Brygady moralności czyli prawicowi radykałowie w Indiach lekko odpuścili w tym roku. Nie zamierzają zakłócać Walentynek, ale ślą listy do organizatorów imprez, by nie zezwalali zakochanym parom na manifestowanie nadmiaru czułości - donosi onet.pl
W ostatnich latach konserwatyści ostro krytykowali świętowanie walentynek w Indiach. Dochodziło nawet do ataków bojówkarzy na zakochane pary. Niektóre pary przyłapane na czułościach i pocałunkach zmuszano do natychmiastowego hinduistycznego ślubu.
W tym roku radykałowie odpuszczają lekko i ograniczają się do słania listów, w których przypominają, że walentynki są niezgodne z miejscową tradycją zawierania znajomości i utrzymywania kontaktów między kobietami i mężczyznami. Ich zdaniem zwyczaj walentynkowy służy jedynie interesom wielkich koncernów międzynarodowych.
W Indiach małżeństwo i wydanie potomstwa jest traktowane niemal jak obowiązek. Szczególnie kobietom hinduizm stawia wysoko poprzeczkę. Ich zadaniem jest z jednej strony powinna dbać o dom, małżonka i potomstwo i żyć skromnie w jego cieniu. Z drugiej zaś, musi dbać o siebie, swój wizerunek i dyskretny erotyzm. Mężczyzna powinien czule kochać swoją wybrankę, dostarczać jej upominki. Nie wolno mu jej zbyt surowo karcić, gdyż to może rozgniewać bogów.
Na to trzydniowe, międzynarodowe spotkanie przybędzie ok. 30 osób z Polski.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.