Niż demograficzny oraz postępująca laicyzacja społeczeństwa i konsumpcyjna kultura, w jakiej wychowywani są dziś młodzi ludzie - tym przede wszystkim tłumaczy się drastyczny spadek liczby nowych kandydatów do kapłaństwa. Kryzys autorytetu Kościoła i mało atrakcyjne studia - dodają inni. Jak jest naprawdę?
Trafną odpowiedź na to pytanie można by porównać do poprawnej lekarskiej diagnozy. Znając przyczyny łatwiej znaleźć sposoby wyjścia z sytuacji. Nawet jeśli pewnych uwarunkowań – niż demograficzny, konsumpcyjna kultura – nie da się zmienić, można im w miarę skutecznie przeciwdziałać. Dobrze, że odpowiedzialni za formację nowych kapłanów problem dostrzegają i już teraz szukają sposobów na jego rozwiązanie, jak choćby podczas trwającego właśnie od poniedziałku spotkania rektorów seminariów w Katowicach. Nie łączyłbym jednak – jak chcą socjologowie – spadku powołań z programem seminaryjnych studiów. To oczywiście kwestia ważna, rzutująca z czasem na to, jak wierni postrzegają księży. Nie można nią jednak wytłumaczyć gwałtowności spadku liczby kandydatów do kapłaństwa. To zbyt wielkie uproszczenie. Jakiej by nie postawić diagnozy, stawiając czoła problemowi spadku liczby powołań oczywistym wydaje się, że nie pomogą same działania „marketingowe”. Wymaga on raczej korekt w pracy duszpasterskiej polskiego Kościoła. Na co trzeba zwrócić uwagę? Wydaje się, że najpierw na to, czego uczy doświadczenie. A pokazuje ono, że nowe powołania rodzą się najczęściej wokół kapłanów o wielkiej osobowości. To oni, swoją prawością, autentycznością, odwagą w stawianiu czoła problemom, pociągają innych do pójścia tą sama drogą. Dobrych kapłanów na pewno nie brakuje. Trudno jednak takie cechy w nich dostrzec, gdy patrzy się na nich jedynie z perspektywy szkolnej ławki. Dlatego ważną rzeczą wydaje się przyciągniecie młodzieży do parafii. Katecheza w szkole, owszem, ogarnia swoim zasięgiem prawie wszystkich młodych. Jednak w realiach dzisiejszej szkoły, w której – zgodnie z założeniami reformy – uczący stał się kupcem sprzedającym wiedzę, brakuje relacji uczeń-mistrz. A tylko w tej relacji możliwe jest to, co górnolotnie nazywa się pociągającym innych dobrym przykładem. Nie należy też zapominać o najistotniejszym: powołanie to delikatna kwestia ludzkich relacji z Bogiem. Okoliczności zewnętrzne to tylko gorsze czy lepsze środowisko dla wzrostu powołania. Trzeba pchnąć młodego człowieka w kierunku Boga, dać mu okazję do przemyśleń, osobistej modlitwy. Zarówno przez dobrze przygotowane rekolekcje, jak i danie szansy na pogłębioną formacja w grupach parafialnych. Przede wszystkim zaś trzeba – zgodnie z zaleceniem samego Jezusa – gorąco prosić Pan żniwa, żeby wyprawił do pracy swoich robotników. Bo tylko Bóg powołuje. On potrafi znaleźć drogą do serca człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.