Strach pomyśleć od jakich pierogów z kapustą i babek ziemniaczanych będą się wyzywali za kilka lat dzisiejsi dziesięciolatkowie.
W czasie wakacji pojawia się więcej zgłoszeń o przestępstwach wobec dzieci w Internecie. Rodzice się martwią, obrońcy praw dzieci też. Takie wiadomości kojarzą się jednoznacznie: pedofilia, porno itp.
Kiedy sobie jednak przeglądam internetowe przestrzenie, myślę, że to właściwie jest wierzchołek góry lodowej. Ten najostrzejszy, niebezpieczny, ale jednak ten, który widać i stosunkowo łatwo omijać.
Tymczasem w sieci czai się jeszcze coś, tylko jak to delikatnie nazwać? Tu pomyje leją się szeroką strugą. Raz nazywa się to nagonką, innym razem niezależnym dziennikarstwem – punkt widzenia zależy oczywiście od punktu siedzenia. Lemingi naparzają się z moherami, a katole ze zgniłymi liberałami. Groźne to jest nie tylko dla dzieci, bo chciałby człowiek trafić do jakiejś spokojnej przystani, gdzie przeczyta rzeczowy artykuł czy niedoprawioną propagandowym sosem informację, a tu nic i nic. Niby coś, a jednak nic - parafrazując Lema. Można tak godzinami ryć i nic. Jakby walił głową w mur.
Ostatnio kompletnie zbaraniałem, kiedy usłyszałem w radiu, jak przepraszają się kucharze, bo jeden nazwał drugiego skwarkowym tradycjonalistą, a z kolei ten drugi odwdzięczył mu się m.in. i ultranowoczesnym brokułem i francuską bagietą. W sieci też konsternacja: „to chyba reklama jest”.
Tak, tak, wyciąganie coraz większych maczug i walenie nimi po głowie oponentów nie przynosi nic dobrego. Strach pomyśleć od jakich pierogów z kapustą i babek ziemniaczanych będą się wyzywali za kilka lat dzisiejsi dziesięciolatkowie. A może pójdą jednak w zoologiczne metafory i jeden drugiemu przydzwoni kretoszczurem albo nornicą?
W ostatnim numerze „Gościa Niedzielnego” pojawiły się teksty o starych grzechach przystrojonych w nowe fatałaszki. Przykładów multum.
Nie wiem, czy medialny radykalizm to sprawa na tyle poważna, by ją do katalogu grzechów zaliczać. Wydaje mi się jednak, że coś tu jest nie w porządku. Sąsiada mijanego na klatce schodowej nikt nie zmiesza z błotem, ale w sieci... czemu nie, hulaj dusza – nawet na katolickich portalach. Ja bym jednak zaryzykował stwierdzenie, że bluzgi w tekstach, komentarzach, na forach też warto by uwzględnić w codziennym rachunku sumienia.
Kto ma wątpliwości, niech sobie uświadomi, że przecież jego dzieci surfujące radośnie po sieci też czytają te „mądrości ludowe”. Strach pomyśleć, co będą miały w głowie. Ja tam nie jestem za cenzurą, ale wydaje mi się, że wolność słowa nie oznacza, że każdemu należy się możliwość wykrzykiwania dowolnych bredni w dowolnie wybranym miejscu. To jest najzwyczajniej w świecie szkodliwe, a przed tym, co szkodzi mamy prawo się chronić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.