Podkreślam: ja nie wypieram się tych kontaktów, które były wtedy konieczne. Ale nigdy - powiadam - nikomu krzywdy nie uczyniłem - mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej nowy metropolita warszawski arcybiskup Stanisław Wielgus.
- Być może. Ale podkreślam: Ojciec Święty wie o mnie wszystko - bo w takich sprawach nic się nie ukrywa. Mimo tej wiedzy jednoznacznie mnie mianował. Jedynym moim przełożonym na tym świecie jest papież. I jego decyzję przyjąłem - z trudem i lękiem. I jeśli on uzna, że trzeba decyzję zmienić, to ja to przyjmę. Nikt więcej nie może mi w tym przeszkodzić. - Pojawia się argument, że papież nie zna wszystkiego, co jest w teczkach. - To, co ja wiem o sobie, to i On wie. A reszta może być zmyślona. W tej chwili jest taka sytuacja, że opisy ubeckie traktuje się jak ewangelię. I to jest tragiczne. Podkreślam: ja nie wypieram się tych kontaktów, które były wtedy konieczne. Ale nigdy - powiadam - nikomu krzywdy nie uczyniłem. - Nie boi się Ksiądz Arcybiskup, że gdy ktoś upubliczni po ingresie te dokumenty, to będzie wstrząs? - Odczuwam przed tym wielki lęk. - Co wtedy będzie można zrobić? - Cóż ja mogę zrobić wówczas? Nic. Słowo za słowo. - Czy przed publikacją w "Gazecie Polskiej" ktoś z redakcji rozmawiał z Waszą Ekscelencją? - Zadzwonił do mnie redaktor naczelny, pytając, czy byłem agentem. Powiedziałem, że nigdy świadomym agentem nie byłem. - Czy występował Ksiądz Arcybiskup kiedykolwiek do IPN w tej sprawie? - Nigdy. Ani przedtem, ani teraz. Ponieważ mój stosunek do lustracji jest znany. - I nigdy nie kusiło, żeby zajrzeć w swoje dokumenty? - Czasem tak. Ale to wtedy trzeba było mieć jakieś specjalne pozwolenie... Rodziło to problemy. Zresztą nie spodziewałem się czegoś takiego. Zgadzam się, że to była pewna niefrasobliwość. Ale zawsze byłem ogromnie zajęty i wydawało mi się, że to jest bez znaczenia. - Teraz atakują Arcybiskupa nawet publicyści deklarujący się jako wierni synowie Kościoła, działający podobno dla dobra Kościoła. - O tak! Ci są najgorsi! A w jakim celu? Naprawdę nie wiem. Ale mniejsza z tym. Zobaczymy. Po ingresie zamierzam zgłosić się do Komisji Historycznej Episkopatu, aby wyjaśnić całą sprawę. - Czy w ciągu dalszej pracy naukowej pojawiali się pracownicy wywiadu lub SB? - Wtedy już nie. - Więc skąd informacja, że kontakty trwały przez dwadzieścia kilka lat? - Więc były czasem okresy, że przez kilka lat nikt się u mnie nie pojawiał. Czasem raz na pół roku. - Czy ma Ksiądz Arcybiskup żal do tych ludzi? - Przede wszystkim mam żal do siebie, że byłem tak naiwny. Trzeba było od razu, zdecydowanie uciąć. Tylko wydawało mi się, że wtedy zamknąłbym sobie drogę do wyjazdów zagranicznych. Chociaż można było wtedy i z tego zrezygnować. Tylko wtedy nie byłoby tych prac, które w związku z tymi wyjazdami powstawały. - Nie uważa Ksiądz Arcybiskup z dzisiejszej perspektywy, że był to niebezpieczny flirt? - Raczej gra. I sądzę, że dzisiaj bym jej nie podjął. - Kto w końcu wygrał w tej grze? - Każdy, kto brał w tym udział, ten przegrał. I oni, i ci, z którymi rozmawiali.
Co najmniej 13 osób zginęło, a 73 zostały ranne w wyniku działań policji wobec demontrantów.
Główny cel reżimu jest jasny: ograniczyć wszelkie formy swobody wypowiedzi.
Spędzili oni na stacji kosmicznej Tiangong (Niebiański Pałac) 192 dni.
Dom dla chrześcijan, ale życie w nim codzienne staje się trudniejsze i niepewne.