Reklama

Polska: Biznesmeni w habitach

Żeby zarobić na utrzymanie klasztorów, polscy mnisi nie lepią już garnków i nie handlują owocami z własnych sadów. W zamian organizują kursy medytacyjne, otwierają groty solne i hurtowo sprzedają zioła.

Reklama

Benedyktyni z Tyńca pod Krakowem mają więcej zajęć. Od lat prowadzą własne wydawnictwo i księgarnię (otwartą także w niedzielę!), a od kilku miesięcy organizują spotkania medytacyjne na które zjeżdżają lekarze, dziennikarze, przedsiębiorcy czy artyści z całej Polski. Można się w weekend wyciszyć się i "podejrzeć" życie w klasztorze. - Oferujemy noclegi w naszym domu gości, posiłki w naszym refektarzu dla panów, a dla pań w specjalnej rozmównicy. Poza tym spotkania ze specjalistami, wykłady i sesje medytacyjne - opowiada ojciec Bernard, opat tynieckich benedyktynów. Nowością są warsztaty, na których mnisi uczą chętnych śpiewania chorałów gregoriańskich po łacinie. Przyjeżdżają profesjonalni muzycy i amatorzy. W tym roku warsztaty zaplanowano na październik. Jest prawie komplet, czyli około 20 osób. - Zamierzamy zamieścić teksty chorałów w internecie, żeby uczestnicy mogli wcześniej nieco przygotować się do zajęć - zapowiada opat. Chodzi nie tylko o zarobek. Benedyktyni, w których działalność wpisana jest gościnność, mówią, że przez kursy medytacji czy śpiewania chorałów chcą służyć ludziom. - Wszyscy składamy ślub stałości. Dzięki działalności naszego domu gości możemy, nie opuszczając klasztoru, poznać wiele ciekawych osób - podkreśla opat. Zakony zawsze były w awangardzie Klasztory nie dostają żadnych pieniędzy od państwa. Mnisi sami muszą zarobić na ubrania, jedzenie i utrzymanie budynków, często zabytkowych (czasem koszty sięgają nawet kilkuset tysięcy złotych rocznie). Zarabianie jest dla mnichów zwyczajną koniecznością. Ale kwoty zarobków są tematem tabu. - Nie wystawiamy rachunków za pobyt w domu gości, ale liczymy na ofiary, bo ponosimy koszty utrzymania. Doba z posiłkiem to około 60 zł na osobę - wyjaśnia ojciec Bernard. Ojciec Grzegorz, choć klientów ma tysiące, twierdzi, że na ziołach niczego się nie dorobił. - Ludzie mówią, że powinienem mieć super samochód, a ja nie mam nawet roweru. Moje zioła są tanie, a skromne ofiary pokrywają koszty zakupu - rozkłada ręce. Ale jego zielarnia jest duża, nowoczesna, a obok stoi bardzo okazały dwór, w którym mieszka zaledwie kilka osób. Co o nowoczesnym zarabianiu mnichów sądzą inni? - Zakony zawsze znajdowały się w awangardzie. Święty Benedykt, Ignacy czy Franciszek byli bardzo nowocześni i postępowi - dowodzi ojciec Dariusz Kowalczyk, prowincjał warszawskich jezuitów. Pomysłowość mnichów nie jest dla niego niczym nowym. Ireneusz Jabłoński z Centrum Adama Smitha jest nieco zaskoczony tą przedsiębiorczością. - Oceniam ją pozytywnie. Jeśli służy finansowaniu działalności edukacyjnej, charytatywnej oraz społecznej i jest realizowana obok głównej misji religijnej, to tylko gratulować. Oczywiście pod warunkiem, że zachowają odpowiednie proporcje - najpierw zbawienie, a potem interesy. Ale to już powinno być troską ich przełożonych - mówi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Środa
rano
4°C Środa
dzień
4°C Środa
wieczór
4°C Czwartek
noc
wiecej »

Reklama