Krakowianie dobrze wiedzą, w których kościołach nie żałuje się na ogrzewanie. Tam też zimą przychodzą się modlić - twierdzi Polska Kazeta Krakowska.
Proboszczowie, by nie tracić wiernych, muszą się nieźle nagłowić skąd wziąć pieniądze, by ich parafianie nie marzli. Z problemem borykają się sami, nie dostają na ten cel żadnych środków z kurii - informuje PGK. Gdy tylko temperatura spadnie poniżej zera, wierni przenoszą się do tych kościołów, gdzie jest cieplej. - Weszłam pomodlić się do kościoła na Kazimierzu i w ciągu kilku minut dosłownie skostniałam - opowiada Agata Rojkowska z Podgórza. - Poszłam więc do Mariackiego, bo wiem, że tam jest ciepło - dodaje. Nic dziwnego - proboszcz bazyliki Mariackiej wydaje w sezonie 100-150 tys. złotych na ogrzewanie. Świątynia jest solidnie zabezpieczona przed zimnem. Temperaturę podnoszą kurtyny z dmuchawami z ciepłym powietrzem przy drzwiach (każda kosztuje 7-10 tys. złotych) i nowoczesne elektryczne piece. - Są bezpieczne dla zabytków, ale droższe niż ogrzewanie gazowe - przyznaje infułat Bronisław Fidelus. Nawet tak bogate parafie jak Mariacka muszą jednak oszczędzać: w tygodniu grzeje się tylko w kaplicach, gdzie przenosi się odprawianie mszy. A i tak wiernych w bazylice zimą jest więcej niż gdzie indziej. - Rzeczywiście, przybywa ich trochę - przyznaje infułat Fidelus. Prawda jest taka, że grzać się opłaca. Większa liczba osób podczas mszy to automatycznie wyższa ofiara. A to jedyne źródło, z którego finansuje się ciepło w kościołach. Rachunki pochłaniają 80 proc. dochodów z tacy. Migracje parafian w okresie zimowym zaobserwował też ks. Stanisław Podziorny, proboszcz kościoła św. Józefa na os. Kalinowym. - Przychodzą do nas, bo nikt nie lubi modlić się w zimnie - mówi. Świątynia została zbudowana niedawno, więc posiada nowoczesną izolację. Ściany są dodatkowo zabezpieczone styropianem włożonym między cegły. - To taki większy termos. Niestety, przez to mamy problem z echem podczas mszy - tłumaczy ksiądz. Nawet przy takiej izolacji trzeba płacić i to niemało - około 4 tysięcy zł miesięcznie zimą. Latem ponad tysiąc zł za tzw. gotowość grzewczą. A gdy przekroczą limit energii, cena wzrasta trzykrotnie. Podobne kwoty za ogrzewanie musi wpłacać parafia św. Szczepana. Jej proboszcz przyznaje, że zalega czasem z opłatami. - Najważniejszy jest dla nas człowiek, nie może marznąć - tłumaczy ks. Andrzej Waksmański. Wiele krakowskich świątyń nie może sobie pozwolić na efektywniejsze ogrzewanie. W kościele św. Szczepana znajduje się np. bardzo cenna polichromia. System ocieplania musi być dla zabytku bezpieczny. Parafia zainwestowała i kupiła drogie ogrzewanie gazowe. Wentylator jest w nim tak głośny, że nie można go włączać podczas mszy. - Grzejemy więc przed i po - mówi Waksmański. - Nie jest tak nagrzane jakbyśmy chcieli. Dlatego niektórzy wierni "odpływają" w zimie, bo mówią, że im chłodno. Ciepłe ławki mogą znaleźć w kościele św. Floriana. - Mamy dobrą izolację - mówi proboszcz Jan Czyrek - Papa paroprzepuszczalna, na to wełna mineralna - wylicza. Przyznaje jednak, że nawet takie zabezpieczenia nie uchronią od zimna w czasie dużego mrozu - wtedy temperatura w środku może spaść do 3-4 stopni. Za ogrzewanie elektryczne parafia płaci kilkadziesiąt tysięcy w sezonie. Parafie wydają w zimie prawie wszystkie swoje dochody z tacy na ogrzewanie. Ks. Jan Kabziński, ekonom kurii, mówi, że to jedyna metoda. To proboszczowie muszą sami dbać o to, by utrzymać kościół i zapewnić ciepło wiernym. 80 procent środków pochodzących z tacy, kościoły wydają w sezonie grzewczym na ogrzewanie. Proboszcz bazyliki Mariackiej płaci zimą za ciepło od 100 do 150 tys. zł. W innych parafiach rachunki wynoszą ok. kilkadziesiąt tysięcy.
Jednak jego poglądy nie zawsze są zgodne z katolickim nauczaniem.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.