Sytuacja małżeństw i rodzin w Polsce jest katastrofalna - to coraz częściej powtarzana ocena tego co dzieje się w kraju.
Winna jest nie tylko zła polityka prorodzinna państwa. Co zrobić, by para, która decyduje się na ślub, składała sobie przysięgę ze świadomością, że małżeństwo jest sakramentem i to nierozerwalnym? Wydaje się, że konferencje przedmałżeńskie, często nazywane "straconą szansą Kościoła", są z różnych przyczyn niewystarczającym przygotowaniem. Kościół proponuje nowe rozwiązanie, by dać młodym czas i okazję do pogłębiania wiedzy o małżeństwie już od szkoły średniej. Bieg po pieczątki Narzeczeni, którzy przychodzą do księdza i proszą o ślub kościelny otrzymują informację jak należy przygotować się do małżeństwa i kartkę do zbierania pieczątek. Potrzebna jest pieczątka po zaliczeniu 10 konferencji przedmałżeńskich - dotyczących życia w małżeństwie, budowania miłości, wychowania dzieci, sakramentów i liturgii, trzy pieczątki z parafialnej poradni rodzinnej i pieczątki z dwóch spowiedzi. Są one potrzebne, by można było zweryfikować rzeczywisty udział młodych w konferencjach. Wszystko powinno zająć około trzech miesięcy spokojnego przygotowania do sakramentu małżeństwa. W praktyce bywa różnie. Narzeczeni powinni brać udział w konferencjach przedmałżeńskich we własnej parafii, ale żeby zaliczyć je w krótszym terminie, młodzi często jeżdżą po różnych parafiach i zbierają tam "zaliczenia". Bieganie z karteczką do pieczątek nie sprzyja ukojeniu i tak napiętych przed ślubem nerwów, trudno też mówić wtedy o solidnym przygotowaniu do małżeństwa. - Staram się przeciwdziałać tym wędrówkom po parafiach, bo narzeczeni wynoszą z nich najwyżej poczucie, że wpadli w kościelną biurokrację - mówi ks. Marek Kruszewski, który prowadził kursy przedmałżeńskie w podwarszawskich Falenicy i Zielonce. - Wiele osób chce jak najszybciej dostać pieczątkę i mieć kurs z głowy, to jest naturalne, ale moją rzeczą jest starać się wykorzystać ten czas, kiedy są na konferencji. Chcę przekazać im jak najwięcej treści w sposób, który mogą zaakceptować. Zdaniem ks. Kruszewskiego, młodzi, choć się do tego nie przyznają, niekiedy naprawdę chcą się dobrze przygotować do małżeństwa jako sakramentu. - Bardzo trudno jest im mówić o własnej religijności, nie mają tej łatwości w dyskusji o sprawach wiary, której nabierają osoby po formacji w ruchach czy stowarzyszeniach - powiedział. Jeśli młodym nie odpowiada duchowość ruchów, nie chcą lub nie mogą poświęcać swojego czasu na spotkania pogłębiające wiedzę religijną, to konferencje przedmałżeńskie są ich jedyną okazją na formację w wieku dorosłym. Konferencji nie prowadzą tylko księża, część tematów omawiają świeccy, np. małżeństwa zaangażowane w stowarzyszenia rodzinne lub ruchy religijne. Dla ks. Kruszewskiego ważna jest ich obecność na konferencjach. Mogą podzielić się z narzeczonymi swoim doświadczeniem i spotkania nie są nudne. Dodatkowo ksiądz prosi małżeństwa o krótkie świadectwa na koniec kursu. Nie wszyscy prowadzący podchodzą z zaangażowaniem do konferencji przedmałżeńskich. Bywa, że trwają one 20-30 minut i są prowadzone w formie wykładu, a potem prowadzący podpisuje karteczkę. - Wszystko zależy od tego czy w danej parafii jest ksiądz oddelegowany do tej pracy, czy mu na tym zależy, czy przypadkiem nie ma innych zajęć, którym poświęca całą swoją energię i zapał, i czy liczba konferencji oraz liczebność jej uczestników nie jest zbyt duża - mówi ks. Andrzej Rębacz, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin. Uważa on, że nie można zrzucać całej odpowiedzialności za jakość konferencji na prowadzących. Ważna jest także postawa samych narzeczonych, czy poważnie podchodzą do przygotowania do małżeństwa jako sakramentu. Zdaniem ks. Kruszewskiego nie wszyscy księża mają dar pracy w duszpasterstwie rodzinnym, więc także z narzeczonymi. - Przez dwa lata pracowałem w seminarium z klerykami i widziałem, że rzeczy, które mnie bardzo interesują, dla wielu kleryków są nudne. Nie wszyscy potrafią i chcą pracować na rzecz rodziny - powiedział. Jego zdaniem, wiele zależy też od świeckich, którzy "wychowają sobie kapłana". - Z seminarium wychodzi półprodukt, dopiero parafianie mogą zrobić z niego prawdziwego księdza - uważa. Podkreślił, że praca wśród rodzin może wiele dać kapłanowi, bo rodziny dzielą się z nim swoim ciepłem. Ksiądz musi tylko odkryć tę wartość.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.