Przywykliśmy kojarzyć adwent ze słowami: „kolejny”, „znowu”, „jeszcze raz”. Teraz nabrał realnych znaczeń.
Do niektórych fragmentów Pisma Świętego mamy stosunek nader osobisty. I nie, nie chodzi o te, które uderzyły nas mocno w jakiś życiowych okolicznościach, trafiając w punkt. Myślę raczej o tych, z którymi jesteśmy na różny sposób wewnętrznie niepogodzeni, nie do końca do nich przekonani, jakby obok.
Choćby ta ewangeliczna historia o dwóch synach, których ojciec zachęca do pracy w winnicy. Jeden mówi, że zrobi co trzeba, a nie robi, drugi wyznaje, że nie pomoże, ale pomaga. Słuchacze oczywiście chwalą drugiego z nich, ganią pierwszego. Ja jednak nieodmiennie wzdycham, myśląc: Panie Jezu, wybacz, ci słuchacze widać nie mają dzieci! Jak męczący, szarpiący nerwy, wystawiający nas na próbę jest czas pomiędzy „proszę, zrób” rodzica a działaniem dziecka! Ile razy łapiemy się na tym, że wolimy wtedy jasne „nie” niż pozorne „tak”. I jak często cierpliwości nam nie starcza, by poczekać – w rezultacie robimy coś za tego, który powiedział „nie” (a może by w końcu zrobił) oraz za tego, który powiedział „tak” (i w końcu nie zrobił).
Albo niektóre z biblijnych maksym, które brzmią pięknie, gdy się je czyta – ale nijak nie chcą się wcielić w nasze życie. „Bądź mu wierny, a On zajmie się tobą” (Syr 2,6)? Brzmi ciut hardkorowo, wszak co dzień możemy sobie zarzucić brak wierności. „Więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu” (Dz 20,35) – naprawdę? A to nie pycha przypadkiem każe ci niczego od innych nie przyjmować? Czy ulubiony Ozeasz: „Drogi Pana są proste: kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy” (14,10). Proste, akurat – czy to aby nie jakiś synonim wewnętrznej walki, poczucia komplikowania sobie życia (ludziom wokół jakoś wiele rzeczy nie przeszkadza z tych, na które my jako chrześcijanie nie chcemy się zgodzić) i naszego mozolnego dochodzenia do świadomości, co jest Bożą wolą, a co nie?
Jeśli otwierając Pismo Święte, spieramy się z Bogiem (albo: jeśli weryfikujemy wówczas nasze rozumienie Boga), być może najważniejsze jest po prostu to, że mamy do kogo otworzyć usta. Porażająco trafnie naszą życiową sytuację nazwał poeta: „oszczędnym ruchem spójrz w prawo i w lewo (…) do kogo w nagle oślepłej ciemności/ możesz zawołać”.
Choćby teraz: my, którzy przywykliśmy kojarzyć adwent (jak zresztą wiele duchowych przestrzeni) ze słowami: „kolejny”, „znowu”, „jeszcze raz” – możemy się przekonać, że nabrał (niepostrzeżenie? niespodziewanie? w końcu?) realnych znaczeń. Żywe słowo/Słowo dotyka żywych ludzi. Nie tylko nas ogarnia (przygarnia), ale i kształtuje, uczy. Może nie wszystko na raz, może nie tak gładko, jak byśmy chcieli – ale przecież nas uczy. Dzisiaj, w – jak mawiają niektórzy – 637. dniu pandemii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.