka. Bóg swoją wolę wyraził wprost: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza".


        Rozumiem, że rozbicie rodziny homoseksualnej też, Twoim zdaniem, trudno uznać za zgodne z wolą Boga?
      • Teolog
        10.09.2018 14:55
        TomaszL, porównujesz sytuację niezawinioną dotykającą obu stron z ewidentną winą jednej strony, za którą ma odpowiadać druga osoba. To nie są przypadki analogiczne.
      • TEOLOG
        10.09.2018 15:19
        W pierwszych wiekach powtórne małżeństwo po śmierci współmałżonka było również uznawane za cudzołóstwo, dyskusje ówczesnych teologów były równie burzliwe co teraz :) Stwierdzenie wprost, "Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela" jest wyrazem Jego woli i nie ma tu żadnych wątpliwości. Cały czas pozostaje aktualne zagadnienie co robić w przypadku grzechu. Na pewno nie jest właściwe powiedzieć zdradzonej i porzuconej kobiecie, że ma cierpieć do końca życia w przymusowym celibacie, bo Bóg tak chciał. Na pewno tak nie chciał, skoro jej stan jest wynikiem grzechu męża, a nie jej. Związki homoseksualistów nie są zgodne z wolą Boga, więc nie wiem po co porównujesz je z małżeństwem.
      • kj
        10.09.2018 15:35
        Nieprawda, nigdy drugie małżeństwo nie było uważane za cudzołóstwo. Było jednak - i w prawosławiu nadal jest - uważane za małżeństwo gorsze. Dlatego listy pawłowe zabraniają przyjmowania sakry biskupiej mężczyznom mającym drugą żonę.
        Związki homoseksualistów tak samo nie są zgodne z wolą Boga, jak związki cudzołożne: "Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego." (1Kor 6,9-10)
      • tomaszl
        10.09.2018 16:41
        @Teolog - nie bardzo rozumiem. Jak mąż stanie się impotentem w np. wypadku zawinionym przez siebie to co, żona może odejść od męża, bo ich małżeństwo traci dwa cele? A jak winą impotencji będzie zła dieta, czy inne zawinione przez niego przyczyny, choćby zbyt dużo jazdy rowerem?

        "Na pewno nie jest właściwe powiedzieć zdradzonej i porzuconej kobiecie, że ma cierpieć do końca życia w przymusowym celibacie, bo Bóg tak chciał. Na pewno tak nie chciał, skoro jej stan jest wynikiem grzechu męża, a nie jej"

        Skąd wiesz, że nie jest współwinna zdrady, albo odwrotnie, skąd wiesz że mąż nie jest współwinny gdy żona go zdradzi? Sytuacje zero-jedynkowe są zapewne bardzo rzadkie, Warto poczytać historie zdrad. Zaniedbany mąż przez żonę (matkę wychowującą dzieci), zaniedbywana żona, gdy mąż bardziej kocha pracę niż ją. No i "synek mamusi" czy "córeczka tatusia", bogate życie towarzyskie kosztem współmałżonka, ale o ironio także zdrada małżeńska z kościelną wspólnotą czy np działaniem charytatywnym.
        Bo zdrada małżeńska przecież nie musi być fizycznym cudzołóstwem, może być nią również zaniedbywanie swego małżeństwa na rzecz innych.
        Wiec jak przychodzi żona i mówi ze została zdradzona, to warto najpierw zobaczyć całe ich małżeństwo, a nie tylko finał.


        i na koniec - znam bardzo wiele wdowców i wdów, którzy nie potrafili zbudować kolejnego małżeństwa. Bo miłość małżeńska, ta pierwsza była tak silna.
      • TEOLOG
        10.09.2018 19:48
        Jakby tak patrzeć czysto prawnie, to jak facet stał się impotentem, to jak porzuci żonę i zwiąże się z inną, to bez problemu dostanie rozgrzeszenie, bo przecież nie współżyją. A jego druga żona (konkubina) będzie mogła mieć kochanka na boku i też będzie w lepszej sytuacji, niż osoba starająca się żyć porządnie, bo nie łamie przysięgi małżeńskiej.
