Reklama

Panicznie bał się dentysty

Żartował, że ma szczęście, bo kiedy w parafii składano przysięgi abstynenckie, on siedział w areszcie, więc teraz może spokojnie pić wino - tak wspominał Jerzego Popiełuszkę ks. Adam Boniecki na łamach Tygodnika Powszechnego. Postać zamordowanego przez SB kapłana przypomniała Rzeczpospolita.

Reklama

Ks. Jerzy jest dziś kandydatem na ołtarze Kościoła katolickiego. Gdyby żył, skończyłby właśnie 60 lat. Czy byłby prałatem? Kardynałem? Może biskupem? Na pewno niełatwo byłoby mu robić karierę w Kościele. Starsi księża często narzekali, że trudno opanować jego energię, że podejmuje przeróżne działania bez konsultacji z przełożonymi, że nie ma najłatwiejszego charakteru. Tak było w kolejnych parafiach w Ząbkach, Aninie i w Warszawie. A równocześnie miał poważne kłopoty zdrowotne. W 1979 roku anemia i rozwijająca się choroba wrzodowa spowodowały, że ksiądz zemdlał odprawiając mszę świętą. Ks. Jerzy nie szukał spotkania z historią i polityką. To one, dzięki zrządzeniu Opatrzności, wyszły mu naprzeciw. Na zlecenie prymasa Wyszyńskiego latem 1980 roku poszukiwano kapłana, który odprawi mszę w strajkującej Hucie Warszawa. Miał iść inny ksiądz, ale był akurat zajęty - więc padło na Jerzego Popiełuszkę. To był początek. Potem były katechezy i kursy samokształceniowe z historii Polski, literatury i ekonomii dla robotników z huty. A od lutego 1982 roku w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu odprawiał w każdą ostatnią niedzielę miesiąca słynne w całej Polsce msze za ojczyznę. - Jego kazania były religijnym zwierciadłem wolnej Polski. Przekazywał w nich klasyczną naukę Kościoła katolickiego o tym, że wiara przynosi wolność - mówi ks. Jan Sochoń, poeta i publicysta. "Solidarność" uznała go za swojego kapelana, ale działalność księdza Jerzego nie bardzo podobała się prymasowi Józefowi Glempowi, który - namawiany do tego przez komunistyczne władze - chciał wysłać Popiełuszkę na studia do Rzymu. Jednak ks. Jerzy nigdy się na to nie zgodził. - Mówił o rzeczach wielkich, ale bez patetycznych słów. Nie tworzył wokół siebie otoczki niezwykłości - dodaje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Kazimierz Kaczor, aktor i przyjaciel ks. Popiełuszki. Dodaje, że ksiądz nie skrywał swych słabości. Gdy panicznie bał się wizyty u dentysty, poprosił Kaczora, aby poszedł tam razem z nim. Swoje kazania przed wygłoszeniem konsultował z ludźmi, którym ufał: m.in. z Romą Szczepkowską, matką Joanny Szczepkowskiej, czy ks. Teofilem Boguckim, jego proboszczem i wielkim przyjacielem. Służba Bezpieczeństwa inwigilowała i nękała Jerzego Popiełuszkę od początku stanu wojennego. 19 października 1984 r. dwaj esbecy porwali ks. Popiełuszkę, torturowali, a potem obciążonego kamieniami wrzucili do Wisły.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Wtorek
rano
7°C Wtorek
dzień
9°C Wtorek
wieczór
9°C Środa
noc
wiecej »

Reklama