Tzw. podziemie aborcyjne, czyli nielegalnie wykonywane aborcje to w Polsce zjawisko sięgające najwyżej 7-13 tys. rocznie, a z pewnością nie podawanych przez feministki 200 tys. - szacuje Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka w broszurze "Podziemie aborcyjne - mity i fakty".
Zdecydowanie wyższe liczby podawali m.in. posłowie SLD podczas dyskusji w sejmie na temat realizacji ustawy regulującej warunki dopuszczalności aborcji. Nie ulega dyskusji, że oficjalne dane na temat liczby aborcji (także tam, gdzie jest ona legalna) odbiegają od stanu faktycznego - przyznają autorki broszury "Podziemie aborcyjne - mity i fakty": Maria Stachura, Beata Trzcińska, Jadwiga Wronicz. Sytuację pogarsza fakt, że policja i prokuratura niemal nie zajmują się ściganiem przestępstw nielegalnej aborcji. - Zestawienie liczby ogłoszeń prasowych o "regulacji miesiączki", "zabiegach tanio" itp. z liczbą przestępstw zgłoszonych do prokuratury daje obraz opieszałości organów ścigania - zauważają. Może to dziwić tym bardziej, że zgodnie z polskim prawem policja może się posłużyć np. prowokacją. Najlepszą postawą do oszacowania skali zjawiska jest - zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka - porównanie liczby legalnych i nielegalnych "zabiegów" wykonywanych wtedy, gdzie prawo dopuszcza zabijanie dzieci przed urodzeniem na życzenie matki. Nawet wtedy nie wszystkie aborcje są rejestrowane, np. z pobudek osobistych kobiet bądź w celu uniknięcia płacenia podatku przez lekarza. Demograf prof. Marek Okólski stwierdził, że stosunek aborcji nielegalnych do legalnych wynosi 1:2, a dr med. Karol Meisner - 1:4. W 1997 r., kiedy w Polsce obowiązywała ustawa dopuszczająca aborcję na życzenie, wykonano 3047 legalnych "zabiegów przerwania ciąży", więc podziemie aborcyjne to zapewne zjawisko w skali 7-13 tys. Nagłośniana w mediach liczba 200 tys. nielegalnych aborcji pochodzi z raportu Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny "Ustawa antyaborcyjna w Polsce - funkcjonowanie, skutki społeczne, postawy i zachowania" z 2000 r. O masowej skali podziemia aborcyjnego ma świadczyć zmniejszająca się liczba urodzeń w Polsce. Tymczasem - zauważają autorki broszury - spadek przyrostu naturalnego to ogólnoeuropejski trend, który w dodatku w Polsce wzmaga wysokie bezrobocie i brak polityki prorodzinnej państwa. Drugie źródło do liczenia nielegalnej aborcji w skali 200 tys. rocznie to dla feministek liczba aborcji na Litwie, Łotwie i w Czechach. Nie da się porównywać sytuacji społecznej i zdrowotnej w Polsce i u naszych sąsiadów - uważa b. krajowy konsultant ds. ginekologii i położnictwa prof. Bogdan Chazan. - Częstość chorób przenoszonych drogą płciową (w tym HIV), zgonów kobiet w związku z ciążą, porodem i połogiem, umieralność płodów i noworodków są w tych krajach dużo wyższe niż w Polsce - stwierdził. Jedna z przyczyn powikłań jest zresztą z pewnością duża liczba aborcji.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.