Amazon „nareszcie wchodzi do polski”, ekscytują się media i politycy nad Wisłą. Tymczasem światowy gigant sprzedaży internetowej „wchodzi” tak, jakby mógł, ale nie do końca chciał.
Od kilku lat polscy konsumenci co jakiś czas byli elektryzowani „tym razem już pewną” informacją: największy sklep internetowy na świecie wkrótce otworzy swój oddział w Polsce. Międzynarodowa księgarnia internetowa, która z czasem oprócz książek zaczęła sprzedawać również płyty, sprzęt elektroniczny, komputerowy, a nawet meble i produkty spożywcze, była wyczekiwana nad Wisłą jak wybawienie. Podgrzewanie tej atmosfery pełniło rolę straszaka na rodzimych liderów sprzedaży, nierzadko oskarżanych o praktyki monopolistyczne – wydawcy, producenci i hurtownicy cieszyli się, że nareszcie ktoś wymusi na nich obniżenie marż i innych, nierzadko zabójczych, warunków współpracy. A na tym ostatecznie zyska klient. I wreszcie mamy: Amazon już w sierpniu przyszłego roku będzie miał swoje centra logistyczne i dystrybucyjne pod Wrocławiem i Poznaniem. Tyle tylko że będą one nadal obsługiwać głównie rynek niemiecki (użytkowników sklepu amazon.de) i docelowo zachodnioeuropejski. A zatem nie powstanie sklep pod adresem amazon.pl, który obsługiwałby polskiego klienta. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Skąd zatem ta euforia?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.