Służba Bezpieczeństwa miała agenta we władzach największego polskiego zgromadzenia zakonnego. Wiele wskazuje na to, że mógł być nim późniejszy biskup, ks. Stanisław Stefanek. Obecny bywalec Radia Maryja i obrońca abp. S. Wielgusa przyznał się nam do częstych spotkań z wysokimi funkcjonariuszami bezpieki oraz korzystania z pomocy SB w stanie wojennym - napisał Głos Wielkopolski.
Od "swojego" oficera dowiedział się, że zostanie biskupem. Dwa tygodnie temu w reportażu "Zakon na usługach SB", przedstawiliśmy okoliczności współdziałania w 1980 roku władz Towarzystwa Chrystusowego (TChr) z bezpieką - pisze Głos Wielkopolski. - Prześladowano nowicjuszy o antypaństwowych poglądach. Złamano powołanie zakonne, ujawniano tajemnice kościelne. Jedna z ofiar, Jan J. dopiero od nas, po 27 latach, dowiedział się, że był celem gry bezpieki prowadzonej rękami duchownych. Zachowane dokumenty tłumaczą, dlaczego zakon był tak podatny na działania SB. – Oni byli dobrze poinformowani o tym, co się dzieje w TChr – przyznaje ks. Czesław Kamiński, były generał zakonu, ale nie dopuszcza, by w zgromadzeniu byli agenci. Tymczasem z zachowanej dokumentacji wynika, że w prześladowaniu nowicjusza wykorzystano przynajmniej dwóch tajnych współpracowników. Jeden z nich, TW "Staszek" należał do ścisłych władz zgromadzenia. Informacje od niego dotyczyły decyzji kierownictwa, o których nie powiadamiano innych członków zgromadzenia. Kim był agent? Przed ponad dwoma laty jeden z poznańskich dziennikarzy był przypadkiem świadkiem rozmowy dwóch byłych funkcjonariuszy SB. Z tego co mówili, wynikało, że od dawna nie utrzymywali kontaktu. Padło pytanie: "A co robi ten, co jego zakonnik został przed sierpniem osiemdziesiątego biskupem?". Śmiali się, że dostał tylko marny medal, bo stracił swojego agenta, gdyż wysłano go z Poznania. Zyskał na tym jego szef. Miał otrzymać bardzo wysoki awans. W rozmowie nie padło żadne imię, nazwisko ani kryptonim. Treść podsłuchanego dialogu była enigmatyczna. Sprawdzenie strzępków informacji nic nie dało. W kościelnych wykazach biskupów z Poznania jest tylko jeden konsekrowany przed podpisaniem Porozumień Sierpniowych 1980 roku – bp. Stanisław Napierała. Nie mogło chodzić o niego, gdyż został on w Poznaniu aż do 1992 roku, poza tym nie był zakonnikiem. Sprawa była zagadkowa, aż do czasu, gdy podczas realizacji wniosków badawczych w IPN natrafiliśmy na akta spraw dotyczących TChr i nie uzyskaliśmy dostępu do teczek personalnych funkcjonariuszy. Relacje i dokumenty wskazują na to, że eSBecy nie fantazjowali. Okazało się, że przed Sierpniem 1980 roku oprócz ks. Stanisława Napierały powołano na biskupa jeszcze jednego kapłana z Poznania. Był nim ks. Stanisław Stefanek pełniący od 1976 roku funkcję wikariusza generalnego TChr. Duchownego natychmiast przeniesiono z Poznania do Szczecina, dlatego w kościelnych rejestrach nie figuruje jako hierarcha poznański. Z biskupem Stefankiem rozmawialiśmy w jego rezydencji w Łomży. Było to – jak nas poinformował – po sprawdzeniu przez Kościelną Komisję Historyczną dotyczących go dokumentów. – Jak te IPN-owskie rzeczy zaczęły się dziać, to zastanawiałem się, co jest w mojej teczce. Prosiłem Komisję Historyczną, by sprawdziła, czy jestem notowany w spisie TW – oświadczył duchowny. Komisja, ku zaskoczeniu biskupa, niewiele znalazła. Czy dlatego rozmawiał z nami tak swobodnie? Hierarcha nie wiedział, że istnieją dokumenty, do których kościelni badacze nie dotarli. – Miałem stałego stróża z SB, gdy byłem wikariuszem generalnym. Był kapitanem. Ja te rozmowy traktowałem z humorem. Nie przypuszczałem, by mój rozmówca brał je na poważnie – twierdzi biskup. Czy duchowny był TW "Staszkiem"? Nasuwa się to podczas analizy jednego z donosów. Agent relacjonował SB, że decyzję o odłożeniu wyrzucenia nowicjusza podjęło trzyosobowe grono – ks. Czesław Kamiński, ks. Stanisław Brzostek i ks. Stefanek. Treść raportu TW nie pozostawia wątpliwości, że był on jedną z tych trzech osób. Tylko one miały tak dokładne informacje oraz znały szczegółowe uzasadnienie podjętych decyzji.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.