30 osób zginęło w sobotnich walkach armii jemeńskiej z bojownikami Al-Kaidy na południu kraju - podały władze wojskowe i władze prowincji Lahidż.
Według w nich w ataku siatki ekstremistycznej po posterunek wojskowych w Mellah zginęło 17 żołnierzy i 13 islamistów; kilkudziesięciu walczących po obydwu stronach odniosło obrażenia.
"W walkach uszkodzone zostały dwa czołgi należące do armii i trzy pojazdy napastników. Kilkunastu żołnierzy zostało pojmanych" - podały źródła wojskowe.
Według tych źródeł przybyli z północnego zachodu rebelianci obrali sobie za cel dwa bataliony, które uczestniczyły w operacjach wyparcia bojowników z Zindżibaru, stolicy prowincji Abjan, będącej od blisko roku pod kontrolą Al-Kaidy.
Prowadzenie kampanii przeciwko Al-Kaidzie jest jednym z najważniejszych żądań stawianych przez Waszyngton nowemu prezydentowi Jemenu Abd ar-Rabiemu Mansurowi al-Hadiemu. Hadi, dotychczasowy wiceprezydent, pod koniec lutego odebrał władzę z rąk Alego Abd Allaha Salaha, który po 33 latach rządów został zmuszony do ustąpienia na fali ulicznych protestów.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.