Chrześcijaństwo otwarte, nie bojące się dialogu ze światem, czy zamknięte, stawiające na odcięcie się od tego, co niesie ze sobą współczesność? To dylemat, przed którym nieraz już przyszło stawać chrześcijanom. Tak jest i dziś, na początku XXI wieku.
Nie ukrywam, iż zawsze byłem zwolennikiem chrześcijaństwa otwartego, odważnie wkraczającego w to wszystko, co możemy określić mianem współczesnej cywilizacji. Ciągle jestem przekonany, że właśnie tak należy realizować Chrystusowe wezwanie do bycia solą ziemi i światłem świata. Z mieszanymi uczuciami słucham, kiedy ktoś wiarę w Jezusa Chrystusa nazywa „wiarą ojców”. Bo wiem, że opowiedzenie się za Chrystusem nie może być tylko kultywowaniem tradycji, ale musi być osobistym wyborem, który będę potwierdzał każdego dnia w każdej życiowej sytuacji. Tylko w ten sposób następnym pokoleniom można zostawić wiarę, która nie będzie tylko czcigodnym skansenem, ale autentycznym wyborem. Coraz mniej jednak dziwię się tym, którzy traktując Kościół jak osaczoną twierdzę woleliby owo światło nieco ukryć. Rozumiem, że chcą je ochronić przed pojawiającymi się raz po raz powiewami wiatru historii. Ot, taki drobiazg: przewodniczący komisji ds. zatrudnienia i spraw społecznych w Parlamencie Europejskim, Jan Andersson, nie dopuścił do głosu parlamentarzystów, którzy do dyrektywy o czasie pracy chcieli wprowadzić poprawkę mówiącą o tym, że dniem wolnym z zasady powinna być niedziela. Być może nie trzeba tego wydarzenia traktować jako elementu walki z chrześcijańską tradycją. Gdy jednak niektóre środowiska na okrągło wyrażają niechęć dla wszystkiego co chrześcijańskie, trudno uwierzyć, że nie jest to element tej walki. W kontekście braku szacunku dla życia, prób rozbijania tradycyjnego modelu rodziny, czy zacierania chrześcijańskiego charakteru świąt, nie mówiąc już o braku mocniejszej reakcji na mordowanie chrześcijan, takie historie nabierają złowieszczej wymowy. Chciałbym wierzyć, że nie jest to element antychrześcijańskiego spisku. Ale czy naprawdę? Jako chrześcijanie musimy się przyzwyczaić do tego, że nie możemy mieć spokojnego życia. Jak długo na świecie istnieje zło, zawsze będziemy znakiem sprzeciwu, zawsze będziemy musieli się przed czymś bronić i o coś walczyć. Przed narażeniem się na ciosy nie ochronią nas żadne mury, w których moglibyśmy się ukryć. Bo nie wyemigrujemy z tego świata. Pozostaje pamiętać o słowach Apokalipsy: „Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.