Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj zaapelował w środę o spokój i zakończenie przemocy po spaleniu egzemplarzy Koranu w głównej bazie wojsk USA w Afganistanie. Wskutek dwudniowych protestów w całym kraju przeciwko temu, co się stało, śmierć poniosło 7 osób.
"Afgańskie siły bezpieczeństwa nie powinny stosować przemocy podczas protestów, lecz chronić ludność cywilną oraz własność" - oświadczył afgański prezydent. Wyraził przy tym smutek z powodu śmierci cywilów.
Afgańskie władze nakazały wszczęcie dochodzenia w związku z zachowaniem policji podczas ostatnich demonstracji.
"Ludzie mają prawo do protestów, lecz zwracam się do moich rodaków o unikanie przemocy" - dodał Karzaj. Zaapelował przy tym do Afgańczyków, aby poczekali na wyniki śledztwa dotyczącego spalenia świętych ksiąg islamu przez żołnierzy sił międzynarodowych.
Incydent, do którego doszło w bazie Bagram pod Kabulem, spowodował, że na ulice afgańskich miast wyszły tysiące ludzi, wznosząc antyamerykańskie i protalibskie hasła. Według afgańskiego MSW siedem osób zginęło, a 30 odniosło obrażenia podczas gwałtownych protestów w Kabulu oraz w prowincjach Parwan, Logar i Nangarhar na wschodzie kraju.
Policja afgańska zaprzecza, by strzelała do tłumu w Kabulu, liczącego ok. tysiąca demonstrantów. Rozwścieczeni manifestanci nacierali na blokady policyjne i rozbijali szyby w samochodach. Policja użyła armatek wodnych, żeby rozpędzić tłum okupujący główną drogę w mieście.
Jak zauważa agencja Reutera, podpalenie ksiąg Koranu należy traktować jako wizerunkową porażkę dowodzonych przez USA sił NATO w Afganistanie, które mają wycofać się do końca 2014 roku.
Reuters zwraca uwagę, że protesty w kraju nie ustały, chociaż dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie generał John Allen przeprosił za incydent i nakazał pilne przeszkolenie w zakresie odpowiedniego obchodzenia się ze świętymi księgami takimi jak Koran.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.