Pytania do obrońców życia. Kto pozwala wam odbierać kobietom prawo do decydowania o losie zarodka który w sobie noszą? Jakim prawem chcecie zmuszać do życia, uszkodzony zarodek czy płód ? Czy sądzicie że dziecko nieszczęśliwe bo upośledzone, które będzie żyło wbrew woli matki jako rezultat zakazu aborcji, będzie żyło cierpiąc nieustannie, takie dziecko będzie wam wdzięczne ? Czy mając do wyboru: istnieć jako noworodek z wrodzonym brakiem powłok brzusznych lub nieistnieć wcale, wybralibyscie wariant pierwszy ? Jakimi drogami kroczy wasze rozumowanie co każe Wam bronić życia zarodka będąc zarazem obojetnym wobec cierpień czekających ten zaradek i jego matkę ? Czy wiecie że waszej gotowości do zadawania cierpień innym, przypominacie wielu ludziom, znanych z historii inkwizytorów, "Obrońców Świetej Wiary"?
"Kto pozwala wam odbierać kobietom prawo do decydowania o losie zarodka który w sobie noszą? Jakim prawem chcecie zmuszać do życia, uszkodzony zarodek czy płód ?"
Pomijając, że aborcji eugenicznej podlegają w pełni ukształtowane istoty ludzkie w 20-22 tygodniu ciąży, a nie zarodki to drugie zdanie jasno pokazuje stosunek do chorego człowieka. Jak można pisać, że ktoś chory to znaczy uszkodzony? Czy tak napiszesz o swych rodzicach, rodzeństwie, swych narodzonych dzieciach, gdy zachorują i to być może ciężej od abortowanego dziecka podejrzewanego o bycie chorym?
"Czy sądzicie że dziecko nieszczęśliwe bo upośledzone, które będzie żyło wbrew woli matki" I powstaje drugie pytanie, a co z dziećmi które się urodzą, ale albo w trakcie porodu, albo po porodzie zachorują, zdarzy się nieszczęśliwy wypadek? Je też trzeba zabić, bo przecież do końca życia i onoi i jego rodzice będą cierpieć.
I na koniec - retoryka poróżniania chorego dziecka i jego matki jest bardzo pokrętna, ale jeszcze bardziej pokrętne jest pisanie wyłącznie o matce. A gdzie ojciec chorego dziecka w tym wpisie? A może chore dzieci co do zasady (aborcyjnej) nie mają ojców?
Kto pozwala wam odbierać kobietom prawo do decydowania o losie zarodka który w sobie noszą?
Jakim prawem chcecie zmuszać do życia, uszkodzony zarodek czy płód ?
Czy sądzicie że dziecko nieszczęśliwe bo upośledzone, które będzie żyło wbrew woli matki jako rezultat zakazu aborcji, będzie żyło cierpiąc nieustannie, takie dziecko będzie wam wdzięczne ?
Czy mając do wyboru: istnieć jako noworodek z wrodzonym brakiem powłok brzusznych lub nieistnieć wcale, wybralibyscie wariant pierwszy ?
Jakimi drogami kroczy wasze rozumowanie co każe Wam bronić życia zarodka będąc zarazem obojetnym wobec cierpień czekających ten zaradek i jego matkę ?
Czy wiecie że waszej gotowości do zadawania cierpień innym, przypominacie wielu ludziom, znanych z historii inkwizytorów, "Obrońców Świetej Wiary"?
Jakim prawem chcecie zmuszać do życia, uszkodzony zarodek czy płód ?"
Pomijając, że aborcji eugenicznej podlegają w pełni ukształtowane istoty ludzkie w 20-22 tygodniu ciąży, a nie zarodki to drugie zdanie jasno pokazuje stosunek do chorego człowieka. Jak można pisać, że ktoś chory to znaczy uszkodzony?
Czy tak napiszesz o swych rodzicach, rodzeństwie, swych narodzonych dzieciach, gdy zachorują i to być może ciężej od abortowanego dziecka podejrzewanego o bycie chorym?
"Czy sądzicie że dziecko nieszczęśliwe bo upośledzone, które będzie żyło wbrew woli matki"
I powstaje drugie pytanie, a co z dziećmi które się urodzą, ale albo w trakcie porodu, albo po porodzie zachorują, zdarzy się nieszczęśliwy wypadek? Je też trzeba zabić, bo przecież do końca życia i onoi i jego rodzice będą cierpieć.
I na koniec - retoryka poróżniania chorego dziecka i jego matki jest bardzo pokrętna, ale jeszcze bardziej pokrętne jest pisanie wyłącznie o matce. A gdzie ojciec chorego dziecka w tym wpisie? A może chore dzieci co do zasady (aborcyjnej) nie mają ojców?