Po dwóch latach burzliwych dyskusji rząd holenderski wprowadza częściowy zakaz noszenia muzułmańskiego stroju zasłaniającego twarz- napisała Gazeta Wyborcza.
Koalicyjny gabinet Jana Petera Balkenende ma zatwierdzić nowe prawo w przyszłym tygodniu. Tradycyjnych islamskich strojów - tzw. burek i nikabów - nie będzie można nosić w szkołach. Zakaz będzie obowiązywał też kobiety pracujące w instytucjach rządowych. Władze tłumaczą, że zakaz jest częściowy, ograniczony do instytucji, a więc nie jest pogwałceniem konstytucyjnej zasady wolności wyznawania religii. Burka to specjalna szata zasłaniająca całą kobietę od stóp do głowy z wyjątkiem małego otworu na oczy. W Europie burkami często błędnie nazywa się strój zakrywający szczelnie głowę, czyli nikab. Zwolennicy burek powołują się na zapisy Koranu. W rzeczywistości wiele zależy od interpretacji świętej księgi muzułmanów. Do noszenia burek talibowie zmuszali kobiety w Afganistanie. Sprawa zakazu burek i nikabów zapadła w szczególnym momencie. Holandia obawia się niepokojów społecznych związanych z planowaną publikacją obraźliwego wobec Koranu filmu. Paradoksalnie obie sprawy - zakaz i lęk przed reakcją muzułmanów na film - wiążą się z jedną osobą - Geertem Wildersem. To właśnie ten przywódca populistycznej i antyimigranckiej Partii Wolności zażądał dwa lat temu, by zabronić muzułmankom zakrywania twarzy w miejscach publicznych. Jego propozycję podchwyciła natychmiast ówczesna minister imigracji Rita Verdonk, nazywana "żelazną Ritą" z powodu nieustępliwej polityki wobec imigrantów. Chciała przeforsować zakaz w dużo ostrzejszej formie - kobiety w burkach nie miałyby wstępu do sklepów, pociągów, samolotów, środków komunikacji miejskiej. Musiałyby też odsłaniać twarz na dworcach, w pociągach, na lotniskach, w kinach czy innych budynkach publicznych. Holenderscy muzułmanie protestowali, mówiąc, że rząd najwyraźniej chce sprawdzić, jak daleko może ograniczyć prawa i wolności obywateli. - Władze chcą pokazać, że normalnym Holendrom niedobrze robi się na widok tych "mutantów" - mówił o dyskryminowaniu kobiet w burkach Yassim Hertog ze stowarzyszenia zrzeszającego muzułmańskich uczniów i studentów w Holandii. Przeciwnicy zakazu argumentowali, że choć w Holandii mieszka milion muzułmanów, burki i nikaby nosi ledwie kilkadziesiąt kobiet. I że dla tak małej liczby osób nie warto wprowadzać specjalnego prawa. Rząd zdecydował się na kompromisowe rozwiązanie. - Większość Holendrów popiera ograniczony zakaz - zapewnia Philip van Praag z uniwersytetu w Amsterdamie. Napięcia między muzułmanami a Holendrami nie są czymś nowym w Holandii. Trzy lata temu muzułmański fanatyk zastrzelił, a potem podziurawił nożem na ulicy reżysera Theo van Gogha. W swym filmie "Podporządkowanie" van Gogh chciał zwrócić uwagę - podobnie jak Sooreh Hera - na hipokryzję muzułmanów. Film pokazywał prześladowanie kobiet w islamie, by wywołać społeczną dyskusję. Zamiast dyskusji było morderstwo, a po nim eskalacja napięć między białymi Holendrami a muzułmanami. Spalono nawet kilka meczetów. Holenderski zakaz noszenia burek nie będzie pierwszy w Europie Zachodniej. We Francji i kilku niemieckich landach obowiązuje zakaz noszenia muzułmańskich chust w szkołach. Także francuskie urzędniczki nie mogą nosić chust w pracy. We Włoszech istnieje zakaz zasłania twarzy, co ma zapobiegać aktom terroryzmu.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.