Wydawałoby się, że powrót do tych koncepcji, które doprowadziły do masakry II Wojny Światowej jest niemożliwy. Wydawałoby się, że świat powinien pamiętać i umieć zapobiec kolejnym tragediom. Tymczasem co jakiś czas w naszym dzisiejszym świecie dochodzi do dramatu ludobójstwa, któremu zapobiec nie potrafimy lub nie chcemy.
Żadna ludzka działalność nie leży poza dobrem i złem. Nie zawsze poddaje się prostym, jednoznacznym osądom. Ale każda - czasem dopiero w dłuższej perspektywie - przynosi człowiekowi dobro lub zło. To twarda lekcja, jaką społeczeństwa powinny wynieść z obecnego kryzysu finansowego.
Chrześcijaństwo otwarte, nie bojące się dialogu ze światem, czy zamknięte, stawiające na odcięcie się od tego, co niesie ze sobą współczesność? To dylemat, przed którym nieraz już przyszło stawać chrześcijanom. Tak jest i dziś, na początku XXI wieku.
Zastanawia i niepokoi fakt, że po tym wszystkim, co działo się od sierpnia, kiedy to dokonany przez maoistów zamach stał się przyczyną pogromu, na miejsce kolejnego nieznani sprawcy wybierają wioskę w większości zamieszkaną przez chrześcijan. Trudno się oprzeć wrażeniu, że chodzi właśnie o to, by prześladowania nie wygasły.
W Polsce ciągle jeszcze pokutuje błędne przekonanie, że wszelkie skandale finansowane są z cudzych, w domyśle państwowych, pieniędzy, stąd ta właśnie instytucja powinna stać na straży ładu moralnego.
Tydzień temu pisałem o akcji ateistów w Londynie. Chcą oblepić autobusy miejskie napisem „Boga prawdopodobnie nie ma". To z pewnością bardziej uczciwe niż akcja miejskich władz Oxfordu: likwidują Boże Narodzenie w imię… tolerancji wobec innych religii. Aż głupio to komentować.
Niezwykle rzadko optymalnym rozwiązaniem jest wyjęcie kogoś z sytuacji do sztucznego środowiska (jakim jest na przykład dom samotnej matki) z założeniem, że tam już się odnajdzie i wszystko będzie dobrze. Niestety, bardzo często się nie odnajduje.
Kościół zamierza dyskryminować gejów? Taką tezę przedstawia Tomasz Bielecki na łamach Gazety Wyborczej w artykule „Gej księdzem nie będzie". A mnie się wydaje, że warto na sprawę spojrzeć z nieco szerszej perspektywy.
Mówią, że ludzkość poczyniła ogromne naukowe postępy. A ja mam wątpliwości. Bo dlaczego ciągle tak często za prawdziwy uznaje się wynik błędnego rozumowania?
To niezwykle jaskrawy przykład traktowania tych ludzi jak „dawców genów". Niewiele dzieli go od pobierania od takich osób na przykład nerek czy fragmentu wątroby do przeszczepu. Niewiele dzieli go także od pobierania narządów od więźniów - sprawy, która budzi powszechne oburzenie.