Już wiadomo, jak posągi z Wyspy Wielkanocnej trafiły na swoje miejsce.
W październiku zeszłego roku badacze stworzyli 5-tonową replikę jednej z głów z Wyspy Wielkanocnej i, przemieszczając ją w pozycji pionowej, dostarczyli w wyznaczone miejsce. Swój eksperyment opisali na łamach czerwcowego wydania "Journal of Archaeological Science” - czytamy na stronie polskieradio.pl.
- Jeżeli głowy docierały na miejsce w taki sposób, jak opisali to badacze, nie było potrzeby wycinania palm, aby wykonywać rolki do transportu. A to z kolei podważa szeroko znaną hipotezę, że cywilizacja Rapa Nui upadła, bo zdewastowała swoje środowisko, aby stawiać posągi - mówi Carl Lipo, antropolog z California State University, jeden z autorów eksperymentu.
Pochodzenie kamiennych posągów z Wyspy Wielkanocnej (Rapa Nui) to jedna z największych cywilizacyjnych zagadek. Od czasu, gdy Europejczycy odkryli wyspę, powstało wiele teorii na ich temat. Jedna z najpopularniejszych głosiła, że społeczność Rapa Nui, by przetransportować kamienne posągi na brzeg, wycięła niemal cały las palmowy, aby z ich pni stworzyć drewniane rolki. Dewastacja lasów miała się przyczynić do późniejszego zdziesiątkowania tubylców. Jednak zdaniem Carla Lipo drewno palmy jest zbyt miękkie, aby utrzymać monumentalne rzeźby, a mieszkańcy wyspy nigdy nie byli liczną społecznością. Tę hipotezę zdaje się potwierdzać doświadczenie, które przeprowadzili badacze: okazuje się, że kamienne olbrzymy maja zaokrąglone podstawy, co pozwala na stosunkowo łatwe przemieszczanie się ich w pozycji pionowej bez użycia dodatkowych sprzętów. Naukowcom udało się przetransportować replikę jednego z posągów na odległość 100 m w zaledwie 40 minut.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.