Podsłuchy, inwigilacja bezpośrednia, wzywania na rozmowy, a nawet próby skompromitowania na tle obyczajowym - takimi metodami służby bezpieczeństwa PRL przez blisko 15 lat próbowały zmusić ks. Józefa Glempa, aby został ich tajnym współpracownikiem.
"Kandydat posiada [bowiem] perspektywy rostu [sic!] w hierarchii kościelnej" - przyznawano w planie rozpracowania ks. Glempa z 1968 r. Przy inwigilacji kandydata na "tw", zwanego figurantem ps. "Glon" i trwającej w sposób ciągły do 1973 r., stosowano klasyczne techniki pracy operacyjnej. Funkcjonariusze SB otoczyli go dyskretną inwigilacją i doszli do wniosku, że posiada on pewne cechy, które można wykorzystać do werbunku. Jak wynika z akt, do takich cech zaliczyli m.in. to, że "wiedzie świecki tryb życia", jest łatwy w kontakcie, nie stroni od świeckich, z którymi często się spotyka. Wyodrębnili więc grupę świeckich, z którymi kontaktował się ks. Józef Glemp, w tym kobiety i korzystali z donosów agentury, m.in. zainstalowanej nieopodal domu brata ks. Glempa, aby ustalić czy domniemane kontakty pozaduszpasterskie kapłana są potwierdzone przez inne źródła. W tym celu zamierzano "doprowadzić do ewentualnej rozmowy z [tutaj pada nazwisko kobiety] lub z jej mężem. Rozmowy nagrać celem wykorzystania w dalszej rozgrywce z kandydatem". Nie wiadomo czy udało się ten plan zrealizować. Z kolei w lipcu 1972 r. funkcjonariusze pionu obserwacji bezpośredniej chodzili za ks. Glempem i jego przyjacielem ks. Ciechanowskim, także w okresie ich wspólnego wypoczynku. Zawiedziony brakiem kompromitujących informacji esbek pisał: "Żyją skromnie. W ciągu 5 dni obserwacji nie spotkali się z żadną kobietą, nie byli w godzinach wieczornych w restauracji czy kawiarni". Spośród świeckich, z którymi spotykał się ks. Glemp, esbecy wyodrębnili też cztery kobiety i założyli, że na pewno z jedną z nich łączą ks. Glempa intymne kontakty. W związku z tym podjęli grę operacyjną, której celem było zdobycie na ks. Glempa materiału kompromitującego obyczajowo. Z akt nie wynika na jakiej konkretnie podstawie ubecy zbudowali taką koncepcje, zapewne chodziło o fakt, że ks. Glemp nie przebywał tylko i wyłącznie na terenie kurii, parafii czy seminarium, lecz np. odwiedzał świeckich w ich domach. Gra operacyjna polegała m.in. na tym, że założyli wytypowanym kobietom podsłuchy, które miały naprowadzić na twarde dowody potwierdzające tezę wyjściową. Operacja zakończyła się całkowitym fiaskiem. We wspomnianej teczce kandydata na "tw" znajduje się jednoznaczne stwierdzenie z 1972 r., że "nie udało się na ks. Glempa uzyskać kompromitujących materiałów".
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.