W ataku śmigłowców sił rządowych na talibskie bazy w północno-zachodnim Pakistanie zginęło w czwartek co najmniej 12 bojowników - podały władze.
Śmigłowce bojowe zniszczyły kilka baz i kryjówek bojowników w okolicach Kurram i Orakzai - regionach plemiennych zarządzanych, jak twierdzą pakistańskie siły bezpieczeństwa, przez Hakimullaha Mehsuda.
To potencjalny następca przywódcy pakistańskich talibów Baitullaha Mehsuda, który miał zginąć na początku sierpnia w amerykańskim ataku w Południowym Waziristanie. Media pakistańskie donosiły, że to właśnie Hakimullah został zabity w strzelaninie z drugim pretendentem do objęcia przywództwa wśród pakistańskich talibów. Wiadomości nie zostały potwierdzone.
Przedstawiciele pakistańskich służb bezpieczeństwa powiedzieli w czwartek, że ciała talibskich bojowników widzieli żołnierze ze śmigłowców i że wielu bojowników zostało rannych.
Pakistańskie wojsko rozszerzyło operację przeciwko pakistańskim talibom, których przez lata tolerowano, lecz zaczęto zwalczać, gdy nasiliły się ich ataki w samym Pakistanie.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.