Kierowcy polskich biskupów mogli sprawdzić we wtorek swoje umiejętności w ekstremalnych warunkach na specjalnym torze Automobilklubu Polskiego w Warszawie.
Akcja zorganizowana przez "Miva Polska" oraz GM Poland odbywała się w czasie, kiedy wszyscy biskupi brali udział w Konferencji Episkopatu Polski. Instruktor i kierowca rajdowy Mariusz Stuszewski podkreślił, że za kierownicą, podobnie jak w życiu codziennym jest potrzebna pokora. Kierowcy zaczęli swój kurs od wysłuchania prelekcji z zakresu praktycznych aspektów psychologii ruchu drogowego. Następnie mogli popisać się swoimi zdolnościami w slalomie, który pokonywali z dużą prędkością na śliskiej nawierzchni. W drugiej części praktycznej, jadąc z prędkością ponad 60 km/h gwałtownym ruchem kierownicy specjalnie wprowadzali auto w poślizg i następnie starli się opanować sytuacje. Kierowcom wychodziło to z różnym skutkiem. - Trzeba tu bardzo szybko reagować i kontrować kierownicą, bo w przeciwnym razie auto obróci się - tłumaczy jeden z instruktorów Akademii Jazdy Opel. Najczęstsze błędy kierowców były spowodowane złymi nawykami, jak np. kierowanie jedną ręką, co znacznie wydłuża czas reakcji. -Trzeba wyćwiczyć w kierowcach odruch bezwarunkowy, kiedy to jak automat będą reagować, gdy ich auto wpadnie w poślizg - tłumaczy kierowca rajdowy Mariusz Stuszewski. - Na ulicy działamy jak automaty, nie zastanawiamy się nad tym, jak prowadzimy - podkreśla. Zdaniem Stuszewskiego uczestnicy kursu całkiem nieźle radzą sobie za kierownicą, ponieważ są ostrożni. - Kierowca jest dobry, jeżeli zna swoje możliwości i ich nie przekracza. Może ktoś jeździć słabo, ale jeżeli ma tego świadomość i jeździ ostrożnie, to jest dobrym kierowcą - powiedział KAI Stuszewski. - Często bywa również tak, że kierowca dobry technicznie jest tak pewien siebie, że przekracza swoje możliwości, a to często kończy się krótkim życiem - przestrzega kierowca rajdowy. Jego zdaniem za kierownicą bardzo ważna jest pokora, a pycha prowadzi do zguby. Pan Wincenty Pochowski jest bardzo doświadczonym kierowcą, ponieważ samochodem jeździ już od 50 lat i nigdy nie spowodował wypadku. Obecnie wozi ordynariusza bydgoskiego i przejeżdża rocznie nawet ponad 40 tys. kilometrów. Jego zdaniem biskupi lubią spokojną, dokładną i bezpieczną jazdę. Inny kierowca twierdzi, że bardzo ważne jest w tej pracy, aby ordynariusz miał do niego zaufanie. - Mój biskup wracając po ciężkim dniu, odmawia w podróży najczęściej kilka "zdrowasiek" i zasypia jak dziecko - dodaje kierowca jednego z ordynariuszy z Wybrzeża. Jak twierdzi organizator kursu doskonalenia techniki jazdy, ks. Marian Midura, ofiarami wypadków samochodowych są także biskupi, a przecież o ich bezpieczeństwo powinniśmy dbać szczególnie. Ostanie zalecenia nuncjusza apostolskiego w Polsce mówią, że biskupi nie powinni jeździć samodzielnie. - Dlatego też bardzo ważne jest, aby członkowie episkopatu mieli dobrych kierowców, którzy potrafią się zachować w ekstremalnych warunkach na drodze - podkreśla ks. Midura z Komisji Misyjnej - Miva Polska. Tegoroczny kurs jest już czwartą edycją programu "jak jeździć w trudnych warunkach". Zdaniem ks. Midury bycie kierowcą biskupa nie jest wcale lekką pracą. Często jest tak, że kończą swą pracę po godz. 22.00 i następnego dnia zaczynają przed 6.00 rano. - Znam kierowców, którzy wycofali się z tego ciężkiego zajęcia - podkreśla organizator akcji.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.