Spotkanie z kard. Godfriedem Danneelsem, metropolitą Malines-Brukseli i Prymasem Belgii, było jednym z punktów wizyty katolickich dziennikarzy w Brukseli.
"Któregoś dnia zetkniemy się z sekularyzacją, także w Polsce, gdyż jest to nieuniknione. Jest ona bowiem przebudzeniem w świadomości człowieka przekonania, że wszystko może sam, że nie potrzebuje Boga" - mówił kardynał.
Jego zdaniem jest to nieuniknione następstwo obecnego modelu rozwoju, zwłaszcza technicznego, można mieć jednak nadzieję, że będzie ono oczyszczające dla naszej wiary. Choć wspólnota wiernych będzie mniej liczna, to pozbędzie się ona wielu "fałszywych bożków" - dodał prymas Belgii.
Według niego głównym źródłem sekularyzacji jest rozpowszechnione w obecnej kulturze poczucie, związane z dobrobytem, że człowiek może wszystko zrobić o własnych siłach i Bóg nie jest mu niezbędny. Sam człowiek, żyjący w poczuciu niczym nie ograniczonego sukcesu, stawia się niejako na miejscu Boga - powiedział kardynał. Podkreślił, choć wielu ludzi na Zachodzie dostrzega ten problem, to jednak "trudno im przechodzi przez gardło przyznanie, że są ograniczeni, grzeszni oraz że potrzebują Bożej pomocy i Jego miłosierdzia".
Hierarcha uważa, że o sekularyzacji jako nieuniknionym skutku ludzkiego grzechu mówi już Biblia. Już na pierwszej stronie Księgi Rodzaju czytamy, że człowiek został stworzony jako istota wolna: nie jest robotem bądź marionetką w ręku Boga. Podejmuje swe działania w sposób autonomiczny. Jednak niczym diament, którego wartość jest bardziej widoczna, gdy oświetla go słońce, człowiek staje się bardziej człowiekiem dzięki spojrzeniu Boga. Tymczasem w wielu środowiskach uniwersyteckich, np. w Wolnym Uniwersytecie w Brukseli, uczy się XIX-wiecznej teorii, że na świecie nie ma miejsca i dla Boga, i dla człowieka. Trzeba więc między nimi dokonać wyboru. Jest to skrajna forma sekularyzacji - podkreślił mówca.
Pytany, czy kraje Europy Środkowej i Wschodniej szybciej ulegną sekularyzacji po wejściu do Unii Europejskiej, kard. Danneels stwierdził, że zależy to od wewnętrznej siły religijnych przekonań konkretnych ludzi oraz od siły ich sprzeciwu wobec hedonistycznego i konsumpcyjnego stylu życia w chwili, gdy poprawia się sytuacja gospodarcza kraju. Wszystko zależy od siły ducha - dodał.
Mówiąc o przygotowaniach do uchwalenia Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej, arcybiskup Brukseli zauważył, że w ciągu ostatnich 30-40 lat nastąpiły zmiany w koncepcji wspólnoty europejskiej. Ojcowie Europy nie byli nastawieni tak "technicznie" jak obecni jej urzędnicy, mieli natomiast bardzo dalekosiężną jej wizję duchową. Została ona niestety w miarę upływu czasu zdegradowana do gospodarki i handlu. Dopiero w ostatnich latach powraca poważniejsza dyskusja na ten temat, w której udział biorą również przedstawiciele różnych Kościołów - podkreślił belgijski kardynał.
Jego zdaniem, pominięcie w przygotowywanym obecnie Traktacie Konstytucyjnym UE dziedzictwa judeo-chrześcijańskiego byłoby historyczną pomyłką, gdyż w przypadku Europy jest ono oczywiste i nie można mu zaprzeczyć. I choć jest też wkład arabski, związany z kulturą islamu, to prawdziwy korzeń Europy jest chrześcijański, choć się zeświecczył. Wartości takie jak wolność, równość, braterstwo zostały odcięte od swego źródła, jakim jest Bóg. "Było nam tak łatwo być chrześcijanami, że przestaliśmy zwracać uwagę na wartości chrześcijańskie i powoli staliśmy się poganami" - powiedział kard. Danneels. Podkreślił, że choć możemy być dumni z chrześcijańskiego dziedzictwa, to jednak ważniejsze jest poczucie odpowiedzialności za te wartości.
Według arcybiskupa Brukseli Europa jest nie do pomyślenia bez odniesienia transcendentnego, nawet jeśli nie będzie to odwołanie się wprost do Boga. Nowi członkowie UE, a wśród nich Polska, mogą dołożyć swój "odważnik" na szalę, dlatego są nieodzowni do stworzenia prawdziwej wizji Europy. Bez takiej wizji, głęboko ludzkiej i głęboko transcendentnej, Europa nie przetrwa - przestrzegł belgijski hierarcha.
Jego zdaniem nie musimy walczyć o invocatio Dei w przyszłej konstytucji europejskiej, ale jeśli odwołanie do Boga nie zostanie tam umieszczone, będzie to błąd, bo oznaczać to będzie brak uznania własnych korzeni. Jednocześnie hierarcha podkreślił, iż praktyczna realizacja wartości chrześcijańskich nie zależy od "jednego słowa w konstytucji". "Musimy walczyć nie o słowa, lecz o rzeczywistość, która za nimi stoi" - powiedział. Dodał, że od ewentualnego invocatio Dei o wiele ważniejsze jest, by Traktat Konstytucyjny uznawał "w formie konkretnych zapisów wolność religijną i prawa Kościołów, by przestrzegał również konkordatów zawartych przez państwa członkowskie ze Stolicą Apostolską".
Na pytanie, jak głosić Boga tym, którzy w Niego nie wierzą lub o Nim zapomnieli, kard. Danneels podkreślił, że pierwszym stadium ewangelizacji, zanim zacznie się o Bogu mówić, jest jakość życia Ewangelią. To ona ma spowodować, że inni pytając o powody naszych działań, zainteresują się wiarą - wyjaśnił.
Zauważył, że ludzie na Zachodzie mają niechęć do mówienia o Bogu w sposób otwarty. Chodzi więc nie o słowne przekonywanie, lecz o nasze życie, które zobliguje ich do stawiania pytań.
Arcybiskup Brukseli przypomniał, że życie rodzinne w dzisiejszych czasach i jego poważny kryzys stanowią podstawowy problem cywilizacji europejskiej. Według niego jeśli Kościół ukaże światu szczęśliwą rodzinę zbudowaną na wierze, będzie to w naszych czasach największym powodem jego wiarygodności, tak jak w poprzednich wiekach byli nimi kolejno męczennicy, mnisi, twórcy uniwersytetów, misjonarze, inicjatorzy dzieł charytatywnych. Zachęci to ludzi do przychodzenia do kościoła - uważa kardynał.