Piątkowe gazety komentują wypowiedź Magdaleny Środy, pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn i jej konsekwencje. Trybuna i Gazeta Wyborcza z wielkim zaangażowaniem jej bronią, Nasz Dziennik ostro krytykuje. Rzeczpospolita, która wczoraj nagłośniła sprawę, dziś właściwie nie komentuje.
Zwolennicy laicyzmu odrzucają tę wizję, przynajmniej publicznie. Twierdzą, że chodzi wyłącznie o to, że urzędnicy publiczni, reprezentujący obywateli o różnych światopoglądach, powinni być sterylni, jeśli chodzi o wypowiedzi mogące być uznanymi za obraźliwe wobec wyznawców któregokolwiek światopoglądu. Przyjmijmy na chwilę tę argumentację za dobrą monetę. Czy wypowiedź Magdaleny Środy o katolicyzmie jako pośredniej, kulturowej przyczynie przemocy wobec kobiet nie może być uznana za obraźliwą przez przeżywających swoją wiarę katolików? Jest to pytanie retoryczne. Ale może osobiste sądy minister Środy nie są istotne, ważne są jedynie jej działania, decyzje, jakie podejmuje, będąc urzędnikiem? Można by przyjąć takie założenie. Sęk w tym, że sprawy Buttiglionego i Kapery dowodzą, iż i w Polsce, i w instytucjach unijnych zarówno praktyka, jak teoria jest inna. Żaden z wymienionych polityków nie podjął jakiegokolwiek działania łamiącego prawo ani w ogóle takiego, które można by uznać za zainspirowane ich uznanymi za kontrowersyjne wypowiedziami. Włoski profesor nawet nie mógł takiego działania podjąć, bo został "odsiany", zanim otrzymał stanowisko. Sprawa Środy jest ważna w kontekście dyskusji dotyczącej zasad funkcjonowania oraz kształtu kulturowego Unii Europejskiej, nie wpływa jednak bezpośrednio na rzeczywistość całej Europy. Inaczej w Polsce. W Polsce jest probierzem obowiązujących standardów. Probierzem tego, czy w naszym kraju są one rzeczywiście równe dla wszystkich. Czy też cała poprawność polityczna jest wyłącznie zasłoną dymną, mającą ukryć chęć realnego wyeliminowania katolików z życia publicznego? Można oczywiście powiedzieć, że mówienie o eliminacji katolików z życia publicznego jest, gdy spojrzymy na obecną Polskę, absurdem. I rzeczywiście jest. Dziś, w 2004 roku. Tylko że żyjemy w świecie zmieniającym się bardzo szybko. A przynależność do Unii w oczywisty sposób intensyfikuje pewne procesy i wytycza kierunki zmian, których symbolem jest sprawa Buttiglionego. Gdy trzy, cztery lata temu w Polsce zaczynała się debata na temat małżeństw gejowskich, wielu uważało, że jest to niemal bajka o żelaznym wilku, że ten problem stanie się nad Wisłą aktualny dopiero za wiele, wiele lat. A dziś Senat uchwalił projekt Szyszkowskiej. Dlatego już teraz trzeba jasno postawić kwestię standardów. Jeśli kiedyś w polskim rządzie nie było miejsca dla Kapery, teraz nie ma go również dla Środy. I powinni to uznać, a potem respektować, wszyscy uczestnicy życia publicznego. To jedno rozwiązanie. Jest też rozwiązanie inne. Przyjęcie i respektowanie przez wszystkich uczestników życia publicznego zasady, iż jest w nim miejsce dla nawet bardzo radykalnych i konsekwentnych poglądów, a wysoki urzędnik państwowy może swobodnie dawać im wyraz, o ile próbując je realizować, nie łamie prawa. I jedno, i drugie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Same minusy miałoby natomiast pozostawienie Magdaleny Środy na stanowisku. Byłoby to bowiem manifestacyjne uznanie podwójnych standardów i otwarte potwierdzenie najgorszych podejrzeń zaniepokojonych tradycjonalistów. Porozmawiaj o tym na FORUM
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.