      • kj
        10.09.2018 20:18
        Obie są w takiej samej, grzesznej sytuacji - jeśli się nie nawrócą, czeka ich wieczne potępienie. I od obu oczekuje się tego samego: uznania swojego grzechu i postanowienia poprawy.
      • tomaszl
        10.09.2018 21:24
        @Teolog - jak już to jak żona porzuci impotenta, bo z nim nie może spełnić dwóch celów małżeństwa. Nikt jej nie może przecież zmuszać do heroizmu....
    • Andrzej
      10.09.2018 12:59
      Małżeństwo rozpada się "wyłącznie z winy drugiego z małżonków"? Aha. Jasne. Albo się rozpada z winy obojga, albo w momencie zawarcia było nieważne.
      • Teolog
        10.09.2018 13:08
        A i B zawierają sakrament. Małżeństwo jest ważnie zawarte, skonsumowane, zgodne przez X lat. Po X lat A z powodu problemów w pracy wpada w nałóg. Bije, zdradza, grozi dzieciom, próbuje zamordować B. Podstaw do stwierdzenia nieważności nie ma, bo A w momencie zawarcia małżeństwa był wszystkiego świadomy, nic nie zataił itp. Winy B w tej sytuacji nie ma, B jest ofiarą, a nie współodpowiedzialną. Jest to przykład z życia, który naprawdę miał miejsce. Mogę jeszcze przywołać kilka innych, ale chyba jeden wystarczy.
      • tomaszl
        10.09.2018 13:32
        Przykład typowo akademicki, oderwany od rzeczywistości. Bo pytanie co robi B, gdy A popada w problemy.
        To nie jest nigdy tak, ze problem z pracą A jest tylko jego/jej problem. To zawsze jest wspólny problem A i B.
        Nałóg alkoholika nie powstaje w kilka godzin, to jest proces. Często długi proces upadku, z którego da sie zawrócić, gdy B faktycznie kocha A.
        Natomiast gdy sytuacja staje się radykalnie niebezpieczna, to oprócz oczywistej separacji A potrzebuje pomocy. Ale nawet choroba alkoholowa, nawet maltretowanie dzieci nie zwalnia ze słów " ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. No chyba że coś sie ostatnio zmieniło i za tymi słowami pada, ale za wyjątkiem, jak zachorujesz, będziesz mnie bić etc.
      • TEOLOG
        10.09.2018 14:07
        To nie jest przykład akademicki, tylko realny, z poradni. Pytanie co robiła B. O niczym nie wiedziała. Uzależnienie nie było od alkoholu, tylko od seksu i hazardu. A ukrywał to przez dwa lata, a gdy sprawa wyszła i B chciała pomóc, to było za późno. Teza, że albo związek był nieważny od początku, albo jest wspołwina jest założeniem fałszywym.
      • Gość Marek
        10.09.2018 14:13
        Przecież nie mówimy o grzechu, prowadzącym do separacji czy rozwodu, a o późniejszym, obiektywnym cudzołóstwie. To nie jest czyn moralnie obojętny z samej natury jego materii. A co do kazuistyki, ktoś żeni się i niedługo potem żona dostaje paraliżu i trzeba się nią opiekować, może przychodzi pielęgniarka na przykład. Cel prokreacyjny nie został osiągnięty, z żoną nie można się nawet dobrze porozumieć. Trwa to długie lata. Czy to kara? Czy małżonek zdrowy powinien szukać osoby, z którą zrealizuje w pełni powołanie małżeńskie? To pytania retoryczne.
      • kj
        10.09.2018 14:30
        Marek: trafiony, zatopiony.
        Do tego prowadzi "nowa teologia moralna", czyli de facto - kazuistyka.
      • tomaszl
        10.09.2018 14:30
        @Teolog - nie ma opcji w zdrowym małżeństwie opartym o wspólnotę aby B nie wiedziała. Jak znam życie albo nie miała czasu zajęte matczyną (czyli wtórną do małżeńskiej) miłością, albo nie rozumie czy jest małżeństwo. To drugie w sumie pozwałoby sie zastanowić nad ważnością sakramentu.


        @Gość Marek - to nie są pytania retoryczne, to są ważkie dziś pytania. Czy można wymagać heroizmu od zdrowego małżonka? Skoro można opuścić uzależnionego?
