Po piątkowych starciach z policją na warszawskich ulicach zatrzymano 210 osób, 40 policjantów zostało lekko rannych, a 14 radiowozów zniszczonych - poinformował w sobotę PAP rzecznik komendanta stołecznego policji mł. insp. Maciej Karczyński.
Do szpitali przewiezionych zostało 29 osób, które odniosły obrażenia.
Wśród zatrzymanych w trakcie manifestacji z okazji Święta Niepodległości są cudzoziemcy - 92 obywateli Niemiec, 1 obywatel Hiszpanii, 1 obywatel Węgier i 1 obywatel Danii. "Osoby te zostały zatrzymane i doprowadzone na komendy policji w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej funkcjonariuszy i uszkodzeniem mienia" - wyjaśnił rzecznik KSP.
Nad bezpieczeństwem mieszkańców Warszawy i osób manifestujących w Święto Niepodległości czuwało kilka tysięcy funkcjonariuszy z komendy stołecznej wspieranych przez policjantów z kilku komend wojewódzkich.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że podczas zamieszek zdewastowano 14 radiowozów, a 40 funkcjonariuszy odniosło lekkie obrażenia, 22 z nich udzielono pomocy medycznej.
"Rolą policji podczas zabezpieczenia manifestacji było przede wszystkim zadbanie o bezpieczeństwo uczestników manifestacji oraz osób postronnych. Zależało nam na tym, by nie dopuścić do bezpośredniej konfrontacji różnych ugrupowań. W sytuacji, kiedy ktoś łamał prawo, nasze działania były zdecydowane" - pokreślił Karczyński.
Jak dodał, policjanci od kilku dni apelowali, m.in. za pośrednictwem mediów, o rozwagę i rozsądek. "Ze strony manifestujących padały deklaracje słowne, że będzie spokojnie. Niestety czyny temu przeczyły. W stronę policjantów i dziennikarzy poleciały kamienie i petardy" - powiedział Karczyński.
Do pierwszych incydentów doszło w piątek po godz. 12 na Nowym Świecie, gdy grupa przedstawicieli organizacji lewicowych wdała się w bójkę z grupą narodowców. Policja zaczęła ich rozdzielać; doszło wtedy do ataku na funkcjonariuszy. Zatrzymano grupę około 100 osób.
Do poważniejszych starć doszło przed godz. 15 w rejonie Placu Konstytucji przy okazji zorganizowanego przez środowiska narodowe "Marszu Niepodległości". Jeszcze przed jego rozpoczęciem grupy zamaskowanych osób atakowały kordon policji, oddzielający ich od odległego o kilkaset metrów wiecu środowisk "antyfaszystowskich". Wiec "Kolorowa Niepodległa" zablokował ul. Marszałkowską, uniemożliwiając przemarsz narodowców. Ruszyli oni zatem bocznymi ulicami pod pomnik Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu. Po godz. 17 marsz tam rozwiązano.
"W stronę policjantów grupa osób zgromadzonych na Placu Konstytucji i ul. Mokotowskiej zaczęła rzucać kamieniami, petardami, racami, butelkami i kostką brukową" - relacjonował rzecznik stołecznej policji.
Jak dodał, na ul. Waryńskiego rzucano petardy pod zaparkowane samochody. Agresja napastników kierowała się także na media: pobito fotoreportera, na Placu Na Rozdrożu spalono dwa samochody grupy TVN; uszkodzono także wozy Polsatu, Polskiego Radia i innych mediów.
Podczas ubiegłorocznego "Marszu Niepodległości", który przeszedł przez stolicę mimo kontrmanifestacji środowisk "antyfaszystowskich", także doszło do starć pomiędzy uczestnikami obu zgromadzeń. Interweniowała policja, zatrzymano 33 osoby, ranny został jeden funkcjonariusz.
Nasze komentarze: Moja Polska; ; Demokracja nie przejdzie oraz Zadanie z logiki.
O Marszu przed Marszem pisał Stefan Sękowski: Zabawa w wojnę polsko-bolszewicką
Zobacz galerie zdjęć: Zajścia w Warszawie
Nasz sonda: Zadyma w Warszawie - Kto jest jej winien?
Można było świętować niepodległość również w ten sposób (zobacz zdjęcia): Defilada historyczna w Warszawie
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.