Piłkarze Bayernu Monachium pokonali Real Madryt po rzutach karnych 3-1 w rewanżowym meczu półfinału Ligi Mistrzów. Po regulaminowym czasie gry i dogrywce było 2:1 dla Realu. Pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem niemieckiej ekipy 2:1.
Real Madryt - Bayern Monachium 2:1 (2:1, 2:1), karne 1-3
Bramki: dla Realu - Cristiano Ronaldo (6-karny, 14); dla Bayernu - Arjen Robben (27-karny). Sędzia: Viktor Kassai (Węgry).
Widzów: 82 000.
Real Madryt: Iker Casillas; Alvaro Arbeloa, Sergio Ramos, Pepe, Marcelo; Xabi Alonso, Sami Khedira; Angel Di Maria (75-Kaka), Mesut Oezil (111-Esteban Granero), Cristiano Ronaldo; Karim Benzema (106-Gonzalo Higuain).
Bayern Monachium: Manuel Neuer; Philipp Lahm, Jerome Boateng, Holger Badstuber, David Alaba; Bastian Schweinsteiger, Luiz Gustavo; Arjen Robben, Toni Kroos, Franck Ribery (95-Thomas Mueller); Mario Gomez.
W lepszej sytuacji przed rewanżem był Bayern, który przed własną publicznością wygrał 2:1, ale Real był za to podbudowany po sobotnim pokonaniu Barcelony w Gran Derbi i to na Camp Nou (2:1).
Hiszpańska prasa od dwóch dni ostrzegała niemieckich piłkarzy przed "piekłem" jakie czeka ich na Estadio Bernabeu. Również statystyki wskazywały na gospodarzy. Real w Lidze Mistrzów na własnym boisku średnio strzelał rywalom ponad cztery bramki w meczu.
I po kwadransie gry wydawało się, że będzie podobnie. Najpierw w piątej minucie Angel Di Maria uderzył w polu karnym i trafił w ręce Davida Alaby. Sędzia nie miał wątpliwości i pokazał na jedenastkę. Bez problemu wykorzystał ją Portugalczyk Cristiano Ronaldo.
Chwilę później było już 2:0. Wbiegającego w pole karne Ronaldo zauważył Niemiec Mesut Oezil. Portugalczyk takie sytuacje wykorzystuje bezbłędnie. Był to jego dziesiąty gol w dziesiątym meczu Champions League tego sezonu.
Bayern jednak się nie poddawał i konstruował kolejne akcje. Trzynaście minut później obrońcy Realu nie potrafili regulaminowo powstrzymać Mario Gomeza. Sędzia po raz drugi w tym meczu zarządził rzut karny. Do piłki podszedł Holender Arjen Robben. Bramkarz Iker Casillas wyczuł jego intencje i dotknął piłki, ta jednak odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki.
Rezultat 2:1 oznaczał dogrywkę, ale każda z ekip chciała zakończyć mecz w regulaminowym czasie gry. Obie drużyny konstruowały akcje, ale częściej przy piłce byli Bawarczycy.
Akcja toczyła się od bramki do bramki i kibice na pewno nie mogą narzekać na brak emocji. Dużo pracy mieli obaj bramkarze. A obraz gry nie zmienił się również po przerwie.
Wiele sytuacji, ale zero bramek. Tak wyglądała druga połowa spotkania oraz dogrywka. Obie ekipy miały swoje okazje, ale żaden z piłkarzy nie wykazał się skutecznością. Mylili się Ronaldo i Kaka, a ze strony Bayernu Robben i Ribery. O awansie do finału musiały zadecydować rzuty karne.
"To był mecz z niesamowitą ilością sytuacji podbramkowych. To pokazuje, że obie ekipy są niesamowicie dobre w ofensywie, ale mają trochę problemów w defensywie" - ocenił w telewizji Sky trener niemieckiej reprezentacji Joachim Loew.
Główne role w tym meczu zagrali jednak bramkarze. Zwłaszcza Manuel Neuer z Monachium zaimponował przy obronie dwóch pierwszych strzałów. Doskonale wyczuł intencje Ronaldo i Kaki. Wydawało się, że to wystarczy Bawarczykom, ale Iker Casillas nie zamierzał się poddawać i również pokazał klasę. Obronił strzały Toniego Kroosa i Philippa Lahma.
W ekipie Realu, którego trener Jose Mourinho rzuty karne oglądał klęcząc na murawie, zawiódł jeszcze Sergio Ramos, który uderzył wyraźnie ponad poprzeczką. Dla niemieckiej drużyny trafiali z kolei Alaba, Mario Gomez i Bastian Schweinsteiger.
19 maja w finale Bayern przed własną publicznością zmierzy się z Chelsea Londyn, która dzień wcześniej wyeliminowała obrońcę tytułu Barcelonę.
Taki finał obecnej edycji to spora niespodzianka. Eksperci niemal w ciemno stawiali na finałowy pojedynek dwóch hiszpańskich ekip.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.