      • Teolog
        10.09.2018 14:37
        Gość Marek, porzucenie sparaliżowanej żony jest winą własną męża. Ja cały czas mówię o sytuacji, gdzie nie ma winy własnej.
      • kj
        10.09.2018 14:44
        Nieprawda, nie ma żadnej "własnej winy męża" w przypadku, gdy żona z jakiegoś powodu nie może współżyć albo jest w stanie wegetatywnym. To de facto dokładnie taka sama sytuacja, jak gdyby ta żona wyjechała na inny kontynent. Tu i tu nie ma możliwości realizowania - jak to nazywasz - "powołania do stworzenia rodziny", którym usprawiedliwiasz cudzołóstwo.
      • Teolog
        10.09.2018 14:59
        TomaszL, klasyczne wyparcie i próba zrzucenia współodpowiedzialości na ofiarę, tylko po to by uzasadnić błędną tezę. Co do wspolnoty, aby zaistniała trzeba wysiłku obu stron.
      • Teolog
        10.09.2018 15:02
        KJ, własna wina męża jest w sytuacji porzucenia sparaliżowanej żony, a nie odpowiedzialności za jej stan. A jeśli zawsze jest współwina, to co jest winą sparaliżowanej, gdy mąż ją porzucił? Za mało się starała przykuta do łóżka, by dbać o małżeństwo?
      • kj
        10.09.2018 15:15
        A na czym niby miałaby polegać jego wina, skoro on tylko dąży do "do obiektywnego dobra, jakim jest nowe zgodne i szczęśliwe małżeństwo", skoro z sakramentalną żoną nie może "realizować powołania do stworzenia rodziny"? Przecież "patrząc na cele małżeństwa, osoba taka niejako "skazywana" jest na gorsze grzechy".
        Czy "potrafisz wyjaśnić jakim "złem" będzie dopuszczenie takiej osoby do życia w ponownym związku, po odbyciu odpowiedniej pokuty? Bo ja widzę tylko problem natury prawnej."

        (Na wypadek, gdybyś nie łapał: to wszystko cytaty Twoich słów)
      • Teolog
        10.09.2018 15:22
        Myślałem, że tutaj chcemy dyskutować, a nie bawić się w erystykę. Jak masz problem ze zrozumieniem tekstu, to proszę przeczytaj go raz jeszcze i wtedy wrócimy do rozmowy, a nie zabawy w przedrzeźnianie.
      • kj
        10.09.2018 15:31
        Właśnie rozumiem. co piszesz i dlatego wykazuje Ci niekonsekwencję. Zacytowałem Twoje próby usprawiedliwienia cudzołóstwa kobiety porzuconej przez męża, ponieważ moim zdaniem dokładnie tak samo można je zastosować do sytuacji męża, którego żona np. po pijaku wpadła pod samochód i teraz leży trwałym stanie wegetatywnym w szpitalu.

        Jeżeli uważasz, że Twoje słowa nie stosują się do tego drugiego przypadku, to to wykaż.
      • TOMASZL
        10.09.2018 16:20
        @Teolog - ani wyparcie, ani usprawiedliwianie. Jedną z cech małżeństwa jest współodpowiedzialność za drugą osobę. I to co do zasady. A węzeł małżeński zawierają osoby chcące przecież tworzyć wspólnotę. Nie stworzy sie małżeństwa, gdy zawierają je egoiści, ale to znów jest problem zrozumienia istoty.

        A co do winy, to zauważ, ze nie widzisz jej gdy żona opuszcza chorego (uzależnionego) męża i wiąże sie z innym, ale widzisz już ją gdy mąż opuszcza chorą żonę. Chyba coś nie tak ze zrozumieniem winy.
    • Simon
      10.09.2018 20:31
      Zakładam że teolog po CHAT. Ja też teolog ale po KUL i taka herezji by mi przez głowę nie przeszła. Obstawiam że z takim myśleniem nawet bym dyplomu nie dostal
  • ert
    10.09.2018 16:23
    Tyle ze p.Jezus czarno na bialym powiedzial ze kto odchodzi od meza/zony i wiaze sie z drugim czlowiekiem popelnia grzech .A pozatym przyjacielu to NIE JEST OBOWIAZKOWE , nie musisz zawierac slubu koscielnego i nie musisz przysiegac Bogu : nie opuszcze Cie az do smierci.W naszych czasach wartos przysiegi i obietnicy zmienila sie w zlepek slow nie warty juz nic.ale u P.Boga tak nie jest.Co obiecujesz to dochowaj.Lekko nie jest to fakt.
