Wielu Europejczyków, w tym także Polaków, "adoptowało" już dzieci w Afryce i regularnie wspiera je materialnie. Teraz taką formą pomocy chcą objąć dzieci w Azji poszkodowane przez tsunami - podaje Rzeczpospolita.
Jest szansa, że ten ruch solidarności serc otrzyma wsparcie Unii Europejskiej.
Tylko jednego wieczoru podczas programu, informującego o ofiarach tsunami, 60 tysięcy Hiszpanów zadeklarowało chęć adopcji na odległość dzieci poszkodowanych przez kataklizm. Szybko wyciągnął z tego wniosek Franco Frattini, jeden z komisarzy Unii Europejskiej, który wpadł na pomysł promocji przez Unię tego rodzaju adopcji dzieci z biednych i dotkniętych kataklizmami krajów świata. Chodzi o stworzenie ram prawnych, ułatwiających taką pomoc. Adopcja na odległość polegałaby na regularnym wspieraniu finansowym konkretnego dziecka, adopcja czasowa - na przyjęciu dziecka do domu w Europie i zajmowaniu się nim do czasu, aż rodzice z kraju dotkniętego kataklizmem będą w stanie wziąć je do siebie.
Adopcja na odległość, zwana też adopcją serca, sierot i dzieci z najbiedniejszych regionów świata nie jest niczym nowym, z tym że do tej pory dotyczyła głównie dzieci z Afryki. We Francji popularna jest "adopcja" dzieci niepełnosprawnych - ofiar konfliktów zbrojnych. Od lat adopcję serca prowadzi Kościół, a konkretnie zgromadzenia misyjne. Najczęściej w krajach Afryki Środkowej. W Rwandzie w wyniku wojny zostało pół miliona sierot. Za pośrednictwem pallotynów Polacy adoptowali 3,5 tysiąca z nich. Co miesiąc płacą na utrzymanie konkretnego dziecka, znanego im z imienia i nazwiska, równowartość 15 dolarów. To wystarcza na wyżywienie i naukę. Oprócz pallotynów adopcję serca w Afryce prowadzą m.in. misjonarki miłości i ruch Maitri.
• Zobacz stronę Maitri
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.