Ponad rok trwały poszukiwania skradzionego śpiewnika tzw. graduału z klasztoru salezjanów z Czerwińska. W końcu zabytek odnaleziono w piwnicy jednego ze stołecznych bloków.
Rzeczpospolita informuje: Złodzieje prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy, jak cenną rzecz ukradli. Dzieło zginęło w lipcu zeszłego roku. W budynku obok bazyliki, gdzie mieści się muzeum, trwał remont. - Musieli ukryć się tam i przyszli do nas nocą - mówi proboszcz ks. Jerzy Gabrych. Oprócz starej księgi rabusie wynieśli monety greckie i rzymskie z III wieku oraz figurki z kości słoniowej. Najcenniejszą rzeczą był oczywiście XIV-wieczny modlitewnik. - W Polsce jest tylko sześć podobnie wartościowych ksiąg - podkreśla ks. Gabrych. Specjaliści szacują jej wartość na 15 mln dolarów. W środę policjanci przeszukiwali mieszkanie na warszawskiejWoli. Dostali informację, że mogą tam być przechowywane narkotyki. Zamiast nich w piwnicy, w kartonie po telewizorze, znaleźli starą księgę. Zatrzymali trzy osoby, które przebywały w mieszkaniu. Modlitewnik w tej chwili jest w Komendzie Stołecznej. Będzie poddany szczegółowym ekspertyzom. Zakonnicy podejrzewali, że kradzieży dokonano na zlecenie. - To raczej niemożliwe. W Polsce wciąż nie ma popytu na tak cenne rzeczy, ale rzeczywiście złodzieje coraz częściej kradną dzieła sztuki - mówi Marek Lengiewicz, współwłaściciel domu aukcyjnego Rempex. Po kradzieży w Czerwińsku zakonnicy wzmocnili zabezpieczenia, zamontowali alarm. Najcenniejsze dzieła zostaną przeniesione do muzeum diecezjalnego w Płocku. Tam też trafi graduał. O sprawie pisze też Życie Warszawy: – Wiadomość o odnalezieniu graduału napełnia mnie niezmierną radością. Cieszę się, że policji udało się odzyskać to dzieło – mówi szczęśliwy Jerzy Gabrych, proboszcz czerwińskiej parafii. – Uważam jednak, że graduał powinien trafić do muzeum diecezjalnego w Płocku. Tam będzie po prostu bezpieczniejszy – dodaje. Zabytek w piwnicy O kradzieży bezcennego, XV-wiecznego śpiewnika pod koniec lipca ub. r. została powiadomiona policja w całym kraju oraz straż graniczna. Złodzieje ukradli księgę, gdy w klasztorze trwał remont. W miejscu, gdzie był przechowywany graduał, nie było alarmu. – Jakiś czas temu otrzymaliśmy informację, że graduał może być na Woli – mówi oficer z wolskiej komendy. Funkcjonariusze zaczęli drobiazgowo sprawdzać uzyskane wiadomości. Po kilku tygodniach dochodzenia udało im się ustalić, że graduał prawdopodobnie jest w jednym z mieszkań przy ul. Dzielnej. – W środę rano policjanci zapukali do drzwi tego mieszkania. Przeszukanie lokalu nic nie dało. Niczego nie znaleziono. Funkcjonariusze nie dali jednak za wygraną. Postanowili przeszukać jeszcze piwnicę – mówi asp. sztab. Krzysztof Nowak, oficer prasowy wolskiej komendy policji. I to był strzał w dziesiątkę. Tam w pudełku po telewizorze znaleziono księgę. – Była jeszcze zapakowana w torbę – mówi jeden z policjantów. Funkcjonariusze zatrzymali trzy osoby, które w tym czasie były w mieszkaniu. 52-letniego Janusza R., jego 26-letniego syna Dariusza R. oraz 21-letnią Martę L. Policjanci wyjaśniają, czy osoby te miały związek z kradzieżą czy tylko przechowywały graduał. Kradzież na zamówienie Zdaniem policji, ponad 200-stronicowa księga została ukradziona na zamówienie. – Musieli to ukraść dla kogoś – potwierdza wersję policji proboszcz. – Dzieło było przechowywane wraz z innymi bardzo cennymi rzeczami. Tymczasem złodzieje nie zabrali ich. Z graduałem zniknęły tylko rzeczy, które można łatwo sprzedać Ile jest warte odzyskane dzieło? Specjaliści nie chcą się na ten temat wypowiadać. – Cena tego typu rzeczy naprawdę może być bardzo różna. Wartość kształtują bowiem aukcje i rynek – mówi Ryszard Małowiecki z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.