Reklama

Nie łowią uczniów w cudzym stawie

Adwentyści Dnia Siódmego, świadkowie Jehowy, zielonoświątkowcy, ewangelicy i katolicy uczą się w tej samej podstawówce w Wiśle - wykryła Gazeta Wyborcza.

Reklama

Dlatego nikogo nie dziwi, że czasami w piątek po południu Mateusz pakuje plecak i idzie do domu, mimo że jeszcze trwają lekcje. Nie przychodzi też na żadne sobotnie zajęcia. Czas od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę to dla adwentystów święto. Nie wykonują wtedy żadnych prac. Ewa Ples: - W poniedziałek nikt nie pyta syna, dlaczego nie było go na zajęciach. Nikt też nie dochodzi, dlaczego adwentyści w szkolnej stołówce jedzą panierowanego kurczaka, kiedy inni uczniowie dostają na przykład schabowego. - Dobrze wiemy, że adwentyści nie jadają wieprzowiny. Bardzo tego pilnujemy również podczas wyjazdów na zielone szkoły i wycieczki - mówi Bożena Walkiewicz, dyrektorka szkoły, która nawet w tłusty czwartek dba o to, żeby pączki były smażone na oleju, a nie na smalcu. Szkolne kucharki dobrze wiedzą, że w zupie nie ma prawa znaleźć się nawet kawałek wieprzowiny. Elżbieta Pilch jest świadkiem Jehowy. Ma dwóch synów: drugoklasistę Salomona i czwartoklasistę Samuela. Świadkowie nie obchodzą m.in. Bożego Narodzenia (podobnie jak adwentyści). Dlatego w klasach nie ma bożonarodzeniowych choinek. Jedno drzewko stoi na szkolnym korytarzu. Kiedy na lekcji mówi się o Wigilii, dzieci innych wyznań opowiadają o swoich świętach (nie gotują świątecznych potraw, nie rysują choinki na plastyce). Ks. Glajcar: - Nie chcemy bombardować dzieci symbolami religijnymi. W klasach nie powiesiliśmy krzyży. Dlaczego? Bo wobec krzyża trzeba się odpowiednio zachowywać. Nie oszukujmy się, że dzieci zawsze o tym pamiętają. Każdemu z nich zdarza się powiedzieć coś brzydko, skłamać czy ściągać na lekcji. Elżbieta Pilch: - Nie chcemy żyć na uboczu, nie negujemy tego, co inni uznają za ważne albo święte, ale jesteśmy wierni naszym zasadom. Świadkowie Jehowy nie świętują urodzin, Dnia Matki czy Babci. Kiedy któryś z uczniów obchodzi urodziny, Samuel nie śpiewa mu "Sto lat", jak reszta klasy. Ponieważ utarło się, że solenizant częstuje wtedy słodyczami, Samuel też przynosi do szkoły cukierki. Ale już bez okazji. Świadkowie Jehowy nie przychodzą na doroczny wieczór kolęd. Dlatego dyrektorka w listopadzie organizuje dla nich Czarneckie Szpyrki, które przypominają rodzinny festyn. Walkiewicz: - W Szpyrkach nie uczestniczą z kolei adwentyści, bo to impreza, gdzie główną rolę odgrywa wieprzowina. Na ostatnich zjedliśmy trzy pieczone świnie. Ks. Glajcar: - Tutaj ludzie są sobie bliscy, mimo że teologicznie się nie zgadzają. Kiedy w zeszłym roku umarł biskup Rzymu, to szkoła to uszanowała, chociaż można było powiedzieć, że katolików jest tu mniej. Podczas rekolekcji wielkopostnych wszyscy uczniowie mają obowiązek przyjść do szkoły. Katolicy idą do kościoła, a reszta zostaje w świetlicy. Wojtek Malarz jest katolikiem i jeszcze nigdy nie miał z tego powodu nieprzyjemności. Razem z rodzicami przeprowadził się do Wisły kilka lat temu. - Nawet byłam trochę zaskoczona, że w szkole nie ma tematu religii. Dzieci nie wytykają sobie wyznania. Uczą się szanować drugiego człowieka. Koledzy Wojtka przychodzą na ping-ponga do naszego kościoła. I nie ma znaczenia, że to kościół katolicki, a ktoś jest ewangelikiem czy zielonoświątkowcem. To jest piękne - tłumaczy Lidia Malarz, mama Wojtka.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
5°C Piątek
dzień
5°C Piątek
wieczór
5°C Sobota
noc
4°C Sobota
rano
wiecej »

Reklama