Milczenie Benedykta XVI o tragedii Tybetańczyków wywołuje ostrą krytykę nawet ze strony jego podwładnych w Kościele. - Braku głośnego sprzeciwu papieża wobec prześladowań nie da się wytłumaczyć - ogłosił o. Venanzio Milani, szef kościelnej agencji prasowej Misna - pisze Gazeta Wyborcza.
Rzadko spotykana w Kościele głośna polemika między krytykami i obrońcami Benedykta XVI rozpoczęła się po niedzielnej modlitwie na Anioł Pański, podczas której papież ani słowem nie zająknął się o dramacie Tybetańczyków. Choć niemal cały świat mówił wtedy o brutalnych represjach Chin wobec buddyjskich mnichów i świeckich demonstrantów, to Benedykt XVI publicznie pomodlił się jedynie za ofiary przemocy w Iraku. - W przeciwieństwie do swego poprzednika papież rzadziej reaguje na bieżące wydarzenia polityczne. Jednak to milczenie musiało wywołać polemiki - twierdzi Giacomo Galeazzi, watykanista włoskiego dziennika La Stampa. Biuro prasowe Stolicy Apostolskiej, odpierając przedwczoraj pytania dziennikarzy, niezdarnie wyjaśniało, że papież nie ma "pewnych źródeł wiedzy o wydarzeniach w Tybecie" i dlatego musi milczeć. Watykańscy urzędnicy biura prasowego przekonywali, że w Iraku są chrześcijanie, którzy należycie informują Watykan o swych tragediach, i dlatego można ich bronić, a z kolei brak chrześcijan w Tybecie utrudnia rozeznanie w sytuacji. - Te wyjaśnienia są żałosne. Katolicy czy niekatolicy - represje i przemoc domagają się interwencji papieża - ostro polemizował cytowany przez La Stampę ojciec Venanzio Milani z agencji prasowej Misna utrzymywanej przez kilka katolickich zakonów misyjnych. Natomiast ojciec Bernardo Cervellera, który szefuje agencji prasowej Papieskiego Instytutu Misyjnego, nie wdawał się w głośne polemiki, lecz na agencyjnej stronie Asianews.it umieścił wczoraj ostre potępienie chińskich prześladowców. "Pekin planuje, że podczas zbliżającej się inauguracji olimpiady pod chińską flagą wystąpią m.in. tybetańscy tancerze. Tymczasem tybetańskiemu narodowi grozi ludobójstwo" - napisał Cervellera. Przyłączył się do niego m.in. włoski senator Antonio Polito z ruchu obrony Tybetu, który w najbliższą środę zamierza zorganizować pod murami Watykanu demonstrację przeciw - jak mówi - błędnemu milczeniu Benedykta XVI. Wielu przychylnych Benedyktowi XVI komentatorów przekonuje, że niedzielna modlitwa na Anioł Pański to przede wszystkim rezultat - nie pierwszej w ostatnich latach - fatalnej pomyłki pomocników papieża, a przeoczenie zostanie wkrótce naprawione. Krytycy Benedykta XVI twierdzą jednak, że papież przemilczał sprawę Tybetu w imię twardej realpolitik. Nie chce bowiem niepotrzebnie drażnić Chin, bo mogłoby to storpedować szanse na porozumienie z Pekinem i legalizację podziemnego Kościoła katolickiego w Państwie Środka. Watykan już jesienią zeszłego roku odmówił przyjęcia podróżującego wtedy po Włoszech Dalajlamy, choć przez wiele lat pontyfikatu Jana Pawła II przywódca Tybetańczyków był podejmowany w Pałacu Apostolskim podczas każdej swej podróży do Rzymu. Jan Paweł II świetnie rozumiejący, czym są komunistyczne represje, zaprosił nawet Dalajlamę na wspólną modlitwę o pokój w Asyżu w 1986 r. Tybetańskiemu przywódcy pozwolono wówczas ustawić posążek Buddy w jednej z franciszkańskich kaplic. Relacje z Pekinem to dla Stolicy Apostolskiej źródło ogromnych dylematów - nawet pozorne ugłaskiwanie autorytarnego reżimu budzi wielkie wątpliwości moralne, ale z drugiej strony ceną za pogorszenie stosunków może być zaostrzenie prześladowań wobec 8-12 mln chińskich katolików. Część z nich należy do legalnego Kościoła Patriotycznego, który z woli partii komunistycznej nie uznaje zwierzchności Watykanu, ale nawet oni nie mogą się czuć w Chinach pełnoprawnymi obywatelami. Watykanista Marco Politi dla Gazety: Papież postąpił już w podobny sposób, nie przyjmując Dalajlamy. Wynika to stąd, że Watykan prowadzi niezwykle delikatne rokowania z Chinami w nadziei na nawiązanie stosunków dyplomatycznych z tym krajem. I tak można wytłumaczyć to milczenie. Trzeba też zauważyć, że wszystkie państwa Zachodu przymykają oczy na to, co dzieje się w Chinach, ze względu na ich powiązania biznesowe z tym państwem. Na przykład Stany Zjednoczone wykreśliły Chiny z listy państw, w których łamane są prawa człowieka. Jednak wierzę, że Watykan nie będzie długo kontynuował tej linii, to byłby wielki błąd. Sądzę, że zachowywanie milczenia w tej sprawie dłużej niż te 48 godzin pomnożyłoby znaki zapytania. Sądzę, że takie zachowanie można określić jako swoistą realpolitik Watykanu.
Co najmniej 13 osób zginęło, a 73 zostały ranne w wyniku działań policji wobec demontrantów.
Główny cel reżimu jest jasny: ograniczyć wszelkie formy swobody wypowiedzi.
Spędzili oni na stacji kosmicznej Tiangong (Niebiański Pałac) 192 dni.
Dom dla chrześcijan, ale życie w nim codzienne staje się trudniejsze i niepewne.
Papież Franciszek mówił wcześniej, że oboje kandydaci są przeciwko życiu.
"Brawo, feldmarszałku" - napisała caryca Katarzyna II w liście gratulacyjnym.