Organizacja ochrony praw człowieka Human Rights Watch oskarżyła w piątek reżim w Syrii o zbrodnie przeciwko ludzkości; siły reżimu systematycznie dokonywały nadużyć wobec cywilów podczas represjonowania przez 8 miesięcy ruchu kontestacji władz w Damaszku.
"Dokonywanie przez siły rządowe w sposób systematyczny nadużyć przeciwko cywilom w Hims (w zachodniej Syrii), w tym tortur i samowolnych egzekucji, pokazuje, że doszło tam do zbrodni przeciwko ludzkości" - napisano w raporcie. Hims stało się symbolem antyreżimowego powstania.
Dokument opublikowano w dniu rozpoczęcia przez Ligę Arabską dwudniowego posiedzenia w sprawie sytuacji w Syrii. Według komunikatu Ligi z początku tygodnia "syryjski rząd nadal stosuje przemoc i nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań wdrożenia arabskiego planu wyjścia z kryzysu".
HRW wezwała tę panarabską organizację do "zawieszenia Damaszku" w jej prawach członkowskich.
Human Rights Watch, mająca swą siedzibę w Nowym Jorku, zwróciła się również do Ligi Arabskiej, aby ta zażądała na forum ONZ nałożenia embarga na broń, sankcji na członków reżimu oraz zaskarżenia Syrii w Międzynarodowym Trybunale Karnym.
Raport sporządzono w oparciu o zeznania 110 ofiar i świadków. Dokument wskazuje, że wskutek nadużyć wobec ludności cywilnej "zginęło co najmniej 587 osób" w Hims, gdzie często dochodziło do protestów od połowy kwietnia do końca sierpnia, a co najmniej 104 inne osoby zginęły od 2 listopada, czyli dnia przyjęcia przez Damaszek planu Ligi Arabskiej, zakładającego całkowite zakończenie przemocy w Syrii.
"Hims to mały wycinek brutalności syryjskiego rządu" - napisała Sarah Leah Whitson, odpowiedzialna w HRW za sprawy Bliskiego Wschodu.
"Liga Arabska musi uświadomić prezydentowi (Baszarowi) el-Asadowi, że pogwałcenie umowy ma swoje konsekwencje oraz, że popiera teraz działania Rady Bezpieczeństwa ONZ na rzecz zakończenia rzezi" w tym kraju - dodała.
HRW zapewnia, że udało jej się sprawdzić dziesiątki ataków, przeprowadzonych przez syryjskie siły bezpieczeństwa i "reżimowe milicje", skierowanych przeciwko "prawie całkowicie pokojowym manifestacjom".
Siły porządkowe "używały broni ciężkiej (..) w celu przestraszenia ludzi (...), odcinały komunikację w miastach i budowały barykady, ograniczając w sposób znaczący zarówno poruszanie się, jak i dystrybucję żywności i lekarstw" - napisano w raporcie.
Z dokumentu wynika, że siły bezpieczeństwa samowolnie zatrzymywały tysiące osób, w tym dzieci, kobiety i osoby starsze, poddając je systematycznym torturom. Kilkaset osób wciąż uznanych jest za zaginione - podaje HRW w raporcie, podkreślając, że w niezależnych źródłach udało się potwierdzić śmierć 17 osób zatrzymanych w Hims, z czego 12 na torturach.
Z zeznań byłych więźniów wynika, że żołnierze przypalali ich metalowymi prętami oraz poddawali wstrząsom elektrycznym. "Uderzali mnie kablami i powiesili mnie za ręce tak, że przez kilka godzin nie dotykałem podłogi. Bili mnie i oblewali wodą, a później razili prądem" - mówi jeden z byłych więźniów, którego zeznanie zacytowano w raporcie.
HRW precyzuje, że antyreżimowi manifestanci w większości starć z siłami bezpieczeństwa nie posiadali broni, a ci, którzy wystąpili przeciwko funkcjonariuszom, reagowali na strzały oddane w ich kierunku. "Przypadki aktów przemocy dokonywanych przez protestujących powinny być przedmiotem bardziej dogłębnego śledztwa" - stwierdziła w raporcie organizacja HRW. Podkreśliła przy tym, że "incydenty te nie usprawiedliwiają nieproporcjonalnej i systematycznej reakcji siłowej wobec demonstrantów".
Według ONZ od rozpoczęcia w marcu protestów przeciwko Asadowi w Syrii zginęło ok. 3,5 tys. osób. Władze twierdzą z kolei, że islamscy bojownicy i gangi inspirowane z zagranicy zabiły 1,1 tys. członków służb bezpieczeństwa.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.