Kpt. Kazimierz Aleksanderek, krakowski esbek, który w 1983 r. organizował prowokację obyczajową wymierzoną w Jana Pawła II, próbuje zastraszyć autora filmu o prześladowaniach Kościoła w czasach PRL - donosi Życie Warszawy.
Sprawę badają policja i prokuratura. Na specjalne polecenie ministra sprawiedliwości nadzór nad nią obejmie krakowska prokuratura apelacyjna. Pogróżki ze strony byłego esbeka to efekt filmu „Zastraszyć księdza”, który kilkanaście dni temu wyemitowała Telewizja Polska. Autor dokumentu Maciej Gawlikowski rozmawiał z oficerami SB, posługując się ukrytą kamerą. Dzięki temu funkcjonariusze byli bardzo wylewni i bez żenady opowiadali o swoich działaniach wymierzonych w księży. Dzień po emisji filmu Gawlikowski odebrał telefon z pogróżkami. – Znajdę cię, skurwysynu, kanalio! – krzyczał kpt. Aleksanderek, były naczelnik IV Wydziału SB w Krakowie. Dziennikarz, przebywający akurat na terenie krakowskiego oddziału telewizji, przełączył telefon na opcję głośnomówiącą. Dzięki temu pogróżki pod jego adresem usłyszeli czekający na emisję programu dziennikarze i goście „Studia Otwartego” Telewizji Kraków. Wśród nich ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, bohater filmu „Zastraszyć księdza” i znany krakowski duchowny prześladowany przez SB. - Aleksanderek był wściekły. Odniosłem wrażenie, że chce zastraszyć dziennikarza i zmusić do wstrzymania emisji kolejnego programu relacjonuje ks. Isakowicz-Zaleski. Byłego esbeka rozsierdziło, że dał się podejść dziennikarzowi, który nagrał go ukrytą kamerą. – Rzeczywiście, byłem wzburzony, ale nikogo nie zastraszałem. Dzwoniłem po to, żeby Gawlikowski podał mi swój adres, bo chcę go podać do sądu – tłumaczy były esbek. Na jednym telefonie się jednak nie skończyło. Kilka dni później Aleksanderek zadzwonił ponownie z pogróżkami. Już podczas realizacji programu ostrzegano mnie, żebym nie zajmował się tym tematem, bo to się dla mnie źle skończy mówi Gawlikowski. Po kolejnym telefonie zdecydował się zgłosić sprawę na policję. Aleksanderek był w latach 80. czołową postacią krakowskiej SB. Od 1981 r. wiceszef, a od 1988 r. naczelnik IV Wydziału tamtejszej Służby Bezpieczeństwa, zajmującego się inwigilacją księży. Jak ustalił Marek Lasota, historyk IPN, kapitan wchodził też w skład nieformalnej operacyjnej grupy D ds. dezintegracyjnych zadań specjalnych wymierzonych w Kościół. Włączano do niej funkcjonariuszy szczególnie zaufanych i sprawdzonych w zwalczaniu księży. W lutym 1983 r., razem z Grzegorzem Piotrowskim, późniejszym mordercą ks. Jerzego Popiełuszki, Aleksanderek przeprowadził prowokację w krakowskim mieszkaniu ks. Andrzeja Bardeckiego, bliskiego znajomego Karola Wojtyły. Esbecy podrzucili kapłanowi spreparowany pamiętnik współpracownicy kardynała, w którym znajdowały się informacje o jej rzekomym romansie z przyszłym papieżem. Sfałszowane zapiski miały zostać odnalezione w trakcie późniejszej rewizji mieszkania. Ostatecznie prowokacja się nie powiodła, bo ks. Bardecki znalazł oczerniające Jana Pawła II materiały i je zniszczył. To także m.in. ujawnienie w filmie bliskich związków z mordercą ks. Jerzego Popiełuszki tak bardzo zdenerwowały byłego esbeka. Gawlikowski ujawnia, że dzień po porwaniu kapelana Solidarności Piotrowski kontaktował się z Aleksanderkiem. Przytacza też wypowiedź byłego naczelnika, który ocenia, że „gdyby nie francowaty Piotrowski, nikt nie miałby w tej sprawie żadnych dowodów”. Wreszcie sam Aleksanderek opowiada o koordynowanych przez siebie wspólnych akcjach z KGB, także w Rzymie. – Zachowanie pana Aleksanderka świadczy o tym, że byli esbecy czują się ciągle bezkarni. Co więcej, ciągle stosuja metody z czasów PRL – mówi gazecie szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.