W ciągu pierwszych 6 tygodni tego roku ok. 500 zawodowych wojskowych greckiej armii wystąpiło o zwolnienie ze służby. Uznali, że ich płace po obcięciu o 50 proc. w związku z kryzysem gospodarczym są za niskie.
Jak napisał grecki dziennik "Kathimerini", liczba ta wskazuje, że w bieżącym roku napłyną do dowództwa greckich sił zbrojnych tysiące podań o demobilizację. W całym ubiegłym roku na odejście z wojska zdecydowało się 1100 oficerów i podoficerów. Greccy wojskowi mają prawo wystąpić o demobilizację po 25 latach służby, a w czasie pokoju dowództwo nie może odmownie odpowiedzieć na prośbę o zwolnienie ze służby. Oprócz drastycznych cięć płacowych w wojsku na gwałtowny wzrost liczby napływających wniosków o zwolnienie ze służby wpłynął projekt znacznej redukcji wojskowych emerytur.
Od 2009 roku żołd zawodowego żołnierza został zmniejszony o 50 lub więcej procent, a bardzo wysokie do niedawna zarobki naczelnego dowódcy greckich sił zbrojnych - o 79,8 proc. Obecnie żołnierz zawodowy w Grecji zarabia na początku służby netto 700 euro miesięcznie, porucznik - 900 euro, a naczelny dowódca - 1800 euro. Wydatki na uposażenia wojskowych zostaną w Grecji zmniejszone w tym roku o 78 milionów euro, a w następnym roku - o dalsze 88,2 mln euro.
Licząca nieco ponad 10-milionów ludności Grecja ma proporcjonalnie jedną z największych armii na świecie. Liczy ona 160 000 ludzi, z czego ponad połowa to zawodowi wojskowi. Na każdy tysiąc mieszkańców przypada 15 wojskowych służby czynnej, podczas gdy w USA - 4,6, a w Hiszpanii - 2,7. Grecja, kraj, którego gospodarka znajduje się już od sześciu lat w recesji, wydaje na cele obronne 2,1 proc swego PKB.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.