    • Witek
      10.09.2018 19:27
      Z wypowiedzi wynika, że w lepszej sytuacji jest osoba, która wzięła ślub "na próbę", a po rozwodzie zawarła sakrament, niż osoba, która chciała żyć porządnie, ale nie wyszło i zawarła ponowny związek cywilny, by nie być sama. Czyli grzesznik jest w lepszej sytuacji, niż np. bita żona, co musiała uciec od alkoholika.
      • kj
        10.09.2018 20:15
        Obie są w tak samo opłakanej sytuacji: w sytuacji grzechu ciężkiego, w którym świadomie i dobrowolnie trwają. Ale istnieje dobra alternatywa, którą każda z nich może wybrać.
  • małgosia
    10.09.2018 16:34
    do Teolog-jestem przerażona słuchając Twoich słów. Jeżeli osoba która ukończyła teologie ma takie dylematy to co maja powiedzieć osoby które kontakt z kościołem mają dwa razy do roku z okazji świąt. Tu nie ma dyskusji bo słowa Jezusa są proste jak budowa cepa.Nie ma rozwodów(jak w ST),nie ma nowych małżeństw a nawet lubieżnie spojrzenie na osobę niezaślubiona jest już grzechem.Chyba jest to zrozumiałe. .Św Paweł w liście do Galatów, piszę że każdy kto chciałby zmienić czy głosić Ewangelię inna niż ta jezusowa niech będzie przeklęty. Mocne to są słowa.Dzisiaj jest wielu co by chciało na nowo napisać PŚ bo te stare nie nadąża podobno za rzeczywistością .A jaka ta rzeczywistość jest--rozwody, życie bez ślubu, aborcja, eutanazja, związki homoseksualne i bolączka feministek że Bóg jest facetem. Wielu chciałoby to wykreślić z PŚ , chcą by nauka Jezusowa dostosowała się do ich kaprysów.Mam nadzieję że nigdy to nie nastąpi.
    • Teolog
      10.09.2018 20:04
      To, co nazywasz "dylematem" jest codziennością teologa. Wątpliwości skłaniają do refleksji, refleksje prowadzą do wniosków. Jezus mówi co jest grzechem, ale też mówi o odpuszczaniu grzechów. Bóg jest w stanie wybaczyć nawet krzywoprzysięstwo. Problem jest tylko natury prawnej.
      • kj
        10.09.2018 20:16
        Wishful thinking.
      • tomaszl
        10.09.2018 21:29
        @Teolog - problemu nie ma, ponieważ akurat w wypadku małżeństwa sytuacja jest wyjątkowo jednoznaczna i wyjątkowo radykalna.
        To co piszesz raczej przypomina dysputę uczonych w piśmie i szukanie prawnych furtek i to też jest opisane w Ewangeliach.
    • małgosia
      10.09.2018 22:12
      Tak to prawda Bóg wybaczy a potem zapomina o każdym grzechu człowieka ale jest jeden warunek.Trzeba żałować że się zgrzeszyło i porzucić grzech.Tylko tyle i aż tyle.W przypadku tej Pani jest to chyba wątpliwe by żałowała że weszła w drugi związek i raczej z niego nie zrezygnuje. Dla Boga grzech cudzołóstwa jest hilul haSzem czyli zbezczeszczeniem Imienia Bożego.Drwina z Jego Prawa.Dzisiaj to człowiek próbuje dyktować co jest grzechem a co nie.Ostatnio przeczytałam słowa które mną po prostu zatrzęsły , że Jan Chrzciciel umarł na marne.Widząc ile par się rozwodzi , wchodzi w kolejne nowe związki można powiedzieć że umarł na marne. Świat już nie reaguje bo sie przyzwyczaił .Smutne to.
