Minęła 22. rocznica dnia, gdy w zamachu na placu św. Piotra został ciężko ranny papież Jan Paweł II. Turecki zamachowiec Mehmet Ali Agca oddał 13 maja 1981 r. kilka strzałów do Papieża.
- Ludzie zapłakani, przejęci, wystraszone dzieci, pielgrzymi w szoku - wspomina brat Marian Markiewicz ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, który był w pobliżu placu w czasie zamachu. Było wtedy gwarno, a pielgrzymi zbierali się na audiencję generalną. O godz. 17:00, spod bramy Arco delle Campane wyruszył papamobile z Ojcem Świętym i skręcił między sektory. Pielgrzymi wiwatowali i pozdrawiali Papieża. - Gdy wychodziłem z polskiego Ośrodka "Corda Cordi", przybiegła zapłakana kobieta i krzyczała z daleka, że strzelano do Ojca Świętego Jana Pawła II. Natychmiast pobiegłem na plac. Wielkie zamieszanie, samochody policji i karabinierów z piskiem opon i na syrenach jeździły w okolice placu św. Piotra. Ludzie zapłakani, przejęci, wystraszone dzieci, pielgrzymi w szoku. Kawalerowie maltańscy i wolontariusze udzielający pomocy biegali z lekami dla potrzebujących. Okazało się, że przy drugim okrążeniu zamachowiec strzelał do Ojca Świętego - wspomina brat Marian. Zakonnik pobiegł do papieskiego podium, gdzie o. Kazimierz Przydatek modlił się z wiernymi. Co jakiś czas podawano komunikaty z radia. Ojciec Święty był już w szpitalu, trwała operacja. Brat Marian był pierwszą osobą, która poinformowała o zamachu biskupów biorących udział w sympozjum w Watykanie. - Oni nic nie wiedzieli, powiedziałem im o zamachu. Bp Szymecki ogłosił tę straszną wieść wszystkim zebranym. Natychmiast zakończono obrady i rozpoczęto modlitwę w intencji Jana Pawła II - wspomina brat Markiewicz. Mimo iż od zamachu na Papieża upłynęły 22 lata, to tragiczne wydarzenie ciągle pozostaje bez wyjaśnienia. Wprawdzie Agca został natychmiast aresztowany i szybko osądzony, to jednak do dziś nie wiadomo, kto był jego mocodawcą i kto mu pomagał. Sprzeczne domniemania krążą także na temat motywów, planu i przebiegu zamachu. Ali Agca, płatny morderca z kręgów ugrupowania "Szarych wilków", chciał zamordować Papieża już w 1979 r. podczas jego wizyty w Turcji. W kilka tygodni po zatrzymaniu na placu św. Piotra włoski sąd skazał Agcę na dożywocie. W grudniu 1983 r. Jan Paweł II odwiedził swego mordercę w rzymskim więzieniu i modlił się wraz z nim. Motywy, jakimi kierował się Agca, i kulisy zbrodni dotychczas nie zostały wyjaśnione. Turek oskarżał początkowo wywiad bułgarski, wkrótce zmienił zeznania, wikłał się w różnych interpretacjach. Wyprowadzając śledztwo na fałszywy trop starał się zatrzeć swoje kontakty i chronił sprawców zamachu. W czasie śledztwa Agca podał ponad sto różnych wersji wyjaśnień, obliczyli obserwatorzy. Jak podkreślił korespondent niemieckojęzycznej agencji katolickiej CIC w Rzymie, wielki proces, który miał doprowadzić do wyjaśnienia wszystkich szczegółów zamachu, zakończył się w 1986 r. de facto bez żadnych rezultatów. Tylko jeden z oskarżonych został skazany na więzienie i to za nielegalne posiadanie broni. Pozostali, z braku dowodów, zostali wypuszczeni na wolność. Istnieją trzy tezy na temat mocodawców zamachu. Według pierwszej pochodzili oni z krajów bloku wschodniego, gdzie w Papieżu-Polaku widziano zagrożenie dla ideologii komunistycznej. Inne domniemanie to działania fundamentalistów islamskich. Natomiast trzecia teoria, która pojawiła się na krótko tuż po zamachu, mówiła, że w sprawę uwikłane były zachodnie służby tajne, w tym amerykańska CIA. Często powtarzany był udział w zamachu na Papieża bułgarskich służb tajnych, czemu ostatecznie zaprzeczył sam Papież. Podczas ubiegłorocznej wizyty w Bułgarii, w 21 lat po zamachu na Placu św. Piotra, Jan Paweł II zapewnił, że nigdy nie wierzył w "bułgarski ślad", gdyż zawsze żywił ciepłe uczucia, szacunek i cześć dla narodu bułgarskiego. Te słowa Papieża padły podczas jego spotkania z prezydentem kraju Georgim Pyrwanowem. Ten pontyfikat nie mógł się tak skończyć - twierdzi prof. dr Gabriel Turowski z Krakowa, od lat bliski przyjaciel Karola Wojtyły. Po zamachu na Papieża prof. Turowski był członkiem zespołu konsultantów w klinice Gemelli. Swoje wspomnienia zawarł w opublikowanej w 2001 r. wraz z papieskim fotografem Arturo Marim książce "Zamach". Zwraca on uwagę na szereg cudownych wydarzeń, które uratowały życie Ojca Świętego, wymieniając przede wszystkim fakt, że w momencie, gdy padły strzały, Papież pochylił się i podniósł dziecko. Choć wyborowy strzelec Ali Agca strzelał dwukrotnie, kula trafiła kobietę uczestniczącą w audiencji: Amerykankę polskiego pochodzenia, urodzoną w Wadowicach dokładnie tego samego roku i dnia, co Karol Wojtyła. - Zamach nastąpił co do minuty o tej samej porze, co objawienie Matki Bożej pastuszkom w Fatimie - o godz. 17.19 przypomniał prof. Turowski. Jego zdaniem, to zadecydowało o wielkim kulcie, jakim Jan Paweł II otacza objawienia fatimskie.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.
Nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca niedzielnej modlitwy Anioł Pański.