Ksiądz z nowojorskiej dzielnicy Brooklyn, który źle zaparkował samochód, aby zdążyć udzielić sakramentu namaszczenia chorych umierającemu, otrzymał nakaz zapłacenia mandatu w wysokości 115 dolarów.
Jego zażalenie złożone do sądu, zostało odrzucone. Decyzja ta spotkała się z krytyką zarówno parafian ks. Cletusa Forsona, jak i lokalnych polityków. Gazeta "New York Daily News" donosi, że w lipcu kapłan został wezwany do parafianki umierającej w szpitalu. Pielęgniarka poinformowała go, że nie ma czasu do stracenia. Choć był chory na grypę, duchowny wstał z łóżka i pojechał do szpitala. Zaparkował przed budynkiem na pierwszym wolnym miejscu. Zostawił też za przednią szybą oficjalne pozwolenie na parkowanie przed szpitalem, z napisem: "Ksiądz na dyżurze". Gdy po 20 minutach wrócił do samochodu, znalazł mandat, gdyż jego pojazd stał w strefie zakazu parkowania. 42-letni ks. Forson, który pochodzi z Ghany, przyznał, że złamał zakaz, ale działał w stanie wyższej konieczności, nie mógł bowiem - wobec stanu chorej - tracić czasu na szukanie lepszego miejsca. "Czy prawo jest ważniejsze od potrzeb umierającego człowieka?" - zastanawia się czarnoskóry duchowny. Dodaje też, że choć w strefie zakazu stały przed nim trzy, a za nim cztery inne samochody, tylko on dostał mandat.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.