  • NIck
    10.09.2018 17:06
    Tak jak osoby dopuszczające się samogwałtu. A w praktyce? Chodzi oczywiście o nastawienie, pracę nad sobą i - o irinio - regularne korzystanie z sakramentów. Ot i cała straszna herezja Amoris Laetitia.
    • kj
      10.09.2018 18:07
      Jeśli onanista nie postanawia poprawy - tzn. nie chce zerwać z grzechem - to nie otrzyma rozgrzeszenia.
      Te same warunki dotyczą każdego grzechu i każdego grzesznika: jeśli cudzołożnik lub cudzołożnica uznają swój grzech, cudzołóstwo, i postanawiają do niego nigdy już nie wracać - otrzymają rozgrzeszenie. Jeśli nie, to nie.
    • tomaszl
      10.09.2018 21:33
      To nei ma być praca nad sobą, ale jednoznaczne "nie grzesz więcej". W przypadku każdego grzechu. Przy czym ważne jest zawsze skąd sie biorą grzechy. Bo np. w wypadku onanisty samo zaprzestanie czynów wcale nie musi oznaczać końca grzeszenia.
  • Mag
    10.09.2018 19:29
    Teologu drogi, za dużo myślisz o seksie...
    • Teolog
      11.09.2018 15:20
      Wręcz przeciwnie. Ale skoro jesteśmy przy tym temacie, to rzucam kolejne zagadnienie. Sytuacja narzeczonych, co mieszkają razem, ale nie współżyją. Postrzegane jako grzech. Ale już sytuacja osób w drugim związku, które mają dzieci, żyją razem, ale zrezygnowały ze współżycia by otrzymać rozgrzeszenie jest niby ok, choć obiektywnie obie sytuacje są takie same. Do takich absurdów prowadzi sprowadzanie małżeństwa do seksu.
      • tomaszl
        11.09.2018 20:11
        Znów ten sam błąd powielany ostatnio bardzo często. Sytuacja druga oczywiście nie jest ok. W FC jest dopowiedzenie w jakich sytuacjach pary otrzymają rozgrzeszenie i dlaczego nie mogą się rozstać. Jest do tego obszerne wyjaśnienie i jest pewna praktyka spowiedników.
        Sytuacja pierwsza nie jest podobna bo nie ma uzasadnienia wspólnego mieszkania choćby dobrem małych dzieci czy opieką nad małżonkiem cywilnym. No i oczywiście jest czymś innym jak mieszka w jednym mieszkaniu chłopak i dziewczyna nie będących parą, bo tutaj nie ma żadnych przeszkód co do otrzymania rozgrzeszenia.
        A co do par mieszkających razem, to nie jest tylko problem seksu, ale też udawania małżeństwa.
  • dobrava
    10.09.2018 21:27
    O seksie w Kościele nigdy dość, drogi/a Mag. O.Thomas Rosica, który jest w Watykanie szefem anglojęzycznej sekcji Biura Informacji Prasowej (de facto czymś w rodzaju rzecznika prasowego papieża Franciszka) ostatnio powiedział: "Pamiętajcie, że było podkreślone, że Eucharystia ma charakter seksualny w swej istocie. "To jest moje ciało dane wam.." i musimy to zakorzenić w ludzkiej seksualności i miłości." Czyż to nie piękne słowa, Mag?
    • tomaszL
      11.09.2018 08:46
      Takie porównanie jest bardzo niefortunne. Szczególnie gdy bez Eucharystii trudno żyć, a bez seksu jak najbardziej można.
      Dziś świat zrobił sobie bożka seksu, a wielu ludzi Kościoła ma problem aby się przeciwstawić światowym trendom.
      • dobeVA
        11.09.2018 11:38
        Wg Ciebie można żyć bez seksu, wg Amoris Laetitia niekoniecznie. "W tych sytuacjach (tzn.nieregularnych) wielu, znając i przyjmując możliwość pozostawania w związku “jak brat i siostra”, którą oferuje im Kościół, odkrywają, że jeśli brak pewnych wyrazów intymności “nierzadko wierność może być wystawiona na próbę, a dobro potomstwa zagrożone”. Czyli należy seks uprawiać dla dobra dzieci. Dobro dzieci najważniejsze. I nie rzucaj kamieniami doktryny.
