Reklama

Pielgrzymi w domu ks. Popiełuszki

Marynarze w galowych strojach, górnicy w wysokich czapkach, to znów górale w haftowanych ludowych strojach wysypują się z autokarów podjeżdżających pod dom Marianny Popiełuszko - poinformowała Gazeta Współczesna.

Reklama

Klękają przed nią, całują po rękach. Proszą o wspólną modlitwę w kapliczce, o parę słów o synu. Więc modli się z nimi za księdza Jerzego, choć dla najbliższych on Alciem pozostał. Bo tak go nazywali w dzieciństwie. Zdarzają się i tacy, którzy przyjeżdżają ją ”nawracać”, żądają pamiątek, zdjęć, najchętniej wtargnęliby do mieszkania. Są natrętni, obcesowi. Dlatego drzwi do domu Popiełuszków z reguły są zamknięte. - Kiedyś idę i patrzę, a jeden taki czepia się Marianny - opowiada jeden z mieszkańców wsi. - To chce wejść do domu, to znów do kapliczki, to chce zdjęcie Jerzego, to znów mówi, że ją sfotografuje. Zdenerwowała się i mówi: ”A skąd ja wiem, co pan z tym moim zdjęciem zrobi. Może rozwiesi je pan na płocie albo co”. Nakrzyczałem na niego, żeby dał kobiecie spokój. Z obawy przed ”oszołomami” mieszkańcy Okopów niechętnie rozmawiają z obcymi. Ale nie sposób całkiem o księdzu Jerzym nie mówić, bo chcąc nie chcąc wieś stała się uczestnikiem historii. I słowa same się z ust wyrywają, gdy ktoś nie jest wścibski, lecz zwyczajnie życzliwy Popiełuszkom i zainteresowany tragedią, jaka ich spotkała. Ludzie przyzwyczaili się już do tego, że Mariannę Popiełuszko ciągle widzą w telewizji. - Jak się zjadą pielgrzymi, to miejsca na drodze brakuje - mówi Eugeniusz Świderski z Okopów. - Ostatnio weszli nawet na moje podwórko. Do Warszawy czy Katowic nie jeżdżę, a Buzka pod swoim płotem widziałem i jeszcze wiele innych sławnych osób. A tak w ogóle, to nasza wieś coraz mniejsza się robi, coraz więcej pustych domów. Młodzi do miast uciekają, zwłaszcza dziewczyny. Kawalerów trochę przy rodzicach jeszcze mieszka. Z okazji dwudziestej rocznicy męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki przez Okopy, malutką wieś leżącą w pobliżu Suchowoli w woj. podlaskim, przewinęły się tłumy pielgrzymów, delegacji reprezentujących różne grupy zawodowe, duchownych, związkowców, polityków, dziennikarzy. Były przemówienia przez mikrofony, wieńce składane na tablicy upamiętniającej duchownego, która znajduje się naprzeciwko jego rodzinnego domu. Ustawiono ją w dziesiątą rocznicę śmierci księdza. I pośród tego tłumu ona - zgarbiona, spokojna, jak zwykle małomówna. Matka, która wolałaby, żeby jej syn był ”zwykłym” księdzem i żeby żył. Tymczasem oprawcy zgotowali mu okrutną śmierć, a ją skazali na wieczne rozpamiętywanie krzywdy, jaka mu się stała i uczestniczenie w uroczystościach upamiętniających jego męczeńską śmierć. - Póki dam radę, będę jeździła. Robię to dla niego, nie dla zaszczytów - nie raz takie słowa słyszeli od niej sąsiedzi. Helikopterem i samolotem Jeszcze dwa lata temu Marianna Popiełuszko jeździła na uroczystości z mężem Władysławem. Teraz, po jego śmierci, najczęściej towarzyszy jej syn Józef mieszkający na stałe w Dąbrowie Białostockiej.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
wiecej »

Reklama