Prawdopodobna beatyfikacja G.K. Chestertona daje nadzieję, że katolicy wreszcie go odkryją. A jest kogo. „Był jednym z najgłębszych myślicieli, jacy kiedykolwiek istnieli, był myślicielem głębokim, ponieważ miał rację, i nic nie mógł na to poradzić, że miał rację”. (Étienne Gilson)
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego katolicy nie znają Chestertona. Jeden z moich profesorów w seminarium zawołał kiedyś w uniesieniu na wykładzie: „Kto nie przeczytał »Wyznań« św. Augustyna, jest barbarzyńcą!”. Natychmiast poleciałem do biblioteki. Niestety, nikt nie wspomniał ani słowem o Chestertonie i jego pisarstwie. Dziś nadrabiam zaległości. Lektura jego książek przywraca wiarę w sens posługiwania się słowem, jest odtrutką dla duszy zmęczonej bełkotem mediów. Humor, lekkość, erudycja, zdrowy rozsądek, nakłuwanie balonów głupoty strojącej się w piórka postępowych mądrości, zamiłowanie do polemiki, ale bez napastliwości oraz, co może najważniejsze, obrona wiary i ukochanie Kościoła katolickiego, który odkrył jako swój intelektualny i duchowy dom – to wszystko i o wiele więcej znajdziemy w tekstach tego angielskiego dżentelmena o charakterystycznej sylwetce, najsłynniejszego angielskiego konwertyty obok bł. kard. Johna Newmana.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.