      • tempestas
        11.09.2018 12:24
        "Czyli należy seks uprawiać dla dobra dzieci" - doprawdy? “nierzadko wierność może być wystawiona na próbę, a dobro potomstwa zagrożone” to fragment "Gaudium et spes" i zaraz za tym zdaniem, które stwierdza fakt, jest dokładnie wytłumaczone, dlaczego nie wszystkie formy zaradzenia temu są dopuszczalne. Choć generalnie akurat cały rozdział jest o antykoncepcji, nie o cudzołóstwie.
    • sp
      11.09.2018 10:37
      Jest dokładnie odwrotnie. To godziwe i spełniane w miłości współżycie małżeńskie nosi i ukazuje małżonkom swój charakter eucharystyczny. Dlatego np. antykoncepcja wyklucza takie podobieństwo (nie ma w niej pełni oddania!); dlatego wszelkie "ponowne związki" wykluczają takie podobieństwo... Współżycie w małżeństwie musi dążyć do tego, żeby być dla małżonków nawzajem znakiem podobieństwa intymności i jedności związku Boga z duszą - odkrywać przed małżonkami prawdę o tym.
  • tempestas
    10.09.2018 23:50
    W wywodach @Teolog pojawiło się "obiektywne dobro" oraz "powołanie do szczęścia", a wraz z nimi twierdzenie, że jeżeli prawo uznaje za grzech coś co prowadzi do "obiektywnego dobra" lub coś co umożliwia realizowanie "powołania do szczęścia", to prawo jest wadliwe. Problem polega jednak na braku, nawet teoretycznej możliwości określenia czym jest owo "obiektywne dobro" w danej sytuacji - brak obiektywnego obserwatora, to co zdefiniujemy zawsze będzie tylko subiektywne dobro. Dobro z punku widzenia jednego lub kilku ludzi. Nawet jednak gdyby było to dobro z punku widzenia całej ludzkości, to w perspektywie nieskończoności jest to nadal subiektywne i ograniczone spojrzenie. Dokładnie taki sam problem pojawi się przy definiowaniu szczęścia. Z Objawienia wiemy co jest dobrem, a co złem moralnym, ale nie wiemy co jest szczęściem, bo tego nie da się pojąć. Nawet gdy staniemy z Bogiem twarzą w twarz i osiągniemy pełnię szczęścia, nie staniemy się Bogu równi, nadal nie będziemy w stanie definiować szczęścia w oparciu o siebie. Nie wiemy również dlaczego Bóg uznał za dobre i złe to co uznał. Wskazał nam drogę do szczęścia. Możemy Mu wierzyć lub nie. Wiemy, że Bóg pragnie szczęścia człowieka, zarówno w życiu doczesnym jak i wiecznym, to drugie jest jednak bez porównania ważniejsze. Samodzielne definiowanie dobra i szczęścia jest de facto aktem niewiary. Jeżeli zaczniemy samodzielnie tworzyć takie definicje i uznamy, że to co do tego celu prowadzi jest moralnie dopuszczalne to dojdziemy do poglądów LaVey'a (hedonizmu). Dobierając odpowiednią definicję szczęścia (i nieszczęścia) będziemy w stanie uzasadnić moralnie wszystko, nawet czyn uznany za wewnętrznie zły – jak zabójstwo niewinnego, czy właśnie cudzołóstwo.
    Z drugiej strony można przyjąć pozycję wiary – zrezygnować z samodzielnego definiowania co jest dobrem i co jest szczęściem, a zamiast tego ufać, że dojdzie się do szczęścia idąc wskazaną drogą, którą uznaje się za dobrą. Tyle, że wtedy trzeba podejść do sprawy radykalnie i uznać,że są granice, których przekraczać nie wolno, nawet gdyby miał od tego zależeć los całej ludzkości.
    • Teolog
      11.09.2018 15:36
      "Obiektywne dobro" to realizacja przykazania miłości, któremu podporządkowane są inne przykazania.
      • tempestas
        11.09.2018 16:19
        A jak stwierdzić w konkretnej sytuacji co jest realizowaniem tego przykazania?
