Mecze na mistrzostwach świata są coraz ciekawsze, niestety sędziowanie coraz gorsze. W niedzielę arbitrzy podjęli dwie skandaliczne decyzje, które wpłynęły na przebieg i wynik obu spotkań.
Przestrzeń publiczna jest także dla niewierzących. Ale nie tylko dla nich.
Potknięcia faworytów powodują, że czasem dla zupełnie przeciętnych drużyn otwiera się niespodziewanie „furtka”, przez którą stosunkowo łatwo mogą awansować do półfinału.
Początek wakacji, objęcie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego przez nowego prymasa, mogą to wydarzenie przyćmić. A szkoda byłoby tego nie zauważyć. Przejścia na emeryturę przewodniczącego Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan, kard. Waltera Kaspera.
Z wielkiej chmury mały deszcz. Zapowiadany jako wielkie wydarzenie mecz Brazylii z Portugalią trochę rozczarował, bo obie drużyny urządzał remis. Również Hiszpania i Chile po bardzo zaciętej walce przez godzinę, na ostatnie pół godziny „zawarły pokój”.
Nie o jałowe propozycje chodzi, a o wierność.
Mistrz świata odpadł w eliminacjach nie odnosząc ani jednego zwycięstwa. To wielka sensacja, zwłaszcza, że przeciwnikami Włochów były niezbyt wysoko notowane zespoły.
Istnieje nierozdzielny związek i zarazem jasna różnica między nauczaniem religii i katechezą.
Niemcy i Anglia wygrały swoje ostatnie mecze grupowe i awansowały. Wkrótce skończy się jednak udział w Mundialu jednej z tych drużyn. Trafiają bowiem na siebie w 1/8 finału.
„Lojalność” i „solidarność” zastępująca myślenie w tym przypadku może być szkodliwa. Dla kandydatów liczą się tylko poglądy tych, których można pozyskać - lub stracić.