„Kościoły są częścią naszego społeczeństwa i dlatego byłoby dziwne, gdyby nie zabierały głosu w debacie społecznej”. Kto to powiedział?
Jedyny dobry owoc tego bałaganu, który widzę, to przymusowa edukacja obywatelska.
W końcu poznaliśmy oficjalne wyniki wyborów. Czas na uprzejmości. Garnitur, krawat, kwiaty i te rzeczy. Ale moje życzenia dla nowych władz lokalnych, niestety, nieco gorzkie.
„Głodny na rogu ulicy prosi nas o godność, a nie o jałmużnę”.
Każda z tych postaci była zakorzeniona w dwóch „miejscach” (cudzysłów, bo nie o lokalizację chodzi). Pierwszym punktem zakorzenienia jest wiara. Drugim - środowisko ich życia.
Im głośniej, tym bliżej celu? Nie zawsze.
Trup ściele się gęsto. Tydzień temu pisałem, jak dogorywa zaufanie do policji. Dzisiaj z szafy wypadają kolejne zwłoki. Są gigantyczne!
Z instytucji mającej usprawnić gospodarkę czy handel staje się Unia Europejska coraz bardziej ośrodkiem, który mówi nam jak mamy żyć. Szkoda.
Zawsze będzie potrzebna posługa miłości Kościoła. Niekoniecznie ta zorganizowana w formie Caritas. Także ta zwykła, codzienna, daleka od wszelkich form instytucjonalnych.
Po co właściwie mielibyśmy pomnażać nasze talenty? Czy to nie najczęściej sztuka dla sztuki? Nie żartuję, pytam zupełnie poważnie.