      • tomaszl
        11.09.2018 17:08
        Jak ponowne "małżeństwo" ma się do praktycznego zastosowania przykazania miłości wobec małżonka sakramentalnego? Także tego uwikłanego w uzależnienia, chorego, bezradnego wobec życia, tego który bije dzieci? Czy opuszczenie go w potrzebie, chorobie jest faktycznie miłością rozumianą biblijnie?
      • Nam
        11.09.2018 22:04
        Miłuj jak siebie samego. Nie można żądać powrotu do bijącego męża, bo samemu dla siebie nikt nie chce bicia. Poza tym bijacy mąż jest oprawcą, a nie ofiarą, jak próbujesz tu przedstawiać.
      • tempestas
        12.09.2018 00:08
        @Nam: Tyle, że nikt nie żąda powrotu do "bijącego męża", a jedynie powstrzymania się od zawierania kolejnego związku.
      • tomaszl
        12.09.2018 06:46
        @Nam - jak mąż bije, to albo jest chorym wymagającym specjalistycznej pomocy, albo też takie wzorce wyniósł ze swojej rodziny. W pierwszym przypadku trzeba mu pomóc, w drugim powstaje pytanie, czemu sie z takim człowiekiem wzięło ślub. Oczywiście często potrzebna jest separacja, ale fakt bicia nie upoważnia do zdradzania męża z innym mężczyzną. Małżeństwo to współodpowiedzialność, także w sytuacjach krytycznych. A miłość nigdy nie ustaje, nie szuka swego , nie unosi się gniewem. Warto ze zrozumieniem przeczytać Hymn o Miłości, ale też zrozumieć słowa św Pawła porównujące małżeństwo i Kościół.
  • Czytelnik
    11.09.2018 06:37
    Do Teolog: Bóg jest miłością ale miłość nie jest bogiem. To tyle w temacie twoich tutaj wywodów.
    • tempestas
      11.09.2018 08:45
      W punkt.
    • Teolog
      11.09.2018 15:46
      Przysięga między ludźmi też nie jest Bogiem. Kościół ma moc zwolnienia człowieka z każdej przysięgi, wskazując na jej cel. Nie ma podstaw, by traktować przysięgę małżeńską inaczej, niż inne przysięgi zawarte przed Bogiem.
      • Tomaszl
        11.09.2018 17:12
        "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela". Małżeństwo z punktu katolika to więcej, zdecydowanie więcej niż same słowa przysięgi. Choć już sama przysięga, wypowiedziana świadomie i dobrowolnie winna gwarantować trwałość małżeństwa. Oczywiście o ile wypowiadają je osoby mentalnie dorosłe, odpowiedzialne i posiadające krztę honoru.
      • tempestas
        11.09.2018 17:46
        No i zasadniczo ślubowanie miłości, która wg św. Pawła "nigdy nie ustaje", na czas potencjalnie ograniczony to jakiś absurd
  • Mt 19,6
    13.09.2018 15:03
    Kochani, czy ktoś jest tu na forum, kto zna ewangeliczny ,,ordo caritatis'' - porządek miłości i jakie on ma przełożenie na sytuacje tu opisywane: po miłości do Pana Boga, miłość małżeńska, następnie miłość do dzieci, dopiero na trzecim miejscu idzie miłość do rodziców własnych i rodziny, miłość do każdego człowieka i wreszcie szacunek dla stworzeń. Interpretacje przytaczane o pierwszeństwie miłości do dzieci przed miłością do współmałżonka nie są zgodne z nauką duchem Ewangelii i z magisterium Kościoła. I drugie pytanie: Czy przysięga małżeńska zawiera klauzulę zwalniającą z jej obowiązywania np. w przypadku zdrady, krzywdy, etc.?
  • Agnieszka1984
    18.05.2020 22:59
    Kocham ludzi, którzy wypowiadają się na ten temat a żyją w dobrych związkach sakramentalnych a bliźniego swego traktują jak dywan ... każdy z nas ma swoją historie i swoje przeżycia .... Wy się donosicie do Pisma Świetego na podstawie swojego życia i swoich zachowań .... zastanówcie się czasem na ludzka ułomnością a byc może spojrzycie na temat głębiej .....
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
6°C Piątek
rano
13°C Piątek
dzień
14°C Piątek
wieczór
11°C Sobota
noc
wiecej »