"Kościół nie jest i nie zamierza być podmiotem politycznym" - powiedział Benedykt XVI do blisko 3 tys. uczestników IV Ogólnokrajowego Kongresu Kościelnego, jaki od poniedziałku odbywa się we włoskiej Weronie.
Papież przemawiał ponad godzinę, nagradzany licznymi brawami, także wtedy, gdy mówił o Janie Pawle II. Benedykt XVI zachęcał świeckich katolików włoskich do odpowiedzialności za ten świat, także społecznej i politycznej, oraz zaangażowania pobudzanego miłością Chrystusa. W pierwszej części swego przemówienia papież nakreślił duchową sytuację Włoch, które są z jednej strony obszarem dogłębnie potrzebującym chrześcijańskiego świadectwa, a z drugiej terenem bardzo temu świadectwu sprzyjającym. Głęboko potrzebującym, bo uczestniczą w kulturze Zachodu, która lansuje nową falę oświecenia i laicyzmu, dla której racjonalne jest tylko to, co można udowodnić i obliczyć, gdzie wolność indywidualna zostaje podniesiona do rangi podstawowej wartości, a etyka zostaje sprowadzona do granic relatywizmu i utylitaryzmu. W rezultacie Bóg "zostaje wykluczony" z kultury i życia publicznego, wydaje się "zbyteczny i obcy", a wiara w Niego staje się coraz trudniejsza - mówił Benedykt XVI. Radykalnie zostaje również zredukowane życie człowieka, uznanego jedynie za zwykły wytwór przyrody. Skutkiem tej swoistej choroby kultury Zachodu, mówił papież, jest nie tylko radykalne i głębokie zerwanie z chrześcijaństwem, ale i w ogóle z religijnymi i moralnymi tradycjami ludzkości. Z tego powodu Zachód jest niezdolny do nawiązania autentycznego dialogu z innymi kulturami, w których wymiar religijny jest silnie obecny. Kultura Zachodu jest "naznaczona głębokim niedostatkiem, ale też wielką i na próżno ukrywaną potrzebą nadziei" - diagnozował Benedykt XVI. Jednocześnie, zdaniem papieża, Włochy są miejscem bardzo sprzyjającym chrześcijańskiemu świadectwu. Kościół jest rzeczywistością bardzo żywą a tradycje chrześcijańskie wciąż jeszcze są mocno zakorzenione we włoskim społeczeństwie. Zdaniem Benedykta XVI coraz powszechniej, także wśród niewierzących ludzi kultury wyraża "wprost i z mocą" powagę zagrożenia, jakim byłoby oderwanie Europy od jej chrześcijańskich korzeni. Papież wezwał Kościół włoski do wykorzystania tej szansy a przede wszystkim do zdania sobie sprawy z jej wartości. Mówił także o potrzebie podtrzymywania i podsycania włoskiego dynamizmu oraz postawie otwartości przeciwnej "nacechowanemu rezygnacją zamknięciu się w sobie". "Chrześcijaństwo jest otwarte na to wszystko, co prawego, prawdziwego i czystego jest w kulturach i cywilizacjach, na to, co wprowadza radość, niesie pociechę i umacnia naszą egzystencję" - mówił papież. Zapewniał, że uczniowie Chrystusa uznają i chętnie przyjmują autentyczne wartości kultury naszych czasów, takie jak wiedza naukowa i rozwój techniki, prawa człowieka, wolność religii czy demokracja. Człowieka nie można zawężać tylko do rozumu i inteligencji - mówił papież przypominając, że każda osoba nosi w sobie głęboką potrzebę miłości - by być kochaną i kochać. W obliczu trudności życia i zła, które wydaje się tak silne a zarazem głęboko pozbawione sensu, człowiek gubi się i zadaje pytania - mówił Benedykt, przywołując kilka z nich: Czy w naszym życiu może jest bezpieczne miejsce dla autentycznej miłości? Czy świat jest naprawdę dziełem mądrości Bożej? Papież podkreślił, że w naszych czasach, mimo całego postępu, zło nie zostało przezwyciężone, a jego władza zdaje się wręcz umacniać. Cytując słowa "umiłowanego papieża" Jana Pawła II z encykliki "Dives in misericordia" oraz książki "Pamięć i tożsamość", Benedykt XVI w niemal poetycki sposób opowiadał o obliczu Boga, który mocy zła i grzechu nie przeciwstawia mocy jeszcze większej.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.