O modlitwę w intencji sióstr betanek i osób pozostających w klasztorze w Kazimierzu Dolnym poprosił abp Józef Życiński w audycji "Pasterski kwadrans" w Radiu eR. Metropolita lubelski przypomniał, że przebywające w Kazimierzu kobiety nie należą już do zgromadzenia.
Abp Życiński stwierdził, że ciągle brakuje "przełomowego rozwiązania" w sprawie sióstr betanek. Poinformował, że do watykańskiej kongregacji odpowiedzialnej za życie konsekrowane dzwoniła była nowicjuszka w Kazimierzu Dolnym, z obawą, że napięcie wzrasta i w domu dojdzie do "krytycznego stanu". Metropolita podkreślił, że "nie ma żadnych merytorycznych powodów, by stwierdzić, że w ostatnich dniach stan napięcia uległ zmianie". Zaznaczył jednocześnie, że w sprawie domu w Kazimierzu nie ma obecnie dobrego rozwiązania. - Gdyby rzeczywiście coś się stało wśród mieszkanek klasztoru, i to nie musi być wcale jakiś wspólny akt samobójstwa, którym straszą publikacje, wystarczy że ktoś jeden znalazłby się w stanie głębokiej depresji i usiłowałby targnąć się na swoje życie, natychmiast będą komentarze, dlaczego nie interweniowano wcześniej, dlaczego wcześniej nie usiłowano przeciwdziałać, przewidzieć takiej sytuacji - mówił. Dodał, że jego zdaniem z podobną krytyką spotkałaby się interwencja w tym momencie. Abp Życiński powiedział, że spotkał się z propozycją podjęcia mediacji zmierzającej do tego, by siostry podzieliły się budynkami. - Po pierwsze, mediacje podejmowane są od dwóch lat i żadna z nich nie jest skuteczna. Po drugie, to nie siostry mają się dzielić budynkami, bo obecne mieszkanki klasztoru w Kazimierzu nie są już siostrami - zaznaczył. Podkreślił, że przełożona generalna sióstr betanek nie ma prawa "sprezentować" jakiejś grupie budynku, który był wznoszony jako dom formacyjny z ofiar wiernych i biskupów także z innych krajów. - Propozycja, niech się siostry podzielą budynkami, nie uwzględnia realiów, bo nie liczy się z tym, że nie ma prywatnych zakonów - zauważył. Przypomniał, że w przypadku mieszkanek domu w Kazimierzu nie można już mówić o wspólnocie zakonnej, bo wspólnota taka musi być uznana przez Stolicę Apostolską, a kobiety mieszkające obecnie w domu zakonnym w Kazimierzu zostały ze zgromadzenia wykluczone. Metropolita polecił modlitwie wiernych "trudną psychologicznie sytuację" tych osób. - One tam mają jakieś poczucie wspólnoty i względnego rytmu dnia. Kiedy wrócą, zacznie się nieznane. Nie wiedzą, czy znajdą gdzieś pracę, nie wiedzą, gdzie zamieszkają, niektóre na pewno zostaną przyjęte przez rodziców z miłością. Ale jeśli ktoś wróci do wioski, gdzie sąsiedzi będą plotkować, a dziennikarze codziennie nękać wywiadami, to wszystko rodzi niepokój i napięcie - mówił. Poprosił o kontakt osoby, które chciałyby zorganizować kilka dni wypoczynku dla "pojedynczych dziewcząt", które opuszczą wspólnotę w Kazimierzu, by mogły dyskretnie odpocząć. - Oczywiście, wysoce prawdopodobne jest, że nikt nie skorzysta z oferty, ale chodzi o to, by to było znakiem naszej życzliwości, że mieszkanki domu w Kazimierzu nie są traktowane jako ktoś wrogi, na kogo patrzy się z niechęcią, ale że cieszyć się będziemy z ich powrotu do społeczeństwa, z ich włączenia w normalny rytm życia - powiedział. Wyrokiem sądu mieszkanki Kazimierza obowiązane są opuścić dom klasztorny należący do Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej, komornik dał im na to czas do początku września.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.