Reklama

USA: Szanse Terri Schiavo maleją

Rodzice Terri Schiavo przeżyli wczoraj dramatyczne chwile. Najpierw Federalny Sąd Apelacyjny zgodził się na ponowne rozpatrzenie wniosku o podłączenie ich córki do aparatury podtrzymującej życie. Kilkanaście godzin później wniosek odrzucił - informuje Rzeczpospolita.

Reklama

- Podjęcie jakichkolwiek działań w tej sprawie przez nasz sąd lub sąd okręgowy jest już niemożliwe - napisał sędzia Stanley F. Birch w uzasadnieniu wyroku. Dodał on, że nadszedł czas na podjęcie ostatecznej decyzji. Środki prawne mogące uratować chorą zostały najprawdopodobniej wyczerpane. Tym samym los 41-letniej Amerykanki wydaje się być przesądzony. Kobieta nie dostaje pokarmu ani wody prawie od dwóch tygodni i szanse na jej uratowanie zmniejszają się z każdą godziną. Opiekujący się nią lekarze już jakiś czas temu oszacowali, że po odłączeniu rurki dostarczającej pokarm Terri będzie żyć około 14 dni. - Ma silną wolę i mocne serce, ale i tak już została skazana na śmierć. Nie wiemy, ile jeszcze wytrzyma. Dzień, dwa, może tydzień - powiedział "Rz" ksiądz Tadeusz Malanowski, duchowy opiekun Terri. Rodzice Terri apelowali do zięcia i jego nowej towarzyszki życia: - Michaelu i Jodi, macie własne dzieci. Proszę, oddajcie mi moje dziecko - mówiła matka Terri.

Trwa walka o życie Terri Schiavo

Na małym placu przed hospicjum w Pinellas Park na Florydzie wydzielono specjalne miejsce, w którym co kilka godzin pojawia się ktoś z rodziny Terri Schiavo. Rodzice, brat, siostra przychodzą tu, by porozmawiać z dziennikarzami i ludźmi, którzy przyjechali tu z całych Stanów Zjednoczonych. Najbardziej aktywny jest ojciec Bob Schindler. Po wizycie u córki mówi, że "Terri trzyma się dobrze", że walczy. Ale wtorkowego wieczoru to nie on, lecz matka przykuwa powszechną uwagę. Nie było jej tu od kilku dni. Nie mogła znieść widoku wycieńczonej, konającej córki. Wszyscy czekali, co powie. Tym razem Mary Schindler zwraca się do zięcia, z którym walczy od lat o życie Terri. I do jego narzeczonej, z którą jej zięć Michael ma dwójkę dzieci, choć publicznie zapewnia wszystkich, jak bardzo kocha żonę. - Michael, Jodi, macie własne dzieci. Proszę, proszę, oddajcie mi moje dziecko! - apeluje. Jej ciche słowa zamieniają się w szloch. Mary Schindler odwraca się i ucieka do samochodu. - Co powiedziała, co powiedziała? - krąży nerwowe pytanie wśród tłumu dziennikarzy szczelnie otaczających Schindlerów. Dokoła panuje zgiełk powodowany przez setki osób. Ktoś w tłumie śpiewa pieśni, trzaskają flesze, niewiele słychać. Ale słowa Mary zostają zarejestrowane przez czułe mikrofony. Za kilkanaście minut powtórzą je wszystkie stacje telewizyjne w Ameryce, prośba matki dotrze do większości amerykańskich domów, miliony matek i ojców zaleją się łzami przy wieczornym posiłku. Po 13 dniach sprawę 41-letniej Terri Schiavo z Florydy można sprowadzić do tego jednego hasła: dziecko umiera z głodu na rękach matki. Jeżeli na początku większość opinii publicznej zgadzała się z decyzją sądu, że należy pozwolić Terri umrzeć, to teraz coraz więcej Amerykanów ogarniają wątpliwości. - Czy przyjechałeś, żeby walczyć o życie Terri? - pyta mnie 22-letnia Carrie Carpenter z Ohio. - Pozwól więc, że cię uściskam! Carrie należy do tych, którzy nigdy nie mieli wątpliwości. Studentka matematyki i informatyki jest głęboko religijna. Przyjechała, żeby zaprotestować przeciwko niszczeniu ludzkiego życia. - Mój ojciec jest lekarzem, przed pięcioma laty badał Terri i należał do tych, którzy uważali, że nie jest z nią tak źle, jak twierdzi jej mąż i jak piszą gazety - mówi Carrie.
Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
wiecej »

Reklama